Te kobiety odkryły, że spotykają się z tym samym mężczyzną. Tak wyglądała ich zemsta
Niektóre z nas chciałyby przeżyć przygodę jak z komedii romantycznej – ona go spotyka, potem pojawia się rywalka, ale wszystko kończy się na ślubnym kobiercu. Magda, dwudziestolatka z Łukowa, przeżyła taką historię. Z tym, że w jej przypadku było dużo bardziej melodramatycznie.
– Nie wszystko złoto, co się świeci – powtarza kilka razy kobieta. Kiedy jako dwudziestolatka poznała na jednej z imprez wysokiego, przystojnego i w dodatku "bardzo miłego" mężczyznę, pomyślała: to jest to. Dramatycznych scen, na które miał przyjść czas później, nie zapowiadał ani jego miły uśmiech, ani troska, jaką jej okazywał.
– Po trzech, czterech dniach zaprosiłam go na kawę. Przyszedł, zaczęliśmy się spotykać – wspomina dziewczyna, w tych dwóch zdaniach ujmując kilka tygodni niepewności, motylków w brzuchu, a potem dwa lata związku.
Powinna być bardziej czujna, ale czy można tłumaczyć zakochanej osobie, by używała głowy, a nie serca? – Już na samym początku zdarzyło się coś dziwnego. Byłyśmy u niego, przyszła w odwiedziny jego siostra i powiedziała do mnie: "cześć Ania". Wtedy pojawiła się pierwsza myśl, że być może jest ktoś jeszcze w życiu mojego chłopaka – mówi dziewczyna.
Nie minęło dużo czasu, a kobieta dowiedziała się, kim była Ania. To była partnerka jej chłopaka, z którą, jak usłyszała, spotykał się przez osiem lat. Jednak przez kolejne dwa lata Magda nie miała powodów do niepokoju.
Zobacz też: Jak wytropić zdradę? Radzi Krzysztof Rutkowski
Rafał, partner Magdy, prócz miłej dla oka aparycji charakteryzował się również tym, że sezonowo wyjeżdżał do pracy za granicę. To właśnie podczas jednego z takich wyjazdów romans Ani i Rafała miał odżyć na nowo. Przez jakiś czas mężczyźnie udało się utrzymać oba związki w tajemnicy.
– Mówi na przykład, że nie może do mnie przyjechać, bo nie jest w stanie wyjechać autem z podwórka. Taki deszcz! – śmieje się dziś kobieta. Wkrótce zorientowała się, o co chodzi – pomogły telefony od… samej Ani.
– Na początku było strasznie, groziła mi – wspomina kobieta. – Raz zadzwonił jakiś chłopak, słyszałam w tle, że Ania podpowiada mu, co ma powiedzieć. Mówił mi straszne rzeczy, straszył – opowiada dziewczyna.
Związek Magdy i Rafała wisiał na włosku. Chociaż kiedy pojechała nad morze, dostała od niego jeszcze całe mnóstwo ciepłych wiadomości. "Martwię się o ciebie". "Tęsknię za tobą". "Po co tam pojechałaś?". "Wracaj" – czytała. Ale zdania nie zmieniła, dla niej to był koniec.
Zanim na zawsze pożegnała się z niewiernym partnerem, Magda postanowiła się na nim zemścić, a przynajmniej doprowadzić do konfrontacji. Pokazać Rafałowi, że wcale nie jest taki sprytny, jak mu się wydaje.
Umówiły się przy fontannie. Najpierw przyjechała Ania z nieświadomym niczego Rafałem, potem Magda z kuzynką – moralnym wsparciem dziewczyny.
– Był zszokowany, kompletnie się tego nie spodziewał – opowiada mi kobieta. Przyparty do muru mężczyzna zaczął się tłumaczyć. Że te słodkie wiadomości to z powodu "jej rodziców", bo "tak się o nią martwił". A ponieważ nie mógł znaleźć żadnych argumentów, szybko uciekł do samochodu.
– Nie wiem, czy to była udana zemsta – opowiada Magda. – W połowie spotkania Ania zaczęła się do niego przytulać i stwierdziła, że ona wygrała. Tak wygrała, dziś już są małżeństwem. Mają nawet dziecko, choć mnie Rafał mówił, że… jest bezpłodny! – śmieje się dziś z całej sytuacji kobieta.
Magda jednak wcale nie czuje się dziś przegraną. Dostała cenną lekcję od życia, by w przyszłości być bardziej ostrożną. Dziś jest też już szczęśliwą mężatką. A byłemu partnerowi – życzy wszystkiego dobrego.
Historie takie jak Magdy nie są wcale rzadkością. Statystyki pokazują, że z roku na rok coraz więcej osób przyznaje się do zdrady – w ubiegłorocznym badaniu CPS aż 39 proc. Polaków. – Wzrasta liczba tych, które oceniają siebie jako bigamistki. Motywem zdrad są nuda, ciekawość i sytuacja np. delegacja – tłumaczył seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz w studiu Wirtualnej Polski.