Statystyki przerażają. Każdego dnia 15 Polaków odbiera sobie życie
Więcej Polaków umiera w wyniku prób samobójczych niż w konsekwencji wypadków komunikacyjnych. Mężczyźni są w tym wypadku znacznie bardziej „skuteczni”, kobiety często traktują ten dramatyczny krok jako wołanie o pomoc i chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Więcej Polaków umiera w wyniku prób samobójczych niż w konsekwencji wypadków komunikacyjnych. Mężczyźni są w tym wypadku znacznie bardziej „skuteczni”, kobiety często traktują ten dramatyczny krok jako wołanie o pomoc i chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Puck. Rodzina znajduje powieszoną 20-latkę. Kilka dni wcześniej bawiła się na dyskotece ze swoim 18-letnim chłopakiem. Na imprezie doszło między nimi do kłótni i wzburzony partner wsiadł do samochodu, a po przejechaniu kilku kilometrów zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Zginął na miejscu.
Znajomi na portalu społecznościowym obarczyli młodą kobietę winą za jego śmierć. W telefonie denatki znaleziono podobno niewysłany sms o treści: „Nie mogę żyć z myślą, że zginął przeze mnie”.
Kraków. Rodzina spacerująca po lesie w Pychowicach dokonuje makabrycznego odkrycia. Na jednym z drzew wiszą zwłoki młodej dziewczyny. Okazuje się nią 24-latka, od kilku dni poszukiwana przez policję, zaalarmowaną przez jej chłopaka, któremu zwierzyła się, że ma już dość życia.
Kosina. Mieszkaniec podkarpackiej wsi znajduje w pobliskim lesie ciała dwóch młodych dziewczyn. 15-letnia Natalia pochodziła z Jasła, 17-letnia Katarzyna z Raszowej w województwie opolskim. Nastolatki poznały się w internecie i postanowiły wspólnie popełnić samobójstwo. Pozostawiły rodzinom list pożegnalny. Katarzyna powiesiła się, a Natalia zażyła śmiertelną dawkę leków.
Ruda Śląska. Z mieszkania na 6. piętrze bloku przy ul. Wawelskiej wyskakuje 70-letnia kobieta. Ginie na miejscu. Policja informuje później, że ofiara od dawna zmagała się z problemami natury psychicznej i cierpiała na depresję.
To tylko kilka tragicznych zdarzeń z ostatnich miesięcy. Podobne historie można mnożyć, ponieważ samobójstwa stały się w ostatnich latach siódmą przyczyną śmierci Polaków.
Zakończenie gehenny
Naukowcy od dawna próbują odpowiedzieć na pytanie, skąd biorą się myśli samobójcze. Zazwyczaj wiążą to z depresją, uzależnieniami do alkoholu czy narkotyków, rozmaitymi zaburzeniami psychicznymi, predyspozycjami genetycznymi, a ostatnio nawet… nadmiernym korzystaniem z mediów społecznościowych.
Problem może dotyczyć każdego, nawet osób, które teoretycznie nie powinny mieć powodów do podejmowanie desperackich kroków. „Jestem w tak głębokiej depresji, że stojąc dziś na balkonie, zaczęłam rozważać zakończenie całej tej gehenny” – napisała na blogu znana piosenkarka Kasia Klich. Wyznanie autorki popularnego przeboju „Lepszy model” wywołało szok i podejrzenia, że gwiazda chce w ten sposób wypromować płytę, która wówczas trafiała na rynek.
Artystka zdecydowanie zaprzeczała tym pogłoskom. „Jestem dosyć inteligentnym człowiekiem i mogłabym wymyślić inne rzeczy” – stwierdziła w programie „Dzień dobry TVN”, a niedługo napisała: „Chcę Was uspokoić i powiedzieć, że czuję się coraz lepiej – i znów się uśmiecham”.
Do kilku prób samobójczych przyznała się także Kora. Pierwszą podjęła już jako nastolatka. „Złamałam żyletki na pół i wsadziłam w szpary takiego solidnego taboretu. W łazience, po kolei prawym i lewym przegubem, uderzyłam w te żyletki. Pamiętam, że nie bolało i nie bałam się. Do momentu, w którym zaczęłam potwornie krwawić” – zdradza artystka w biografii napisanej przez Kamila Sipowicza. Jednak dalszy przebieg wydarzeń bardzo ją zaskoczył. „Zamiast, jak sobie to wyobrażałam, zasnąć spokojnie, zaczęłam się dusić, a nie przewidziałam, jakie to nieprzyjemne uczucie. I zapragnęłam z powrotem żyć. Nie miałam siły krzyczeć, otworzyłam okno na parterze i przewiesiłam przez nie głowę. Zauważyła mnie sąsiadka i wezwała pogotowie” – opisuje Kora.
W europejskiej czołówce
Opisywane powyżej historie zakończyły się szczęśliwie, ale wielu samobójców znacznie skuteczniej targa się na swoje życie. Z raportu „Jak umierają Polacy” przygotowanego przez demografa dr. Piotra Szukalskiego z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że każdego roku w ten sposób odchodzi 6 tys. osób, czyli więcej niż ginie w wypadkach komunikacyjnych. Oznacza to wzrost o 300 proc. w porównaniu do danych z lat 50. Pod względem liczby samobójstw Polska należy do niechlubnej czołówki wśród krajów Unii Europejskiej. Na 100 tys. mieszkańców z własnej ręki ginie rocznie średnio 17 osób (unijna średnia wynosi ok. 9). Wprawdzie daleko nam jeszcze do Japonii (21 samobójstw na 100 tys. mieszkańców) czy Białorusi (20), ale warto mieć na uwadze wskaźnik notowany np. w dotkniętej kryzysem Grecji, gdzie wynosi on 7,6.
Najbardziej niepokojący jest znaczący wzrost liczby samobójstw i prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. W 2014 r., w grupie wiekowej od 10-14 lat , odnotowano ponad 70 takich zdarzeń, czyli dwa razy więcej niż w latach ubiegłych. Wśród młodych ludzi w wieku 16-19 lat życie odebrało sobie blisko 300 osób, nie radzących sobie z problemami i wyzwaniami współczesnego świata.
Zdaniem specjalistów powodami prób samobójczych są kłopoty rodzinne i szkolne. „Częstymi przyczynami są także choroby psychiczne, które wcześniej pozostają nierozpoznane i są leczone dopiero w następstwie dramatycznego epizodu, jakim jest targnięcie się na życie. Zagrożenie zwiększa używanie substancji psychoaktywnych, które są obecnie wszechobecne. Na każdym dyżurze w klinice przyjmuję przynajmniej jedną osobę po zażyciu dopalaczy” – mówi Polskiej Agencji Prasowej dr Paweł Kropiwnicki z Kliniki Psychiatrii Młodzieżowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Prośba o ratunek
Najbardziej niepokojący jest fakt, że rzeczywista liczba samobójstw może być znacznie wyższa niż wynika to z oficjalnych statystyk, w których często nie uwzględnia się zgonów spowodowanych zatruciem lekami (jako przyczynę śmierci podaje się niewydolność wątroby, szczególnie jeśli samobójca umiera w szpitalu po kilku dniach od przedawkowania) czy celowymi wypadkami drogowymi (kiedy desperat zjeżdża z drogi na prostym odcinku mimo sprzyjających warunków atmosferycznych).
W ukrywaniu prawdziwej liczby samobójstw zależy zarówno państwu, jak i rodzinom zmarłych. „Władze nie chcą w statystykach dodatkowych samobójców, bo źle świadczyłoby to o sytuacji w kraju. Natomiast rodziny ofiar samobójstw nie pomagają przy wyjaśnianiu, bo wstydzą się z powodów religijnych, obyczajowych lub wiedzą, że ciche samobójstwo bliskiego było sposobem na zdobycie pieniędzy z polisy ubezpieczeniowej i spłatę długów” – czytamy w „Newsweeku”.
Statystyki nie odnotowują też prób samobójczych, które nie kończą się śmiercią, a – według specjalistów – może być ich nawet dziesięć razy więcej niż zdarzeń z najtragiczniejszym finałem.
Takie próby podejmują najczęściej kobiety. – Zwykle udaje się je uratować. To dlatego, że dla kobiety nie jest to ostateczne rozwiązanie, ale raczej wołanie o pomoc i chęć zwrócenia na siebie uwagi. Kobiety rzadko skaczą z 10. piętra czy rzucają się pod pociąg. Raczej stosują łagodniejsze formy samobójstwa, podświadomie licząc na ratunek – tłumaczy psycholog Wojciech Jagiełło. – Faceci są pod tym względem bardziej ekstremalni – dodaje specjalista. W ostatnich latach na jedno samobójstwo kobiety zakończone zgonem przypada aż sześć przypadków śmierci mężczyzn. Statystycznym polskim samobójcą jest około 44-letni mężczyzna z małej miejscowości. Decyduje się targnąć na swoje życie z powodu złych warunków ekonomicznych lub problemów rodzinnych, a często obu tych powodów naraz. Zwykle w święto albo dzień wolny od pracy, głównie w mieszkaniu czy pomieszczeniach gospodarczych, rzadziej piwnicy, na strychu lub w lesie. Zazwyczaj wybiera powieszenie się (w ten sposób popełnianych jest rocznie 3,5 tys. samobójstw),
czasami skok z wysokości, samookaleczenie, zażycie środków nasennych, rzucenie się pod pojazd, zastrzelenie lub utopienie.
Gdy codzienność przestaje interesować
Jak już wspomnieliśmy za najczęstszą przyczynę dramatycznego kroku uchodzi depresja. To obecnie czwarty najpoważniejszy problemem zdrowotny na naszej planecie, a w 2020 r. awansuje na drugie miejsce, tuż za chorobami układu krążenia.
Depresja narasta powoli i często niepostrzeżenie. Stopniowo pogarsza się nastrój, wzrasta niechęć do aktywności czy spotkań towarzyskich. Pojawiają się liczne dolegliwości: zaburzenia snu, problemy z apetytem, spadek lub wzrost wagi, bóle głowy, obniżenie libido oraz nieustające uczucie zmęczenia. Z czasem zaczynają dominować negatywne myśli i brak widoków na przyszłość, co zdecydowanie zwiększa ryzyko podjęcia próby samobójczej. „Pojawia się brak zainteresowania codziennością. Nagle taka osoba przestaje zajmować się domem, pracą, nie pyta o życie swoich bliskich, nie interesuje się też sobą. Przestaje czerpać radość z codziennych zajęć. Podważa sens swojego życia. Może mieć niskie poczucie własnej wartości, obwiniać się, mieć poczucie żalu, niespełnienia, izoluje się od ludzi” – tłumaczy PAP Iwona Wasil, dyrektor ds. projektów profilaktycznych i edukacyjnych w Fundacji Itaka.
Na rosnące przekonanie o bezsensowności dalszego życia mogą wpływać rozmaite życiowe problemy, np. rozwód czy śmierć partnera. Zdaniem specjalistów wśród ludzi nagle osamotnionych wskaźniki samobójstw rosną o 400 proc. (takie osoby podejmują desperacką decyzję zazwyczaj w pierwszym roku po utracie kogoś bliskiego).
Do samobójstwa mogą skłonić również kłopoty w pracy, a nawet rosnące uczucie wypalenia zawodowego. Jego pierwszym symptomem jest zwykle uczucie stopniowego wyczerpania i narastające zmęczenie organizmu. Weekendy przestają wystarczać do tego, by wypocząć oraz nabrać energii do działania. Pojawia się wycofanie i apatia, nie mamy ochoty na angażowanie się w sprawy firmy. Stajemy się trudni we współpracy: brakuje nam cierpliwości, negujemy opinie innych członków zespołu. Do tego dochodzą wahania nastrojów – od złości do smutku. Praca zajmuje nam coraz więcej czasu, ale jej efektywność znacznie słabnie. Po pewnym czasie sygnały zaczyna wysyłać sam organizm: skarżymy się na bóle głowy, serca, żołądka, problemy ze snem czy osłabienie. Nie mamy ochoty na seks. Ostatnim i szczególnie niebezpiecznym etapem wypalenia jest faza desperacji, która prowadzić może do rozwinięcia się depresji, uzależnień, a nawet samobójstwa.
Lęk przed brzydotą
Nawet 40 proc. samobójców cierpi na rozmaite zaburzenia psychiczne: od schizofrenii przez depresję, psychozę maniakalno-depresyjną po anoreksję, fobie społeczne czy zaburzenia tożsamości płciowej.
Wśród współczesnych kobiet dramatycznie rośnie ryzyko dysmorfofobii, czyli „lęku przed brzydotą”. Zadręczają się z różnych powodów: może być to zarówno niewielka zmiana trądzikowa, jak i zmarszczka, rozstęp, łysienie czy kształt nosa. Nawet mały drobiazg urasta do rangi życiowego dramatu. Dysmorfofobicy potrafią spędzić przed lustrem wiele godzin dziennie, zamartwiając się defektami urody.
Przekonanie o deformacji bywa tak dotkliwe, że może popychać do samobójstwa. W amerykańskich badaniach stwierdzono, że myśli samobójcze występują u 78 proc. osób cierpiących na dysmorfofobię. Co czwarta z nich podejmuje próbę odebrania sobie życia. Takim desperackim krokom sprzyja też uzależnienie od alkoholu czy narkotyków. Świadczą o tym liczne tragedie ze świata z show-biznesu.
Kilka lat temu policjanci z Los Angeles odnaleźli w jednym z tamtejszych mieszkań zwłoki Nancy Motes, przyrodniej siostry Julii Roberts z drugiego małżeństwa jej matki. Przyczyną śmierci 37-letniej kobiety była zabójcza mieszanka leków i narkotyków.
Jak doniosły amerykańskie media, Motes zostawiła list pożegnalny, w którym rzekomo oskarżyła sławną siostrę o wywołanie depresji. Przyczyniły się do niej ciągłe porównania niezbyt urodziwej Nancy do pięknej Julii Roberts. Kobieta postanowiła targnąć się na życie, by… zniszczyć karierę gwiazdy.
Państwo pomoże?
Specjaliści od lat skarżą się, że w Polsce nie działa ogólnokrajowy rejestr samobójstw. Dane zbierają dwie instytucje – Komenda Główna Policji i Główny Urząd Statystyczny, ale ich wyniki rzadko się pokrywają. Warto wziąć przykład ze Skandynawii: w Szwecji i Norwegii działa narodowy system rejestracji samobójstw i zachowań samobójczych, co znacznie pomaga tamtejszym psychiatrom w podejmowaniu działań zapobiegających kolejnym tragediom.
„Skuteczne programy prewencji samobójstw zostały wprowadzone 10 lat temu na Węgrzech i spowodowały redukcję samobójstw o 20-30 proc. w populacji młodocianych. To bardzo istotny spadek w skali całego kraju, zwłaszcza że Węgry przodowały kiedyś w Europie pod względem popełnianych samobójstw” – podkreśla dr Paweł Kropiwnicki.
Przykładem skutecznej profilaktyki może być prowadzony w kilku krajach europejskich program Saving Empowering Young Lives in Europe (SEYLE). Nauczyciele, wychowawcy, księża czy osoby prowadzące zajęcia pozaszkolne prezentują objawy depresji i wskazują podopiecznym ścieżkę dotarcia do psychologa czy pedagoga szkolnego.
Kilka miesięcy temu ministerstwo zdrowia zapowiedziało realizację programu, którego celem jest zmniejszenie liczby samobójstw oraz zachowań samobójczych w Polsce. Ma on objąć opracowanie standardów postępowania w zakresie zapobiegania, wczesnego wykrywania i leczenia zachowań samobójczych; promocję zdrowia psychicznego na poziomie całego społeczeństwa oraz profilaktykę samobójstw w wybranych grupach o podwyższonym ryzyku.
Rafał Natorski/(gabi)/WP Kobieta