To nie musi być długonoga blondynka. Takich prezenterów pogody kochamy
Mówisz prezenterka pogody, myślisz uśmiechnięta blondynka z nogami sięgającymi chmur. Branża prezenterów pogody, szczególnie w Polsce, jest jednak dużo bardziej zróżnicowania. I trudno sobie wyobrazić, by którykolwiek pogodynek czy pogodynka byli u nas szykanowani z uwagi na wygląd, jak to niedawno miało miejsce w Salwadorze.
Sandra Yanira Martinez to pierwsza pogodynka w Salwadorze. Jest dosyć niska, korpulentna i z całą pewnością nie ma już dwudziestu lat. W niczym nie przypomina Yanet Garcię, innej latynoamerykańskiej prezenterki pogody, o której również ostatnio jest głośno. Ameryka Łacińska komplementuje Garcię za doskonałe ciało, tworzone są filmiki z kompilacjami jej wystąpień, w których prezentuje się najlepiej. Sandra Martinez po prostu prezentuje pogodę. I ze względu na wygląd "zwykłej kobiety", stała się bohaterką memów i żartów.
– Chociaż ludzie mi nie wierzą, nic sobie z tego nie robię – opowiada Martinez telewizji AJ+. – Kobieta to coś więcej niż tylko ciało, prawda? Kobieta ma też umysł i serce – mówi.
Pogodynka opowiada, że swoją karierę budowała przez 20 lat. Miała wszystkie kwalifikacje dotyczące meteorologii, specjalizowała się w meteorologii aeronautycznej i prognozach hydrometeorologicznych, była certyfikowana przez NOAA, Amerykańską Narodową Administrację Oceanu i Atmosfery, i na własnej skórze doświadczyła, co to znaczy być w środku huraganu. Dzięki ciężkiej pracy stała się pierwszym meteorologiem-kobietą w swoim kraju, a w latach 90. walczyła o prawa kobiet. Nie ma żadnego powodu, żeby czuć się gorsza od długonogich koleżanek.
Choć pogodynek – w tym tych bardzo pięknych – w Polsce nie brakuje, zwykle to mężczyźni wygrywają plebiscyty na najpopularniejszych albo budzących największe zaufanie prezenterów pogody. W 2011 roku badanie ARC Rynek i Opinia wykazało, że wśród prezenterów najpopularniejszy jest Jarosław Kret (80 proc. głosów), a na drugim miejscu znalazł się Tomasz Zubilewicz (76 proc.). Trzecie i czwarte miejsce rankingu należało do pań – Doroty Gardias (67,8 proc.) i Omeny Mensah (67,6 proc.).
Tomasz Zubilewicz komentuje, że nie czuje konkurencji ze strony młodszych koleżanek w swojej branży. – W 38-milionowym narodzie znajdą się tacy, którzy będą chcieli oglądać Tomasza Zubilewicza i tacy, który będą woleli prezenterki – mówi.
Przyznaje, że w jego zawodzie faktycznie jest trochę więcej kobiet. – Za granicą niekoniecznie, jakiś czas temu widziałem zachodnie wyniki badań, podające, że największym zaufaniem cieszą się wśród widzów prezenterzy pogody - mężczyźni powyżej 35 roku życia. Ja miałem swego czasu propozycję wystąpienia w reklamie telewizyjnej. Firma, która chciała mnie zatrudnić, również przeprowadziła podobne badania. Wynikało z nich, że właśnie ja mam największe zaufanie wśród widzów, jeśli chodzi o prezenterów pogody. A więc w Polsce może być podobnie, jak na Zachodzie – opowiada.
Lubiany prezenter wspomina swój pierwszy casting na stanowisko prezentera pogody. – Dostałem się do pracy w telewizji w roku 1994. Pamiętam, że na castingu było mnóstwo osób, ja byłem na liście czterdziesty. Pomyślałem wtedy, że nie będzie łatwo. Poprosili nas wtedy, żebyśmy napisali prognozę pogody i już wtedy kilka osób po prostu odłożyło kartki i zrezygnowało. Jak tak łatwo idzie, to nie będzie problemu, pomyślałem. Na drugim etapie trzeba było zaprezentować pogodę, co - jako byłemu nauczycielowi - nie sprawiło mi żadnych trudności. Najbardziej zdziwiło mnie to, że ludzie tak szybko rezygnują. Nie podejmują wyzwania – mówi.
Zubilewicz z wykształcenia jest geografem i meteorologiem, pracował też w szkole i przyznaje, że to wszystko bardzo pomaga mu w pracy. Zawsze stara się znaleźć jakieś ciekawostki, które zainteresują widza, zupełnie tak samo, jak kiedyś musiał znajdować sposoby na zainteresowanie swoich uczniów.
O doświadczeniach z pracy nauczyciela wspomina też prezenter pogody WP.TV, Patryk Ignaczak. W prezenterkach płci żeńskiej nigdy nie widział konkurencji, choć zdaje sobie sprawę, że telewizja "lubi", kiedy występująca osoba jest pod takim czy innym względem atrakcyjna. Może to być dźwięczny głos albo na przykład burza blond włosów, po prostu coś, co przyciąga widzów.
– Ja od samego początku stawiałem na to, że z wykształcenia jestem meteorologiem i chciałem po prostu jak najlepiej przekazywać informacje pogodowe. To pasja, którą odkryłem w sobie, kiedy byłem dzieckiem – opowiada Ignaczak.
Jaki powinien być pogodynek lub pogodynka? Jeśli atuty urody mu pomagają, to fantastycznie. – Powinien być lubiany. Powinien przekazywać prognozę najlepiej jak potrafi, korzystając z najbardziej prawdopodobnych źródeł – mówi prezenter WP.TV.
A jaki jest wasz ulubiony prezenter pogody?