Tłusty czwartek - święto łasuchów
Tłusty czwartek to prawdziwa gratka dla łasuchów. W ten jeden dzień w roku, z przyzwoleniem tradycji nawet ci, którzy na co dzień dbają o linię i przestrzegają diety, z wielką radością oddają się rozkoszy smakowania tłustych, pulchnych i cieplutkich pączków i faworków.
Tłusty czwartek to prawdziwa gratka dla łasuchów. W ten jeden dzień w roku, za przyzwoleniem tradycji, nawet ci, którzy na co dzień dbają o linię i przestrzegają diety, z wielką radością oddają się rozkoszy smakowania tłustych, pulchnych i cieplutkich pączków i faworków.
Któż z nas nie lubi pączków? Jednak, ponieważ na co dzień, uchodzą za prawdziwą bombę kaloryczną, dopiero w tłusty czwartek nasze sumienie daje nam dyspensę i z radością pochłaniamy kilka, a nawet kilkanaście tych smakowitych drożdżowych smakołyków. To właśnie tego dnia przed cukierniami ustawiają się długie kolejki łakomczuchów, którzy prześcigają się w zakładach, kto zje więcej pączków. Tłusty czwartek jest bowiem niekwestionowanym świętem obżarstwa i łakomstwa.
Tłusta tradycja
Zgodnie z kalendarzem chrześcijańskim, "tłusty czwartek" jako ruchome „święto” przypada zawsze w ostatni tydzień karnawału – a konkretnie w ostatni czwartek przed Wielkim Postem. W tym roku ta smakowita data wypada 15 lutego.
Kulinarna tradycja wypiekania tłustych smakowitości swoimi początkami sięga wieku XVII, kiedy to właśnie w okresie od tłustego czwartku, po tzw. kusym wtorku, najhuczniej i najweselej bawiono się na wsiach. Tłusty czwartek, zwany też zapuśnym, czy combrowym, upływał na sutym jedzeniu i piciu. W każdym domu stoły uginały się od mięs, kiełbas, kapusty, słoniny oraz oczywiście od racuchów, pampuchów, faworków i pączków. Zanim na staropolskich stołach pojawiły się tradycyjne pączki, ich „pierwowzorem” były... smażone na smalcu wypieki z chlebowego ciasta nadziewane słoniną. Z kolei znany nam dziś pączek i podobne mu racuchy i bliny pojawiły się na naszych stołach w XVI wieku.
Jak opisywał Kitowicz – oświeceniowy pamiętnikarz obyczajów polskich – prawdziwy pączek powinien być na tyle pulchny, by po jego ściśnięciu palcami, ciasto rozciągnęło się i z powrotem wróciło do swojej pierwotnej objętości. Współczesny tradycyjny pączek karnawałowy wykonuje się zwykle z mąki, mleka, drożdży, marmolady. Odpowiednio połączone składniki ciasta rozwałkowanego i w odpowiedni sposób sklejonego wrzuca się do głębokiego tłuszczu i smaży ok. 3 minuty z każdej strony.
NASZE PRZEPISY:
Słodkie kalorie
Obyczaje związane ze świętem nakazują zjeść tego dnia przynajmniej jednego pączka – w przeciwnym razie nie będzie nam dopisywała pomyślność i powodzenie. Wierzymy lub nie, ale z wielkim smakiem tego dnia pochłaniamy całe stosy małych i dużych pączków lub faworków smakowicie posypanych cukrem pudrem. Tym bardziej, że wśród pączków jest z czego wybierać. Samo ich nadzienie pozwala znaleźć dla każdego coś smakowitego. Słodka marmolada, konfitury z różą, budyń, advocat, toffi, czekolada, owoce, biały ser.
Na pięknie złotej powierzchni pączka też można znaleźć swoje ulubione dodatki – cukier puder, skórkę pomarańczową, czekoladę, no i oczywiście lukier. Mawia się nawet, że prawdziwy smakosz potrafi zjeść całego pączka bez oblizywania ust. Dla większości łakomczuchów wydaje się to jednak niemożliwe!
Wszystkie te słodkości sprawiają, że pączek jest jednym z najbardziej kalorycznych wypieków. Zjadając jednego pączka, pochłaniamy bowiem ponad 300 kalorii, czyli dokładnie tyle, ile zawiera panierowany kotlet schabowy lub porządny hamburger. Aby, je spalić, musimy tańczyć przez trzy godziny lub wybrać się na 40-minutową przejażdżkę rowerową. Sporą konkurencję dla pączków stanowią chruściki zwane inaczej faworkami. Jak głosi staropolska tradycja, karnawał to właśnie czas faworków. Są to delikatne, cienki i smakowicie chrupiące słodkości wykonane ze zbijanego ciasta śmietanowego. Jednak, jak przystało na łakocie – chrusty również nie należą do dań dietetycznych. Ponieważ przyrządzane są, podobnie jak pączki, na głębokim tłuszczu, ich kaloryczność przyprawia o ból głowy niejednego dietetyka. W 100 gramach chrupiących faworków jest bowiem ponad 400 kalorii.
Tłusty czwartek jest raz w roku. Ponieważ zaraz po nim następuje czas postu, w ten jeden słodki dzień, nie bacząc na konsekwencje, pozwalamy sobie na prawdziwe łakomstwo. Smak pączka czy chrupiącego chruścika jest bowiem wart grzechu. A przecież po czwartkowym obżarstwie można spędzić kilkadziesiąt intensywnych minut na siłowni i basenie, a zbędne kalorie odejdą w zapomnienie.
NASZE PRZEPISY: