Świeckie jasełka. Rodzice ateiści są za, a nawet przeciw
"Zadzwoniłam do wychowawczyni. Zapewniła mnie, że nie mam się czym martwić, bo moją córkę obsadzono w roli aniołka. Wkurzyłam się i powiedziałam, że wobec tego proszę obsadzić ją w roli diabła" – rodzice ubierają z dziećmi choinkę jak zawsze, ale coraz więcej z nich nie godzi się na religijne elementy w szkołach. Nawet na wigiliach klasowych.
18.12.2018 | aktual.: 19.12.2018 18:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prezeska Fundacji Wolność od Religi Dorota Wójcik w liście otwartym nawoływała do okazania zrozumienia i empatii w stosunku do dzieci, które nie uczestniczą w wigiliach klasowych ze względu na ich religijny charakter. Wskazywała na wykluczający charakter imprez, w założeniu mających służyć integracji.
W sieci zawrzało, a pod artykułami opisującymi list Wójcik niepochlebnie wypowiadali się nie tylko zwolennicy religijnych świąt, lecz take rodzice-ateiści. Wielu z nich pisało, że obchodzą Gwiazdkę w wersji świeckiej. Jedni gorąco orędowali za usunięciem jasełek ze szkół, inni podkreślali, że zakazywanie dziecku uczestnictwa w wigiliach klasowych tylko dlatego, że w tle leci "Bóg się rodzi", to bicie piany. O stosunek do świąt religijnych w instytucjach oświatowych zapytałam dwie matki-ateistki.
Wierzy w Jezusa z Zuzią i Igą
Ola ma 36 lat i córkę w pierwszej klasie podstawówki. Święta obchodziła odkąd pamięta, mimo że została wychowana po świecku – nie chodziła na religię i nie przyjęła żadnego sakramentu, co w latach 90. było niemałą sensacją. Jej mąż wychował się w rodzinie gorliwych katolików, ale jako nastolatek odszedł od wiary. Decyzja, żeby wychowywać dziecko z dala od Kościoła, była oczywista. Mimo że ich córka nie chodzi na religię i nie jest ochrzczona, rodzice nie wykluczają jej ze szkolnych uroczystości, póki sama chce brać w nich udział.
- Matylda ma sześć lat i bardzo ważne są dla niej koleżanki, ostatnio dziarsko oznajmiła, że wierzy w Jezusa i anioły, razem z Zuzią i Igą. Powiedziałam jej, że spoko, ja nie wierzę dla odmiany w nic takiego, półgębkiem napomknęłam też, że nie ma piekła, na wypadek, gdyby Zuzia i Iga coś o nim opowiadały. Dla dziecka w tym wieku ważne jest samo uczestnictwo, radość z prób i korony z folii aluminiowej. Dopóki w jasełkach nie przegania się razem z szatanem Żyda, a widziałam i takie scenariusze, siedzę spokojnie na widowni i biję brawo – opowiada się Ola.
Ola nie zawraca sobie głowy opowieściami o tym, że niektórzy wierzą w Jezusa, a niektórzy w Mahometa. Trochę dlatego, że uważa, że Matylda jest na szczegółowe wyjaśnienia trochę za mała, a trochę dlatego, że świecka Gwiazdka jest dla niej samej dość naturalna, związana z polską tradycją. Pytam, jak wobec tego wyjaśniają córce sens obchodzenia świąt.
- Staramy się podkładać pod to humanistyczne przesłanie. Wiosną jest łatwo - świętujemy, że znów jest ciepło, przyroda budzi się do życia, więc są bazie, forsycje, małe króliczki i kurczaczki. Zimą trochę trudniej uniknąć przekazu religijnego - kolęd które mówią o zbawicielu i ogólnie kontekstu niebiańskiego. Tłumaczyłam Matyldzie, że to jest taka baśń, którą opowiadamy sobie zimą - że to trudny czas, ciemny i mroczny, i trzeba pomagać wtedy innym i być dobrym dla siebie nawzajem. Stąd światełka na choince, dużo jedzenia, prezenty i opowieść o dziecku w stajence.
Zosia ma być diabłem
Krańcowo inne podejście ma Jagoda, której córka poszła w tym roku do przedszkola. 32-latka zdecydowała się na prywatne przedszkole Montessori, częściowo właśnie dlatego, że szukała placówki bezwyznaniowej. Podczas rozmowy z dyrekcją zaznaczała, że nie życzy sobie indoktrynacji jakiegokolwiek typu.
- Na początku grudnia przyszedł do mnie mail z przedszkola, w tytule: "jasełka". Zadzwoniłam do wychowawczyni, zapewniła mnie, że nie mam się czym martwić, bo moją córkę obsadzono w roli aniołka, który z jakiegoś tajemniczego powodu wydawał się jej "świecki". Wkurzyłam się i powiedziałam, że wobec tego proszę obsadzić Zosię w roli diabełka. Koniec końców przedstawienie było "zimowe", a nie świąteczne – były bałwanki, śnieżynki, renifery.
Pytam Jagody, co będzie wobec tego robiła z rodziną w przerwie świątecznej. Śmieje się, że to, co wszyscy – ubierała choinkę, jadła ciasto i oglądała filmy pod kocem. Może nawet pogadają o Jezusku? Tyle że u nich w domu będzie biednym dzieckiem z książki. Może uchodźcą, którego rodzice muszą uciekać z kraju w obawie o jego życia? Na pewno nie postacią, która rodzi się specjalnie, po to by umrzeć za grzechy.
Nie darowałaby sobie, gdyby odebrała te piękne, pachnące choinką i piernikiem święta swoim dzieciom. Za dobrze pamięta, że kolorowe lampki, łyżwy i prezenty to dla kilkulatków bajkowe elementy. Tym bardziej dziwi mnie, że tak zagorzale chce chronić dzieci przed jakąkolwiek stycznością z tym, co związane z katolicyzmem.
- Widzisz, mnie dziwi z kolei, że rodzice z mojego pokolenia nie postępują podobnie do mnie. Kurczę, mamy 2018! Dopiero co oglądaliśmy "Kler" i czytaliśmy o księdzu Jankowskim. Nie ma miesiąca w którym, nie pisałoby się o kolejnych ofiarach księży-pedofili i w którym nie obserwowalibyśmy wpływu Kościoła na rząd. Pomijając już te aspekty, katolicyzm to wiara, która wmawia ludziom, że są z natury źli, grzeszni, że mają "brudne myśli". Nie chcę, żeby okazało się, że moje dzieci uważają się za złych ludzi, bo zrobiły którąś z "zakazanych" rzeczy z książeczki do nabożeństwa. Można tam przeczytać, że grzechem jest nienoszenie medalika z wizerunkiem świętego, albo deptanie trawnika. Nie chcę, żeby żyły w poczuciu winy i lęku przed karą, które są charakterystyczne dla tej religii. Już nie wspominając o tym, że kobiety w Biblii są ludźmi drugiej kategorii. I tak, być może odbiorę w ten sposób swoim dzieciom szanse na kontakt z wybitnym duchownym, który rozwinie ich wrażliwość i empatię, ale to tylko gdybanie – zapala się Jagoda.
Pytam, czy nie boi się, że któreś z jej dzieci na jakimś etapie edukacji zostanie wykluczone z grupy rówieśniczej ze względu na religię, czy też raczej – jej brak. Zdaniem Jagody na tym polega jej rola jako matki, żeby póki dzieci są małe znajdować placówki edukacyjne, które nie wykluczają. Takie, które myślą o podopiecznych "w mniejszości". Śmiać jej się chce, kiedy jej znajomi, też zresztą ateiści, machają ręką i tłumaczą, że dla ich dzieci Kościół i katolicyzm to taka niewinna ciekawostka.
- To trochę tak, jakbyśmy wysyłali dzieci z wycieczką do więzień i tłumaczyli, że ogólnie to ci ludzie zrobili jakieś złe rzeczy, ale niektórzy są całkiem okej, no i to całkiem ciekawe doświadczenie – tłumaczy Jagoda.
Święta tak, ale bez Boga
O opinię na temat wykluczania dzieci rodziców-ateistów i tych o wyznaniach innych niż dominujące pytam psycholożkę dziecięcą Aleksandrę Piotrowską.
- Przed okresem dojrzewania większość dzieci nie chce się wyróżniać. Dla dzieci w okolicach 6/7 roku życia grupa rówieśnicza zaczyna być punktem odniesienia. To preludium okresu dojrzewania, kiedy znajomi stają się ważniejsi niż rodzice. Niewiele dzieci jest sobie w stanie poradzić emocjonalnie z wyłączeniem z grupy. Nie demonizowałabym wigilii klasowych. Od lat święta – i to nawet wśród katolików – mają raczej ludyczny, teatralny charakter, a już zwłaszcza w szkołach i przedszkolach. Nie tłumaczymy dzieciom symboliki na wskroś chrześcijańskiego łamania się opłatkiem, to raczej zewnętrzny gest, składnie życzeń jak na urodzinach czy imieninach – wyjaśnia psycholożka.
Konfliktów okołoświątecznych będzie w polskich szkołach coraz więcej, bo i coraz więcej młodych ludzi deklaruje się jako osoby niewierzące. Nie są to już rodzice lat 90., którzy dla świętego spokoju machali ręką na kolejne sakramenty jako nieodłącznie wpisane w życie szkoły. Mimo konstytucyjnych zapisów, Polsce daleko do państwa świeckiego. Jesteśmy jednak liderem, jeśli chodzi o spadek religijności.
W sondażu amerykańskej firmy badawczej Pew Research Center, w którym uwzględniono 108 państw, tylko nad Wisłą deklarowana religijność spadła aż o 23 punkty procentowe. Za "bardzo ważną" uznało ją 40 proc. osób powyżej 40 roku życia i zaledwie 16 procent młodszych. Tak to już jest z mniejszościami, że kiedy przybierają na liczebności, ich postulaty przestają być fanaberiami. Jasełka w świeckim wydaniu (lub ich całkowity brak) powoli wkraczają do polskich szkół.
Czy uważasz, że wigilie klasowe naruszają zasady świeckiego szkolnictwa? Napisz nam o swoich doświadczeniach za pomocą formularza: dziejesie.wp.pl