Kiedy Irina oraz Igor usłyszeli, że ich kilkuletni syn mierzy się z okropną chorobą, poczuli, że tracą grunt pod nogami. Niecały rok po zdiagnozowaniu chłopca, w Ukrainie wybuchła wojna. Mama Mirona błaga o pomoc - stan dziecka jest bardzo poważny.
Magdalena Stępień nadal przebywa ze swoim synkiem Oliwierem w klinice w Izraelu. Chłopiec zmaga się z bardzo rzadką odmianą nowotworu wątroby i potrzebuje specjalistycznego leczenia. Tymczasem Magdalena Stępień los malucha powierza przede wszystkim w ręce Boga. Teraz w relacji na Instagramie opublikowała zdjęcie chłopca z różańcem w rękach.
Magdalena Stępień ciągle walczy o życie i zdrowie swojego synka Oliwiera. Ostatnio w relacji na Instgramie opublikowała zdjęcia, które wzruszają i napawają optymizmem. Przy okazji podziękowała obserwatorom za modlitwę i stwierdziła, że wiara czyni cuda. Czyżby nastąpił przełom w leczeniu malucha?
Synek Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka ma dziewięć miesięcy i walczy z nowotworem wątroby. Jakiś czas temu rozpoczął kosztowne leczenie w Izraelu, które sfinansowane zostało w głównej mierze dzięki internetowej zbiórce. Internauci zaczęli się jednak niepokoić, ponieważ Stępień od pewnego czasu nie informuje o stanie zdrowia chłopca. Teraz pojawiły się nowe wieści.
Nie żyje 8-letni Natan Gajk znany jako "Pan Torpeda". Chłopiec z Sosnowca przez trzy lata walczył z rzadkim nowotworem złośliwym. Rodzina pożegnała go pięknymi słowami.
Magdalena Stępień pod koniec zeszłego roku zniknęła z mediów społecznościowych. Teraz postanowiła wyjawić dlaczego. Jak się okazuje, u jej półrocznego synka Oliwiera zdiagnozowano nowotwór, a konkretnie bardzo rzadki guz wątroby. W poruszającym poście na Instagramie Magdalena Stępień napisała, że wraz z dzieckiem rozpoczyna walkę o jego życie.
Wstydzi się, że z każdą chemią coraz bardziej traci słuch, że traci wzrok. Wstydzi się łysej głowy. Wstydzi się kabelków, które z niego wystają. Natan cierpi, ale walczy. W końcu jest Panem Torpedą.
Dziś 8-letnia Claire nie wyróżnia się na tle swoich rówieśniczek. Uśmiechnięta, radosna, pełna energii i pasji. Na pierwszy rzut oka nie widać, ile już przeszła. Jej historię zdradza tylko kilka blizn.
Pięcioletni Charlie Proctor zmarł w ramionach swojej mamy po dwuletniej walce z nowotworem. W zeszłym miesiącu lekarze powiedzieli jego rodzinie, że zostało mu kilka dni życia. Pomimo ich wysiłków, nie udało im się uzbierać nawet połowy kwoty potrzebnej na uratowanie chłopca.