Blisko ludzi"Straszenie narkotykami nie odwodzi od ich zażywania". Na czym polega skuteczna edukacja antynarkotykowa, opowiada Piotr Tubylewicz ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki

"Straszenie narkotykami nie odwodzi od ich zażywania". Na czym polega skuteczna edukacja antynarkotykowa, opowiada Piotr Tubylewicz ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki

"Straszenie narkotykami nie odwodzi od ich zażywania". Na czym polega skuteczna edukacja antynarkotykowa, opowiada Piotr Tubylewicz ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
03.07.2019 17:08, aktualizacja: 04.07.2019 09:40

Zajmują się edukacją antynarkotykową. Wychodzą jednak z założenia, że lepiej uczyć, jak nie zrobić sobie krzywdy substancjami psychoaktywnymi, niż zakładać, że ludzie przestaną ćpać, bo rząd i policja pogrożą im palcem. Ich działania nie przypadły do gustu moderatorom Facebooka.

W maju tego roku Społeczna Inicjatywa Narkopolityki złożyła pozew przeciwko amerykańskiemu gigantowi. Po raz pierwszy w historii polska organizacja zdecydowała się na zaskarżenie Facebooka. Chodziło o naruszenie dóbr osobistych SIN, a także bezprawne ograniczanie wolności słowa. Powód? Facebook zdecydował się na usunięcie kont organizacji w mediach społecznościowych bez wyjaśnienia. Tymczasem profile Społecznej Inicjatytwy Narkopolityki były najefektywniejszą drogą dotarcia do młodych ludzi, najczęściej eksperymentujących z narkotykami.

Są już pierwsze decyzje w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał Facebookowi usuwania stron, kont i grup prowadzonych na Facebooku i Instagramie przez Społeczną Inicjatywę Narkopolityki (SIN), jednak nie nakazał przywrócenia usuniętych profili. To dopiero pierwszy etap wojny SIN z Facebookiem, jako że w postępowaniu głos zabierali tylko przedstawiciele polskiej organizacji. Rozmawiamy z Piotrem Tubelewiczem, który tłumaczy - czasem na pierwszy rzut oka kontrowersyjne - działania SIN.

Helena Łygas, WP: Gdy chodziłam do szkoły, wiedzę o narkotykach czerpałam z pogadanek z policją. Policjant przychodził do szkoły i roztaczał przerażające wizje: "od papierosa do marihuany, a potem smutny koniec ze strzykawką w żyle". Czy straszenie negatywnymi konsekwencjami używania jest skuteczne?

Piotr Tubelewicz, prezes Społecznej Inicjatywy Narkopolityki: Od lat 70., kiedy zakazano substancji psychoaktywnych, społeczeństwo jest karmione stereotypami dilerów-mafiozów oraz użytkowników którzy po jednym użyciu stali się "ćpunami spod Dworca Centralnego". Tymczasem z badań wynika, że mniej niż 10 proc. użytkowników to osoby uzależnione od narkotyków lub używające ich w szkodliwy sposób. Mimo wielu lat "wojen z narkotykami", konsumpcja substancji psychoaktywnych na świecie jest o wiele wyższa niż w latach 70., kiedy większość z nich była legalna.

Czasem słyszy się argument, że bez straszenia poziom używania byłby jeszcze większy.

Osobiście uważam, że to bzdura. W 2016 roku skazano za posiadanie przeważnie niewielkich ilości substancji psychoaktywnych około 12 tysięcy osób. Skoro nawet kary pozbawienia wolności nie są skuteczne, trudno oczekiwać że jeszcze więcej straszenia w szkołach czy w kampaniach społecznych da oczekiwany rezultat. Powinniśmy przestać pakować pieniądze w nieefektywne rozwiązania. Narkotyki były, są i będą. I z tym musimy sobie poradzić. Skoro substancje nie znikną, trzeba uczyć ludzi jak najbezpieczniejszego obcowania z nimi, a także z osobami, które ich używają. To pozwoli uniknąć często tragicznych w skutkach konsekwencji zażywania narkotyków.

Uczycie ludzi, jak dawkować narkotyki...?

Dla laika może to brzmieć kuriozalnie. I oczywiście - najlepszą metodą uniknięcia ryzyka związanego z zażywaniem narkotyków jest, po prostu, ich niezażywanie. Są jednak ludzie, którzy będą to robili niezależnie od prawa. Nie uczymy przecież dawkowania sypiąc ludziom narkotyki na wagę i pokazując, jak się robi kreski, ale np. sugerując, by wzięli połowę tego co planowali, czy dłużej zaczekali z dorzuceniem następnej porcji substancji. Oferujemy też testy kolometryczne, dzięki którym użytkownicy mogą sprawdzić, jakie substancje mają przy sobie.

Czyli oferujecie testy na obecność narkotyków w… narkotykach?

Na imprezy w klubach czy festiwale przyjeżdżają młodzi ludzie z substancjami psychoaktywnymi. Zazwyczaj nie wiedzą, co mają w woreczku poza tym, że jest to biały proszek albo kryształ, a diler powiedział, że to kokaina albo MDMA. Wielu ludzi rezygnuje z zażycia substancji, kiedy dowiadują się, że nie wiadomo, co kupili.

Przeczytaj także:

Czym jeszcze zajmuje się Społeczna Inicjatywa Narkopolityki?

Gdy klub bądź festiwal udostępna nam odpowiednią przestrzeń, prowadzimy tzw. "strefę kontroli lotów". To cicha, oddzielona przestrzeń dla uczestników potrzebujących ciszy i spokoju ze względu na złe samopoczucie po użyciu substancji psychoaktywnych. Każda osoba otoczona jest indywidualną opieką, jej stan jest monitorowany przez przeszkolonych wolontariuszy i edukatorów. Udzielamy pomocy przedmedycznej. Na imprezach oprócz rozdawania ulotek i testów można od nas dostać również prezerwatywy, czyste rurki bądź fałszywe banknoty do zwijania i wciągania substancji.

Rurki i fałszywe banknoty? Czy takie działanie nie podchodzi pod promowanie używania narkotyków?

To profilaktyka zakażeń HCV i innych chorób. W klubie użytkownicy substancji psychoaktywnych często podają sobie ten sam banknot do wciągania, narażając się na różnego rodzaju zakażenia. Wirus HCV może przetrwać na banknocie prawie pół roku. Brak czystej rurki nie powstrzyma ludzi od wciągnięcia kreski w toalecie, a leczenie HCV jest bardzo trudne. Osoba zarażona może zarazić następnych, którzy nie mieli nigdy do czynienia z narkotykami. To nie jest wspieranie używania, tylko redukowanie szkód związanych z zażywaniem. W tym przypadku: zażywaniem, do którego i tak by doszło.

Jeśli nasze działania byłyby "promocją narkotyków", to bardzo nieudaną. Zalecamy niekorzystanie z narkotyków, a jeśli już ktoś jest zdecydowany, przekonujemy do najmniejszej możliwej dawki substancji. Z kolei testy substancji, z których przeważnie wychodzi, że nie wiem, co kupiliśmy, to najgorsza promocja, jaka może być. Mało kto decyduje się zażyć substancję, w której może być wszystko. Narażamy się w ten sposób dilerom, którzy tracą oszukiwanych dotychczas klientów. Na szczęście do poważniejszych incydentów jeszcze nie doszło.

I to wszystko w świetle prawa?

Oczywiście. Testowanie substancji psychoaktywnych i partyworking (praca socjalna na imprezach - przyp. red.) są nawet działaniami zalecanymi przez Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii. To praktyki powszechnie stosowane w wielu krajach Unii Europejskiej. Badania jednoznacznie wskazują, że testowanie zwiększa bezpieczeństwo użytkowników i znacznie zmniejsza ilość substancji, które są konsumowane na imprezach. Partyworking jest też działaniem zalecanym przez Ministerstwo Zdrowia.

Mimo to wiele osób odbiera wasze działania jako szkodliwe społecznie.

Jest to efekt wieloletniego straszenia narkotykami oraz stereotypów z nimi związanymi. Ludzie którzy nie mieli kontaktu z innymi używkami niż alkohol i papierosy, wiedzę o narkotykach czerpią przeważnie z kampanii społecznych polegających na straszeniu i piętnowaniu. Prawdopodobnie to przez te stereotypy straciliśmy nasz fanpage, na którym prowadziliśmy rzetelne działania edukacyjne. Brak rzetelnej informacji jest powodem większości poważnych szkód, których doznaje młodzież sięgająca po narkotyki. Na młodych ludzi próbujących narkotyków często czekają niewesołe konsekwencje prawne. Wydaje się oczywistym, że o wiele większe szkody w życiu 19-latka spowoduje skazanie go za blanta w kieszeni niż sama marihuana.

Przeczytaj także:

A co z "mafią narkotykową"?

Szacuje się, że "biznes narkotykowy" to około 0,6 proc. PKB na świecie, a badanie robiono bardzo szacunkowo, bo o pełne dane trudno. Czy naprawdę chcemy utrzymywać bandytów? Kupowane czegokolwiek od mafii nie tylko naraża na kupienie kota w worku, ale również na kontakt z bandytami, czego nie chciałby przecież żaden rodzic. Dodatkowo brak regulacji powoduje to, że polska młodzież ma bardzo często większy dostęp do substancji psychoaktywnych niż do alkoholu.

Takimi przesłankami kierował się rząd Kanady legalizując marihuanę. Legalizacja służyła utrzymaniu marihuany poza zasięgiem osób niepełnoletnich oraz odcięcia zysków przestępcom.

Na jakim etapie jest wdrażanie podobnych działań w Polsce?

Sporo się w tej kwestii zmienia. Krajowe Biuro Przeciwdziałania Narkomanii często finansuje działania, dzięki którym upowszechniane są przepisy umożliwiające umarzanie postępowań związanych z posiadaniem narkotyków, zanim trafią one do sądu. Wiele ważnych instytucji jest świadomych konieczności zmian w naszej polityce narkotykowej. Nie pozostaje nam nic innego, jak kibicować osobom dążącym do zmiany. Czas na nowe działania, skoro zakrojone na szeroką skalę "wojny z narkotykami" nie sprawiają, że ludzie biorą coraz mniej.

Obraz
© Archiwum prywatne

Piotr Tubelewicz - Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na kierunkach socjologia i historia. Wieloletni partyworker, pracuje z osobami używającymi iniekcyjnie narkotyków przy Dworcu Centralnym w Warszawie oraz na Pradze. Absolwent Studium Socjoterapii i Psychoterapii Młodzieży, Krakowskiego Centrum Psychodynamicznego. Twórca strategii społecznych dla jednostek samorządu terytorialnego. W 2016 i 2017 referent ds. profilaktyki uzależnień w Gorzowie Wielkopolskim. Trener antydyskryminacyjny w projektcie m.in. Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju w latach 2017-2018. Członek stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Członek zarządu Fundacji Prekursor, prezes zarządu Stowarzyszenia Społeczna Inicjatywa Narkopolityki.

Przeczytaj także:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (67)
Zobacz także