Takie fantazje seksualne mają Polki. Zdradza, czego im brakuje
Caro Bukowski to pseudonim autorki zbioru opowiadań erotycznych "Rozkosz. Książka do czytania jedną ręką". – Nie znoszę powieści erotycznych, które są niepotrzebnie rozwleczone. Chcę intensywności, "mięsa", inspiracji, informacji, dobrej literatury – mówi.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Pogadamy o seksie?
Caro Bukowski: Najpierw należałoby zapytać, czym ten seks jest. Gdybyśmy odwołali się do cielesności, seks będzie – najprościej – pocieraniem o siebie różnych powierzchni ciała, zbiorem reakcji fizjologicznych i biologicznych. Tymczasem seks to gigantyczne uniwersum. Dla jednych seks to władza, dla innych porozumienie, dla jeszcze innych seks równa się prokreacja.
A dla ciebie czym jest?
Dla mnie seks to życie. Tak jak jeden z bohaterów mojego ulubionego serialu "Ted Lasso" mówi: "Football is life". To, co o seksie mówimy i myślimy, jest gigantyczną informacją na temat nas samych, choć nasze podejście do seksu może się też przecież zmieniać przez całe życie. Teraz zależy mi zwłaszcza na mówieniu o seksualnym mindfulness, żebyśmy wszyscy zobaczyli, jak dużo rzeczy zaklętych jest wokół sensualności, intymności, cielesności. I że właściwie wszystko siedzi w głowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tropisz sceny erotyczne w powieściach?
Ja w ogóle tropię erotykę w ludziach, ale w powieściach również. Szukam, znajduję i ciągle mi mało. Uważam,że brakuje dobrych technicznych opisów seksu. To jest coś, czego ja jako kobieta 20-letnia nie miałam. Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem dzisiaj, nie musiałabym zmagać się z niespełnieniem i seksem po prostu złym. Byłabym bardzo szczęśliwa.
Wszyscy chcemy doświadczać przyjemności.
O, nie, absolutnie się z tym stwierdzeniem nie zgadzam! Są osoby wychowane w lęku przed przyjemnością, konserwatywne. Albo takie, które patrzą na seks przez filtr pornografii, co bardzo je ogranicza w prawdziwym życiu. Dlatego chcę przywrócić radość z seksu poprzez literaturę i wyobraźnię. Sceny opisuję instruktażowo – podpowiadam, gdzie dotknąć, possać, nachuchać – choć wiele można sobie dopowiedzieć samemu.
Wszystko jest bardzo inkluzywne: podkreślam, że są różne ciała i różne pragnienia. Ale jeśli uważasz, że każdy chce doświadczyć ekstatycznej czy cielesnej przyjemności, to powiem ci, że nie. Ze statystyk wynika, że zainteresowanie seksem spada. Ludzie są zbyt zmęczeni, zestresowani, zarobieni, boją się, że coś nie będzie wyglądało dobrze, nie wyjdzie. Mężczyźni obawiają się, że ich partnerkom to, co robią, nie będzie się podobało. A przecież seks to też mistyczne połączenie, tylko ma cenę: trzeba się nie bać bliskości.
Niewątpliwie mamy teraz modę na powieści erotyczne. Czułaś jednak niedosyt?
Przede wszystkim nie znoszę powieści erotycznych, które są niepotrzebnie rozwleczone. Chcę kondensacji, intensywności, "mięsa", inspiracji, informacji, dobrej literatury. Te powieści erotyczne, które są już na rynku, są…
Byle jakie.
Tak, super byle jakie. Bywają też superprzemocowe. Oczywiście kobiety mają prawo mieć przemocowe fantazje. Już w latach 50. w Stanach Zjednoczonych robiono badania, dlaczego kobiety marzą o byciu przymuszoną do seksu. Okazało się, że gdy na seks nie możemy sobie "pozwolić" w głowie, łatwiej fantazjować o tym, że ktoś nam "go robi" – ja wtedy nie jestem "grzeszna".
Do tego fantazja o poddaniu jest też użyteczna: kobiety na co dzień muszą podejmować mnóstwo decyzji, dużo nadzorować, kontrolować, załatwić, a nie są za to doceniane, noszone na rękach, bynajmniej. A mężczyźni wcale nie są silni. Co sprawia, że pragniemy, aby przyszedł taki zdecydowany, zaradny, ogarniający, pożądający i nas po prostu wziął. Żebyśmy raz to nie my musiały myśleć, jak to zrobić, tylko żeby partner przejął inicjatywę. Dlatego rozumiem przemocowe fantazje i opisy w książkach, ale chciałam zaproponować coś innego. Coś, co jest prawie pornografią, ale jednocześnie poezją. Chciałam połechtać nasze ciała i mózgi.
Czego według ciebie szuka w seksie kobieta XXI wieku?
Nie wiem wszystkiego o wszystkich, ale możemy opierać się na statystykach. Np. z badania "Seksualna mapa Polski" wynika, że Polki mają bardzo ograniczone fantazje – to nie jest oceniające, ale faktycznie jest ich ze trzy, podczas gdy podstawowa to "seks z innym mężczyzną niż partner". Nie dziwię się, bo skoro świata uczymy się z książek i filmów – a te oprócz przemocowych złych powieści lub porno nie istnieją – to trudno puścić wodze fantazji.
Porno? Kobiety oglądają to samo, co mężczyźni, choć pornografia robiona jest głównie pod kątem mężczyzn i chyba już nawet nie dla nich. Wyświetleniami na stronach pornograficznych kierują algorytmy, co sprawia, że – jak mówi badaczka pornografii dr Ewa Stusińska – są tam cztery osoby i aligator. To straszne. Czemu nikt nie powie, jak wspaniale jest całować się przez cztery godziny? Tak, seks wymaga czasu, przestrzeni i uważności jak każda przyjemność – kąpiel, jedzenie, czytanie, słuchanie muzyki, jazda motocyklem…
Dlatego ja się cieszę z takich książek jak twoja.
Dzięki. Ponieważ piszę pod pseudonimem, nie dostaję dużo wiadomości od czytelniczek i czytelników. Piszą do mnie ci, którzy mnie znają i wiedzą, że Caro to ja, ale oni raczej nie są obiektywni. Myślisz sobie: "Chwalą, bo mnie lubią", klasyczny impostor (śmiech). Od znajomej dostałam wiadomość: "Tego nie da się czytać". Zamarłam, strasznie się przejęłam. A ona dopisała: "Nie da się czytać, bo przeczytaliśmy z mężem parę wybranych zdań ze środka i od razu chcieliśmy się kochać. Będziemy tę książkę czytać bardzo długo" (śmiech). To było piękne, ale możesz sobie wyobrazić, jak się przestraszyłam.
Wyobrażam sobie… A wracając do pisania pod pseudonimem – czemu się na to zdecydowałaś?
Polska jest krajem, w którym seks wciąż stanowi tabu, ludzie często niezdrowo się nim ekscytują – bo można przecież też zdrowo! Ja zarabiam na życie w innej dziedzinie. Nie chciałam doświadczyć "slut-shamingu". Być oceniana przez pryzmat tego, co mam w głowie. Wiem, że kobiety, które na co dzień zajmują się seksualnością, odbierają po nocy niechciane telefony, incele wypisują im różne wiadomości. A ja chcę spokoju. Nie chcę być własnością wszystkich, odpowiadać na niekończące się pytania. Nie chcę, aby ludzie oceniali mnie: za chuda, za gruba, za brzydka, za stara, nie te włosy, nie te zęby itp. Napisałam książkę, żeby ludzie się nią bawili. Inna ważna rzecz jest taka, że opowiadania są w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Miałam pytania od kolegów, czy mogą się do mnie masturbować…
Czyli na razie spotkań autorskich z tobą nie będzie?
Dziękuję, ale nie. Bawcie się dobrze sami.
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski