Godzina piąta rano to godzina najbardziej dramatycznych ludzkich dylematów. Pospać jeszcze te dziesięć minut, czy wstać i umyć włosy? Gdzie mi się zapodział suchy szampon? Zdążę napić się kawy czy kupię ją po drodze? Ciekawe, kto zrobi dzisiaj śniadanie dzieciakom? Czy to jest już "mandatogenna" strefa parkowania czy może jeszcze nie? Kiedy myślę o porankach Anny Wintour, która ma opinię osoby zrywającej się z łóżka o piątej i do 6:45 grającej w tenisa, by potem mieć całe mnóstwo czasu na układanie swojego idealnego boba, to zaczynam się zastanawiać, z jakiej planety pochodzi i czy nie zrobiłaby na niej trochę miejsca i dla mnie.