Zgodziła się na seks podtrzymujący. "Ból odczuwam nawet kilka dni później"

Zgodziła się na seks podtrzymujący. "Ból odczuwam nawet kilka dni później"

Uprawiając seks podtrzymujący, dajemy się uprzedmiotowić - zdjęcie ilustracyjne
Uprawiając seks podtrzymujący, dajemy się uprzedmiotowić - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Ghislain & Marie David de Lossy
Sara Przepióra
10.02.2024 16:47

Co zrobić, gdy ogień w związku wygasa? Niektóre osoby uważają, że jedną z metod jest seks podtrzymujący. - Uprawiając go, zakładamy, że stosunek fizyczny jest obowiązkowy w utrzymaniu satysfakcjonującej relacji. Dajemy się uprzedmiotowić - mówi Paulina Jęczmień, seksuolożka i psychoterapeutka.

"Dziewczyny, moja rada: nawet gdy nie jesteście w nastroju, to tylko 10-15 minut waszego życia" - pisała modelka Caprice Bourret, namawiając czytelniczki brytyjskiego "The Times" do uprawiania seksu podtrzymującego.

"Nie możesz mówić: jestem zmęczona, boli mnie głowa" - słowa gwiazdy wywołały niemały skandal. Otworzyły także szerszą dyskusję na temat świadomej zgody na seks, bowiem metoda promowana przez Bourret może wyrządzić krzywdę psychiczną i fizyczną osobie, która zmusza się do stosunku.

- Seks na siłę boli, ale i tak się do niego zmuszam. Na chwilę się wyłączam, myślę o innych sprawach - po prostu czekam, aż to się skończy. W małżeństwie przecież seks to podstawa - stwierdza 31-letnia Katarzyna.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Czuję się źle w trakcie i po stosunku"

- Odkąd urodziłam dziecko, nie mam ochoty na seks. Zmuszam się do stosunku z mężem od dwóch lat - mówi Katarzyna. Kobieta przyznaje, że zanim zaszła w ciążę, uprawiała seks regularnie. - Nigdy nie miałam ogromnych potrzeb seksualnych, ale ochotę na seks odczuwałam od czasu do czasu. Teraz za każdym razem zmuszam się do tego, kiedy widzę, że mąż ma taką potrzebę, a miewa ją często - wyznaje.

Katarzyna stara się zaspokoić potrzeby męża, choć gdy zmusza się do seksu, odczuwa dyskomfort i ból. - Czuję się źle w trakcie i po stosunku. Ból odczuwam nawet kilka dni później. Często udaję, że dochodzę, żeby jak najszybciej skończyć seks. Zmuszam się do tego co najmniej raz w tygodniu, ale przyjemniej czuję się spokojna o to, że mąż nie szuka wrażeń u innej kobiety - opisuje.

Rozmowa z partnerem nie wchodzi zdaniem Katarzyny w grę. Kobieta za bardzo boi się reakcji partnera. - Nie mam pojęcia, jak zareaguje, i nie wiem, czy chcę się przekonać. Najbardziej obawiam się tego, że odejdzie, bo nie będzie miał w małżeństwie tego, czego oczekuje. Dlatego wolę przecierpieć tę krótką chwilę - opowiada.

O swoich problemach kobieta opowiedziała ginekolożce podczas ostatniej wizyty kontrolnej w gabinecie. Do tamtej pory nie dzieliła się swoimi doświadczeniami ze specjalistami. - Jak tylko przyznałam, co czuję podczas seksu, lekarka skierowała mnie do seksuolożki. Wciąż się waham, czy iść. Jeśli się zdecyduję, to na pewno bez wiedzy męża - podkreśla Katarzyna.

Uprawiając seks podtrzymujący, dajemy się uprzedmiotowić

Paulina Jęczmień, seksuolożka i psychoterapeutka, tłumaczy, że każdy związek powinien opierać się na własnych, indywidualnie ustalanych i obustronnie akceptowanych normach partnerskich. Ich ważnym elementem są granice, także te stawiane w sferze seksualnej. Oznacza to, że partnerzy każdorazowo i świadomie wyrażają zgodę na seks.

- Nawet w długim formalnym lub nieformalnym związku, świadoma zgoda na seks powinna być wyrażona przez obie strony za każdym razem. W dowolnym momencie można ponadto tę zgodę wycofać, nawet w trakcie. Dlatego seks podtrzymujący nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ bagatelizuje istotę świadomej zgody i granic, do których ma prawo każdy człowiek w zdrowej relacji. Uprawiając go, zakładamy, że stosunek fizyczny jest obowiązkowy w utrzymaniu satysfakcjonującej relacji. Dajemy się uprzedmiotowić - zaznacza ekspertka.

Seksuolożka podkreśla, że relacja partnerska to więcej niż seks, a intymność nie jest tylko penetracją - to także inne formy bliskości. - Seks podtrzymujący spłyca relację i istotę świadomego pozostawania w związku jako podmiot, zamieniając nas w element zaspokajający popędy seksualne osoby partnerskiej - dodaje.

Utrzymać związek za wszelką cenę

Chęć zaspokojenia potrzeb seksualnych partnera zdominowała związek Dominiki. 27-latka przez rok trwała w toksycznym związku, zmuszając się do seksu, aby utrzymać zainteresowanie mężczyzny. - Dzisiaj nie mogę uwierzyć, że zgadzałam się na takie traktowanie. Myślałam, że trafiłam na idealnego faceta i powinnam utrzymać związek za wszelką cenę - wyznaje.

Na początku związku partner Dominiki był troskliwy, czuły i dbał o to, aby kobieta czuła się w relacji komfortowo. Wszystko zmieniło się, gdy postanowili zamieszkać razem. - Stało się to bardzo szybko, bo już po trzech miesiącach znajomości. Oboje czuliśmy, że nie ma co zwlekać z decyzją. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, wyznawaliśmy te same wartości. W łóżku też było super. Do czasu - opowiada Dominika.

- Gdy zaczęliśmy być ze sobą na co dzień, szybko okazało się, że jego potrzeby seksualne są znacznie większe od moich. Dla mnie seks trzy razy w tygodniu był już sporym wyzwaniem. On chciał go uprawiać kilka razy na dzień - dodaje.

Dominika postanowiła porozmawiać z partnerem i wyznaczyć granice. Spokojna wymiana zdań zamieniła się w kłótnię. - Powiedział mi wprost, że jeśli nie będę chciała uprawiać seksu, to znajdzie sobie inną. Powinna była mi się zapalić w głowie czerwona lampka, ale nie potrafiłam zrezygnować z tego związku. Zależało mi na nim. Czułam wtedy, że to ten jedyny - wspomina.

Sposobem Dominiki na utrzymanie związku, były częste i wymuszone zbliżenia z partnerem. - Kochaliśmy się wtedy, kiedy on tego chciał. Nawet gdy nie miałam ochoty, zmuszałam się do seksu. Im dłużej to trwało, tym gorzej znosiłam stosunki - fizycznie i psychicznie. Bolało mnie podbrzusze i jajniki. Do tego czułam się coraz gorzej psychicznie. Odrzucało mnie również coraz bardziej od kontaktów fizycznych z partnerem. Na myśl o seksie dostawałam gęsiej skórki - mówi.

Z toksycznej relacji pomogła wyrwać się Dominice przyjaciółka. - To ona zauważyła, że jest ze mną coraz gorzej. Szczera rozmowa otworzyła mi oczy i zmotywowała do działania. Zerwanie nie przyszło mi łatwo. Przepłakałam wiele nocy, próbowałam niejednokrotnie do niego wrócić. Teraz cieszę się, że udało mi się wyrwać z tego związku. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę się w taki sposób wykorzystywać - kwituje.

Seks podtrzymujący niesie za sobą konsekwencje

Jak wyjaśnia Paulina Jęczmień, zmuszając się do seksu podtrzymującego, możemy zniechęcić się do zbliżeń z osobą partnerską. Seks uprawiamy bowiem nie z chęci, ale dlatego, że czujemy się zobowiązani. - Przy regularnym seksie podtrzymującym może pojawić się także poczucie bycia wykorzystanym, co w konsekwencji niekiedy niesie ze sobą ryzyko traum - mówi seksuolożka.

Niektórzy wybierają seks podtrzymujący na metodę zbudowania intymności z osobą partnerską. Istnieją jednak znacznie zdrowsze metody na utrzymanie namiętności w związku.

- Taką alternatywą jest umawianie się na randki. Dzięki takim wyczekanym wieczorom sam na sam wydłużamy grę wstępną, pobudzamy fantazję i być może będziemy bardziej chętni na seks, bez prób zmuszania się do zbliżeń. Pamiętajmy, że w budowaniu intymności, uprawianie seksu to sprawa drugorzędna. Rozmawiajmy ze sobą, bądźmy blisko, spędzajmy jakościowy czas we dwoje. To niektórym parom wystarczy. Każdy związek jest inny i każdy oparty jest na ustalanych indywidualnie normach partnerskich - podsumowuje ekspertka.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta