Blisko ludziStrzały w redakcji, czyli jak żona ministra wymierzyła sprawiedliwość

Strzały w redakcji, czyli jak żona ministra wymierzyła sprawiedliwość

„Nie ma już we Francji sprawiedliwości, pozostaje tylko rewolwer” – przekonywała Henriette Caillaux, żona ministra finansów, która stanęła w obronie dobrego imienia ukochanego męża i 16 marca 1914 roku zastrzeliła dyrektora gazety „Le Figaro”.

Strzały w redakcji, czyli jak żona ministra wymierzyła sprawiedliwość
Źródło zdjęć: © FORUM

16.03.2016 | aktual.: 16.03.2016 13:00

„Nie ma już we Francji sprawiedliwości, pozostaje tylko rewolwer” – przekonywała Henriette Caillaux, żona ministra finansów, która stanęła w obronie dobrego imienia ukochanego męża i 16 marca 1914 roku zastrzeliła dyrektora gazety „Le Figaro”. Relacje z jej procesu zepchnęły na dalsze strony ówczesnej prasy nawet doniesienia o czającej się tuż za progiem I wojnie światowej.

Było późne poniedziałkowe popołudnie 16 marca 1914 roku, gdy przed portiernią paryskiego biura największego francuskiego dziennika „Le Figaro” zjawiła się elegancka dama (Henriette Caillaux miała wówczas 40 lat) i oznajmiła, że musi koniecznie zobaczyć się z dyrektorem gazety, Gastonem Calmette'em.

Portier poinformował ją, że szef wyszedł na kawę z pisarzem Paulem Bourgetem i zasugerował kobiecie, by złożyła wizytę następnego dnia. Jednak nie posłuchała tej rady. Usiadła w fotelu i czekała.
Po godzinie Calmette wrócił do biura. Gdy dowiedział się, że ma niespodziewanego gościa, polecił portierowi, by ten dowiedział się najpierw, kim jest tajemnicza dama. Mężczyzna wrócił z bilecikiem wizytowym, na którym widniało nazwisko żony jednego z najbardziej znanych francuskich polityków, lidera Partii Radyklanej, byłego premiera, a obecnie ministra finansów - Josepha Caillaux. Dyrektor bez wahania zaprosił kobietę do gabinetu.

Po kilku minutach z pomieszczenia dobiegło sześć strzałów. Kiedy zaniepokojeni pracownicy „Le Figaro” wpadli do pokoju, ich oczom ukazał się przerażający widok. Calmette leżał na dywanie w kałuży krwi, a Henriette Caillaux stała kilka metrów dalej z pistoletem browning w dłoni. Nie stawiała oporu, gdy jeden z mężczyzn zabrał jej broń. Nie próbowała też uciekać. Stwierdziła tylko: to był jedyny sposób na położenie temu kresu.

Po przyjeździe policjantów poprosiła funkcjonariuszy, by zawieźli ją do aresztu samochodem, którym przyjechała. Prośbę spełniono. Kilka godzin później cały Paryż mówił tylko o zbrodni dokonanej przez żonę ministra finansów. Co ją popchnęło do tak dramatycznego czynu?

„Rozwalę mu łeb”

Henriette poślubiła polityka w październiku 1911 roku, ale romansowała z nim od 1907 roku, choć była wówczas żoną pisarza Léo Claretie, z którym miała dwoje dzieci. Także Josephowi Caillaux nie przeszkadzało, że posiadał wtedy żonę, Berthe. Po kilku latach skrywania związku para postanowiła porzucić dotychczasowych partnerów. Jednak wstydliwe fakty z okresu romansu pozamałżeńskiego miały tragicznie wpłynąć na ich losy. Przyczyniła się do tego polityka.

Joseph Caillaux był bardzo kontrowersyjnym ministrem, nie obawiał się podejmowania odważnych decyzji. Jedną z nich okazał się plan wprowadzenia we Francji podatku progresywnego, czemu sprzeciwiały się bogatsze warstwy społeczeństwa. Ich rzecznikiem był m.in. dziennik „Le Figaro”, który w 1914 roku rozpętał potężną kampanię przeciwko politykowi.

Apogeum nagonki miała stać się zapowiedziana przez Gastona Calmette'a publikacja kompromitujących listów miłosnych, które pisali do siebie Henriette i Joseph, będący jeszcze wtedy formalnie w innych związkach. „Le Figaro” chciało również upublicznić intymne wyznania Caillaux’a z pism skierowanych do Berthe, gdy ta była jeszcze żoną ministra Julesa Dupré, kolegi Josepha z rządu.

Caillaux nie ukrywał wściekłości. W rozmowie z Henriette stwierdził, że jeśli nie znajdzie lepszego sposobu, pojedzie do Calmette'a i „rozwali mu łeb”. Był mężczyzną znanym z porywczości i krewkiego temperamentu, dlatego żona uznała, że nie są to tylko pogróżki rzucone na wiatr. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i uchronić ukochanego przed złamaniem kariery politycznej.

„Zrobię to za ciebie”

Do dziś nie wiadomo, czy planowała zamordowanie dyrektora „Le Figaro”, czy też chciała go tylko postraszyć. Kilka godzin wcześniej Henriette Caillaux próbowała pomóc mężowi w bardziej cywilizowany sposób i odwiedziła Ferdinanda Moniera, prezesa sądu, który jednak przyznał, że na drodze prawnej trudno będzie powstrzymać publikację listów przez gazetę.
Później kobieta zaczęła przygotowywać się do wieczornego przyjęcia u ambasadora Włoch. Zamówiła wizytę manikiurzystki i fryzjera, co podczas późniejszego procesu miało stać się dla obrońcy dowodem, że Henriette nie działała z premedytacją, a zabójstwo nie było planowane. Wychodząc z domu zostawiła jednak mężowi liścik, w którym napisała: „Powiedziałeś, że rozwalisz mu głowę, a ja nie mogę pozwolić, byś się poświęcił dla mnie. Jesteś potrzebny Francji i Republice. Zrobię to za ciebie”.
Po drodze do „Le Figaro” wstąpiła do sklepu z bronią. Znajomemu właścicielowi wyjaśniła, że potrzebuje pistoletu, by czuć się bezpieczniej podczas zbliżającej się kampanii wyborczej, której Caillaux miał być jednym z głównych graczy - widziano w nim przyszłego premiera. Następnie udała się na feralne spotkanie z Gastonem Calmette'em.

Wieść o zabójstwie znanego dyrektora „Le Figaro” obiegła Paryż lotem błyskawicy. Już wieczorem ukazały się specjalne wydania lokalnych gazet, a przed komisariatem, w którym przesłuchiwano żonę ministra, zebrał się tłum ciekawskich. Następnego dnia Joseph Caillaux złożył dymisję ze stanowiska, choć bronił się, że nie miał pojęcia o planach żony. Do wielkiej polityki wrócił dopiero dziesięć lat później, w latach 20. jeszcze kilkukrotnie obejmował fotel ministra finansów w lewicowych rządach.

Zabójstwo z miłości?

Proces Henriette Caillaux rozpoczął się 21 lipca 1914 roku. Trwał niespełna dwa tygodnie, a relacje z niego niemal codziennie trafiały na czołówki gazet we Francji i całej Europie, choć w tym samym czasie na kontynencie trwało wrzenie, które miało niebawem doprowadzić do wybuchu I wojny światowej.

„Do tej sensacyjnej tragedii w Paryżu nigdy by nie doszło, gdyby nie całe morze złych namiętności, politycznych i osobistych animozji, jakich pełno we współczesnym życiu publicznym Francji. Wszystko to zaś da się sprowadzić do jednego - bezwzględnej walki bogatych z biednymi na tle podatku dochodowego oraz walki o władzę konserwatystów z radykałami” - pisał jeden z austriackich dzienników.

Świadkami w sprawie było wielu prominentnych polityków. Joseph Caillaux bronił żony i cytował słowa wypowiedziane przez nią po aresztowaniu. Henriette miała wyrażać nadzieję, że Calmette żyje, gdyż chciała tylko dać mu nauczkę.
Kobiecie groziła nawet kara śmierci. Jednak obronie udało się udowodnić, że zabójczyni działała w afekcie, a do strasznego czynu popchnęła ją wielka miłość do męża. Sąd podzielił tę opinię i uniewinnił Henriette Caillaux.

Nigdy więcej nie weszła w konflikt z prawem. Poświęciła się zgłębianiu historii sztuki, zasłynęła m.in. pracą poświęconą twórczości rzeźbiarza Jules'a Dalou. Henriette Caillaux zmarła 29 stycznia 1943 roku. Joseph odszedł rok później. Oboje spoczywają na paryskim cmentarzu Père-Lachaise.

Rafał Natorski/(RN)/(kg), WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)