Tak się pracuje w "aptece sumienia". Tu ellaOne po prostu się nie zamawia
– Nie zamawia się, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Tak mi powiedziano – opowiada Paulina, farmaceutka z kilkuletnim stażem, która pracuje w jednej z warszawskich aptek. Okazuje się, że nie trzeba używać wyrażenia "klauzula sumienia" i głośno przekonywać do swoich racji, by uniemożliwiać kobietom dostęp do antykoncepcji hormonalnej. Zwykle odbywa się to po cichu. Tak, by nikt postronny się nie zorientował, że to jedna z "tych" aptek.
09.08.2017 | aktual.: 11.06.2018 15:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy Paulina zaczynała pracę, od razu zapytała współpracowników o stosunek do ellaOne. Nie dlatego, by uważała ją za jakiś szczególnie kontrowersyjny lek. Wbrew przekonaniu części społeczeństwa z medycznego punktu widzenia nie jest to środek wczesnoporonny, ale zapobiegający zajściu w ciążę. – EllaOne opóźnia lub wstrzymuje owulację, dlatego nie dochodzi do zapłodnienia. Jeśli jajo zagnieździ się już w ściance macicy, to ta tabletka go nie usunie. Dlatego czas przyjęcia tego leku jest taki ważny – tłumaczy farmaceutka.
Nie mogła jednak o ellaOne nie zapytać – w całej Polsce trwały właśnie manifestacje kobiet, w których starały się uświadomić społeczeństwu i rządzącym, że krucjata przeciwko tej tabletce jest czymś uderzającym w prawa kobiet i pozbawionym racjonalnych przesłanek.
– W pierwszym czy drugim tygodniu pracy zapytałam o tabletkę kolegę technika, z którym miałam dyżur. Odpowiedział, że nie sprzedają jej ze względu na brak zainteresowania. Tłumaczył, że do ich apteki po prostu nie przychodzą osoby pytające o ellaOne. To młode osiedle, z mnóstwem małżeństw starających się o dziecko. Nie było ani słowa o poglądach – relacjonuje Paulina.
Rzeczywiście w ciągu kolejnych trzech miesięcy tylko jedna osoba chciała kupić tabletkę "dzień po", więc farmaceutka założyła, że to co mówił jej kolega, było prawdą.
– Czy ta osoba ją kupiła? – pytam.
– Nie, nie kupiła jej u nas – odpowiada.
– W czerwcu zjawiła się w naszej aptece para ankieterów, mieli ze sobą kartkę na podkładkę. Kobieta podeszła do mnie i zapytała, czy mamy ellaOne. Odparłam, że nie, ale możemy zamówić ją na następny dzień. Tak to działa – przyszła około 14, o tej godzinie nie można już zamówić leku na wieczór, ale na następny dzień jak najbardziej – kontynuuje opowieść farmaceutka.
Ankieterzy po chwili wyszli. Wówczas kolega-technik postanowił uchylić rąbka tajemnicy co do właściwego powodu braku ellaOne w aptece.
– Dobrze, że nie trafiło na mnie, bo ja bym im nie zamówił – powiedział do zszokowanej farmaceutki. – Kiedy zapytałam, dlaczego, usłyszałam, że tu nigdy się jej nie zamawiało. Nie robił tego ani kierownik, ani magistrowie farmacji, ani technicy. Dodał, że to sprzeczne z jego przekonaniami religijnymi i on by ellaOne nie sprzedał.
Najpierw powiedziałby pacjentce, że jej nie mają i ją zwodził, bo tak jest najłatwiej. W końcu taka osoba i tak zdecydowałaby się na poszukanie leku gdzieś indziej. Tak to się właśnie odbywa – bez kamer telewizyjnych i światopoglądowych deklaracji, po cichu. Obejść prawo jest łatwiej, niż myślimy.
Dopytuję, jak to było w przypadku osoby, która niedawno chciała kupić u nich pigułkę "dzień po".
– Oczywiście nie mieliśmy jej na stanie, ale również ja ją obsługiwałam i chciałam ją zamówić. Nawet ją przeprosiłam, bo jednak powinniśmy taki lek mieć. Ta pacjentka jednak zrezygnowała i kupiła ją gdzieś indziej. Jak mówiłam, tu liczy się czas.
– Co ciekawe, z podobnym traktowaniem nie spotyka się tutaj inny lek, arthrotec, o którym wiem, że pacjentki mają czasami problem z realizacją recepty – zauważa farmaceutka. – Jest to lek, który bywa czasami przepisywany przez lekarzy właśnie jako środek poronny. – Kobieta sprawdza w systemie. – Widzi pani, jest, bez żadnego problemu.
Art. 123 kodeksu wykroczeń stanowi: Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.
Za uniemożliwienie zakupu leku farmaceucie grozi nawet 5 tys. grzywny.
– Obecnie mam wrażenie, że konsekwencje niesprzedawania ellaOne są żadne. Oczywiście ktoś może zgłosić skargę do Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego, ale jak często się to zdarza? Technicy nie boją się wcale, bo co im zrobią? Przecież nie odbierze się im prawa do wykonywania zawodu. Co najwyżej mogą zostać zwolnieni – stwierdza Paulina.
Farmaceutka nie mówi o swoich przekonaniach religijnych. Są one nieistotne, kiedy wykonuje swoje obowiązki zawodowe. – Każdy ma prawo decydować o sobie, swoim ciele. I nie sądzę, by farmaceuta był uprawniony do podejmowania tego typu decyzji za kogoś innego. To sumienie pacjenta, nie nasze – mówi farmaceutka.
Tabletka ellaOne, którą, jako jedyny środek antykoncepcji hormonalnej w Polsce można było kupić bez recepty od 2015 roku, wróciła na listę leków na receptę 23 lipca 2017.