Szef MSWiA broni kobiet. Internautka bezlitośnie go punktuje
"W ten sposób kobiet traktować nie można" - twierdzi minister spraw wewnętrznych, Mariusz Błaszczak, stając w obronie Marii K., bohaterki sobotnich starć, które miały miejsce w trakcie "Marszu Równości" w Gdańsku. „Dziękuję za troskę i bycie takim trochę jakby feministą” – odpowiada jedna z internautek. I bezlitośnie punktuje polityka.
23.05.2016 | aktual.: 24.05.2016 09:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Sobotnia interwencja policji w Gdańsku, w związku z "Marszem Równości" i protestami środowisk narodowych, była nieakceptowalna, policja pokazała, że jest silna wobec słabych – stwierdził szef MSWiA. - Sam fakt brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, która, nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemie tej pani, skrępowanie, przyciskanie do ziemi, to jest nieakceptowalne wobec kobiety.
Podczas starć z policją zatrzymano w sumie pięć osób. Dlaczego minister zainterweniował tylko w sprawie dziewiętnastolatki? Jak twierdzi, jego ocena byłaby krytyczna w każdej sytuacji, w której mężczyźni w podobny sposób potraktowaliby kobietę. Na konsekwencje jego słów nie trzeba było długo czekać, ponieważ już w poniedziałek 23 maja Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez policję.
Teoretycznie Polki powinny czuć się pokrzepione tym, że w końcu któryś z przedstawicieli partii rządzącej postanowił walczyć o ich prawa. Problem polega na tym, że chyba nie o takie wsparcie chodziło, co bezbłędnie punktuje jedna z internautek:
"Dziękuję Panie Mariuszu za troskę i bycie takim jakby trochę feministą. Jednak chciałabym Panu przypomnieć, że reprezentuje pan środowisko, które życzy sobie całkowitego zdelegalizowania aborcji. Partię, która nie chciała podpisać ustawy antyprzemocowej. Rząd, który zabrał dofinansowanie instytucjom pomagającym ofiarom przemocy domowej. Głównie kobietom. Wreszcie - jest pan właścicielem sumienia, które odmawia mi należytego szacunku, opieki medycznej, środków antykoncepcyjnych, leczenia bezpłodności, dostępu do in vitro i badań prenatalnych, bo to moje kobiece fanaberie są."
Maria K. w istocie nie jest osobą całkiem anonimową. Ma już na koncie wyrok za zakłócanie spokoju i porządku (w 2014 rozpyliła śmierdzącą substancję w trakcie odczytu „Golgota Picnic” w świetlicy Krytyki Politycznej. Jest również córką gdańskiej radnej, Anny Kołakowskiej, znanej z prawicowych i konserwatywnych poglądów. W ubiegłym roku obie panie próbowały zatrzymać przemarsz „Tęczowych rodzin”, w której to sprawie wciąż toczy się śledztwo.
Z badań organizacji pozarządowych wynika, że co 40 sekund ma w Polsce miejsce akt przemocy wobec kobiety, a co trzecia Polka doznała przemocy co najmniej raz w życiu. Przypomnijmy, że politycy PiS głosowali przeciw wprowadzeniu Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. W tym roku Ministerstwo Sprawiedliwości odrzuciło również wniosek o dotację dla Centrum Praw Kobiet, które od 20 lat pomaga kobietom - ofiarom przemocy, o czym szerzej pisaliśmy tutaj
- Przyjmowanie tej konwencji nie jest dowodem zdrowego rozsądku, ona niczego nie zmienia - mówił w lutym 2015 roku Mariusz Błaszczak na antenie Telewizji Republika.