Tata - niania

Tata - niania

Tata - niania
05.03.2008 12:25, aktualizacja: 30.05.2010 11:55

Niektórzy ojcowie mogliby zajmować się swoim dzieckiem latami, podczas gdy żona pracuje. Zdarzają się też tacy, którzy szybko mają dosyć pieluch, płaczu, wypluwanych na czyste koszule zupek...

Matka, która rezygnuje z własnej kariery na rzecz wychowywania dziecka, to zjawisko jak najbardziej naturalne, zrozumiałe i mało kto zastanawia się nad tym, czy jest jej z tym dobrze. Gdy taką samą decyzję podejmuje ojciec, wtedy zaczynają się pytania, czy na pewno wie, co robi. Padają słowa niedowierzania, a niektórzy z politowaniem pukają się w głowę. Czy on czasem nie zwariował?

Tymczasem coraz więcej panów chce sprawdzić się w roli ojca spędzając z dzieckiem czas nie tylko w weekendy i w czasie wyrwanych między pracą a snem chwil. Gdy mama idzie rano do pracy, tata z poświęceniem robi jej kanapki, potem przewija niemowlaka czy też przygotowuje starszaka do szkoły lub przedszkola. Dlaczego to robią? Bo kochają swoje dzieci, bo chcą tego, a niektórzy, a może jest ich większość, ponieważ takie rozwiązanie jest bardziej opłacalne dla budżetu rodziny.

Wielu ojców, tak jak Marcin, z którym udało mi się porozmawiać podczas jednego z jego codziennych spacerów z dzieckiem, ma swoją pracę, którą może wykonywać w domu. Dziecko, chociaż utrudnia wykonywanie zawodowych obowiązków, to ich jednak nie wyklucza. To na Marcina spada więc ciężar zajmowania się rocznym synkiem, on dba o jego potrzeby, wozi do lekarza, wie, kiedy trzeba kupić nową paczkę pieluch czy kaszki. Nie znaczy to, że żona w ogóle nie interesuje się dzieckiem. Gdy wraca po pracy do domu, to ona zajmuje się maluchem, tak by jej mąż mógł odetchnąć, czy popracować. Kiedy odpoczywają? Wieczorami i w weekendy. „Do wszystkiego można się przyzwyczaić! Tym bardziej, że samo przebywanie z dzieckiem nie jest aż takie męczące. Rzadko gotuję, raczej zamawiam jedzenie, pranie wstawia żona, a sprząta pani, która przychodzi 2-3 razy w tygodniu. Ja tylko ogarniam – śmieje się. - Da się wytrzymać”.

Podczas spacerów po skwerach i parkach często można spotkać ojców na wychowawczym. Okazuje się, że większość wybrała takie rozwiązanie ze względu na pieniądze. Bardzo często są to faceci albo na bezrobociu, albo też z tzw. wolnym zawodem, albo żona przed ciążą pracowała np. w korporacji i dużo więcej zarabiała. Niektórych gryzą wyrzuty sumienia - ojciec się nim w dzieciństwie nie zajmował, więc on to chce wynagrodzić dziecku swoją obecnością.

Czy są z tego zadowoleni? Większość tak, chociaż są i tacy, którzy marzą o tym, by nigdy nie wrócić do tego, co przeżyli. Na forum internetowym „Wychowanie” wypowiadają się i jedni i drudzy. Niektórzy dopiero po takiej „przygodzie” zaczęli doceniać trudną rolę matki i żony, która musiała zajmować się i dzieckiem i domem. Inni mogliby zajmować się maluchem latami - byle nie pracować. Zdarzają się też tacy, którzy z przyjemnością wrócili do obowiązków zawodowych i zrzucili te domowe na żonę, czy opiekunkę. Mieli dosyć pieluch, płaczu, wypluwanych na czyste koszule zupek...

Pracujące żony są wdzięczne swoim partnerom i cieszą się, że mogą rozwijać się nie martwiąc się przy tym o dziecko, które jest przecież pod dobrą opieką. Inaczej jest z otoczeniem, które bardzo często nieprzychylnie patrzy na takie „wariactwa”. Chociaż jest to zjawisko budzące coraz mniej kontrowersji, to jednak ojcowie na wychowawczym muszą znosić niewybredne docinki kolegów, często także członków rodziny. Niezadowolone z takiego obrotu sprawy są niektóre matki, które uważają, że ich synowie nie powinni „bawić się w dom, ale mają zabrać się za prawdziwą, męską robotę”. Jednak wszyscy powoli przyzwyczajają się do tego, że rodzicielstwo nie jest jednostronne, a dziecko, które jest wychowywane przede wszystkim przez ojca, nie traci niczego. Przecież nikt nie zadba o maleństwo tak dobrze jak kochający, odpowiedzialny rodzic. Bez względu na to, czy to tata czy mama.

Decyzja o takim obrocie sprawy podejmowana jest wspólnie i po długich przemyśleniach oraz wielogodzinnych rozmowach. Nie jest to łatwa sprawa. Nie każdy tata ma wystarczająco dużo cierpliwości i chęci, by spędzać całe dnie w domu z dzieckiem. Nie każdy ma również siły i nie wszyscy godzą się na porzucenie własnej zawodowej kariery. Podobnie ma się jednak sprawa z matkami, tylko że ich najczęściej nikt nie pyta, czy wolą zostać w domu, czy pracować. Tymczasem dziecko ma oboje rodziców, nie tylko matkę.

Źródło artykułu:WP Kobieta