Zgodziła się na seks podtrzymujący. "Ból odczuwam nawet kilka dni później"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Co zrobić, gdy ogień w związku wygasa? Niektóre osoby uważają, że jedną z metod jest seks podtrzymujący. - Uprawiając go, zakładamy, że stosunek fizyczny jest obowiązkowy w utrzymaniu satysfakcjonującej relacji. Dajemy się uprzedmiotowić - mówi Paulina Jęczmień, seksuolożka i psychoterapeutka.
"Dziewczyny, moja rada: nawet gdy nie jesteście w nastroju, to tylko 10-15 minut waszego życia" - pisała modelka Caprice Bourret, namawiając czytelniczki brytyjskiego "The Times" do uprawiania seksu podtrzymującego.
"Nie możesz mówić: jestem zmęczona, boli mnie głowa" - słowa gwiazdy wywołały niemały skandal. Otworzyły także szerszą dyskusję na temat świadomej zgody na seks, bowiem metoda promowana przez Bourret może wyrządzić krzywdę psychiczną i fizyczną osobie, która zmusza się do stosunku.
- Seks na siłę boli, ale i tak się do niego zmuszam. Na chwilę się wyłączam, myślę o innych sprawach - po prostu czekam, aż to się skończy. W małżeństwie przecież seks to podstawa - stwierdza 31-letnia Katarzyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czuję się źle w trakcie i po stosunku"
- Odkąd urodziłam dziecko, nie mam ochoty na seks. Zmuszam się do stosunku z mężem od dwóch lat - mówi Katarzyna. Kobieta przyznaje, że zanim zaszła w ciążę, uprawiała seks regularnie. - Nigdy nie miałam ogromnych potrzeb seksualnych, ale ochotę na seks odczuwałam od czasu do czasu. Teraz za każdym razem zmuszam się do tego, kiedy widzę, że mąż ma taką potrzebę, a miewa ją często - wyznaje.
Katarzyna stara się zaspokoić potrzeby męża, choć gdy zmusza się do seksu, odczuwa dyskomfort i ból. - Czuję się źle w trakcie i po stosunku. Ból odczuwam nawet kilka dni później. Często udaję, że dochodzę, żeby jak najszybciej skończyć seks. Zmuszam się do tego co najmniej raz w tygodniu, ale przyjemniej czuję się spokojna o to, że mąż nie szuka wrażeń u innej kobiety - opisuje.
Rozmowa z partnerem nie wchodzi zdaniem Katarzyny w grę. Kobieta za bardzo boi się reakcji partnera. - Nie mam pojęcia, jak zareaguje, i nie wiem, czy chcę się przekonać. Najbardziej obawiam się tego, że odejdzie, bo nie będzie miał w małżeństwie tego, czego oczekuje. Dlatego wolę przecierpieć tę krótką chwilę - opowiada.
O swoich problemach kobieta opowiedziała ginekolożce podczas ostatniej wizyty kontrolnej w gabinecie. Do tamtej pory nie dzieliła się swoimi doświadczeniami ze specjalistami. - Jak tylko przyznałam, co czuję podczas seksu, lekarka skierowała mnie do seksuolożki. Wciąż się waham, czy iść. Jeśli się zdecyduję, to na pewno bez wiedzy męża - podkreśla Katarzyna.
Uprawiając seks podtrzymujący, dajemy się uprzedmiotowić
Paulina Jęczmień, seksuolożka i psychoterapeutka, tłumaczy, że każdy związek powinien opierać się na własnych, indywidualnie ustalanych i obustronnie akceptowanych normach partnerskich. Ich ważnym elementem są granice, także te stawiane w sferze seksualnej. Oznacza to, że partnerzy każdorazowo i świadomie wyrażają zgodę na seks.
- Nawet w długim formalnym lub nieformalnym związku, świadoma zgoda na seks powinna być wyrażona przez obie strony za każdym razem. W dowolnym momencie można ponadto tę zgodę wycofać, nawet w trakcie. Dlatego seks podtrzymujący nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ bagatelizuje istotę świadomej zgody i granic, do których ma prawo każdy człowiek w zdrowej relacji. Uprawiając go, zakładamy, że stosunek fizyczny jest obowiązkowy w utrzymaniu satysfakcjonującej relacji. Dajemy się uprzedmiotowić - zaznacza ekspertka.
Seksuolożka podkreśla, że relacja partnerska to więcej niż seks, a intymność nie jest tylko penetracją - to także inne formy bliskości. - Seks podtrzymujący spłyca relację i istotę świadomego pozostawania w związku jako podmiot, zamieniając nas w element zaspokajający popędy seksualne osoby partnerskiej - dodaje.
Utrzymać związek za wszelką cenę
Chęć zaspokojenia potrzeb seksualnych partnera zdominowała związek Dominiki. 27-latka przez rok trwała w toksycznym związku, zmuszając się do seksu, aby utrzymać zainteresowanie mężczyzny. - Dzisiaj nie mogę uwierzyć, że zgadzałam się na takie traktowanie. Myślałam, że trafiłam na idealnego faceta i powinnam utrzymać związek za wszelką cenę - wyznaje.
Na początku związku partner Dominiki był troskliwy, czuły i dbał o to, aby kobieta czuła się w relacji komfortowo. Wszystko zmieniło się, gdy postanowili zamieszkać razem. - Stało się to bardzo szybko, bo już po trzech miesiącach znajomości. Oboje czuliśmy, że nie ma co zwlekać z decyzją. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, wyznawaliśmy te same wartości. W łóżku też było super. Do czasu - opowiada Dominika.
- Gdy zaczęliśmy być ze sobą na co dzień, szybko okazało się, że jego potrzeby seksualne są znacznie większe od moich. Dla mnie seks trzy razy w tygodniu był już sporym wyzwaniem. On chciał go uprawiać kilka razy na dzień - dodaje.
Dominika postanowiła porozmawiać z partnerem i wyznaczyć granice. Spokojna wymiana zdań zamieniła się w kłótnię. - Powiedział mi wprost, że jeśli nie będę chciała uprawiać seksu, to znajdzie sobie inną. Powinna była mi się zapalić w głowie czerwona lampka, ale nie potrafiłam zrezygnować z tego związku. Zależało mi na nim. Czułam wtedy, że to ten jedyny - wspomina.
Sposobem Dominiki na utrzymanie związku, były częste i wymuszone zbliżenia z partnerem. - Kochaliśmy się wtedy, kiedy on tego chciał. Nawet gdy nie miałam ochoty, zmuszałam się do seksu. Im dłużej to trwało, tym gorzej znosiłam stosunki - fizycznie i psychicznie. Bolało mnie podbrzusze i jajniki. Do tego czułam się coraz gorzej psychicznie. Odrzucało mnie również coraz bardziej od kontaktów fizycznych z partnerem. Na myśl o seksie dostawałam gęsiej skórki - mówi.
Z toksycznej relacji pomogła wyrwać się Dominice przyjaciółka. - To ona zauważyła, że jest ze mną coraz gorzej. Szczera rozmowa otworzyła mi oczy i zmotywowała do działania. Zerwanie nie przyszło mi łatwo. Przepłakałam wiele nocy, próbowałam niejednokrotnie do niego wrócić. Teraz cieszę się, że udało mi się wyrwać z tego związku. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę się w taki sposób wykorzystywać - kwituje.
Seks podtrzymujący niesie za sobą konsekwencje
Jak wyjaśnia Paulina Jęczmień, zmuszając się do seksu podtrzymującego, możemy zniechęcić się do zbliżeń z osobą partnerską. Seks uprawiamy bowiem nie z chęci, ale dlatego, że czujemy się zobowiązani. - Przy regularnym seksie podtrzymującym może pojawić się także poczucie bycia wykorzystanym, co w konsekwencji niekiedy niesie ze sobą ryzyko traum - mówi seksuolożka.
Niektórzy wybierają seks podtrzymujący na metodę zbudowania intymności z osobą partnerską. Istnieją jednak znacznie zdrowsze metody na utrzymanie namiętności w związku.
- Taką alternatywą jest umawianie się na randki. Dzięki takim wyczekanym wieczorom sam na sam wydłużamy grę wstępną, pobudzamy fantazję i być może będziemy bardziej chętni na seks, bez prób zmuszania się do zbliżeń. Pamiętajmy, że w budowaniu intymności, uprawianie seksu to sprawa drugorzędna. Rozmawiajmy ze sobą, bądźmy blisko, spędzajmy jakościowy czas we dwoje. To niektórym parom wystarczy. Każdy związek jest inny i każdy oparty jest na ustalanych indywidualnie normach partnerskich - podsumowuje ekspertka.
Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski