"To większe tabu niż baby blues, czy depresja poporodowa" - pisze "Mama lekarz rodzinny" i trafia w sedno
Komentarze są jednoznaczne: "O Jezu, jakie to prawdziwie!", "Prawda, z czasem to mija, ale sama prawda", "Do dziś myślałam, że tylko ja tak mam", "Skąd ja to znam, nie pomyślałam, że tak prosto można nazwać to uczucie". Lekarka i mama w kilku prostych słowach wyraziła to, co dusi w sobie wiele kobiet i co gorsza, boją się o tym mówić. Przecież właśnie przyszło na świat ich długo wyczekiwane, pierwsze dziecko i nie powinny się tak czuć, prawda? "To nie jest normalne, może coś ze mną nie tak?" – myśli wiele młodych mam.
"To chyba większe tabu niż baby blues, czy depresja poporodowa. Tamte dwie przypadłości wiążą się z ciałem, można je sklasyfikować jako chorobę, nie do końca zależną od nas. Natomiast samotność to uczucie, które pojawia się i niewiele można z nią zrobić... Dopada nas podstępnie ten krzyk duszy po powrocie z maleństwem ze szpitala" – zaczęła "Mama lekarz rodzinny" na swoim profilu na Facebooku. Która z mam nie pamięta tych kilku pierwszych tygodni lęku, wątpliwości i nerwowego zerkania na zegarek, odliczania godzin i minut do powrotu partnera z pracy?
Lekarka analizuje, jakie mogą być tego przyczyny: "Częściowo to koszt współczesnej niezależności, naszym rodzicom nawet nie śniło się, by mieszkać na swoim. Wiele z nas wychowywało się w domach wielopokoleniowych na jednej gromadzie, a teraz my kobiety z wielkich miast stałyśmy się zakładniczkami swoich mieszkań. (…) Stałyśmy się niewolnikami własnego trybu życia, intensywne tempo, praca, wykształcenie, ambicje i nagle przychodzi poród. Huragan, chaos, godziny mijają w ślimaczym tempie, co jest!? Przecież tego chciałam!? Rodzina to było moje marzenie, a teraz tęsknię za pracą?" – wyjaśnia. I dodaje, że wtedy pojawia się ta myśl: "Ratunku!"
Na świat przychodzi twoje zdrowe, piękne dziecko, masz przy boku (jeśli nie jest w pracy) partnera, nie borykacie się z dramatyczną sytuacją finansową, właściwie to nawet fajnie, że odpoczywasz od pracy, ale…. Czujesz w środku, że coś jest nie tak, co staje się powodem obwiniania samej siebie, że nie masz prawa do takiego uczucia, nie powinnaś czuć się samotna, przecież twoje marzenia się realizują, a nawet jeśli nie jest tak do końca, to nie dzieje się nic złego, prawda? A mimo to, czujesz się… sama jak palec. Przytłacza cię nowa rzeczywistość, w której przyszło ci teraz funkcjonować. Nie wspominając już o sytuacjach, kiedy to walczysz z laktacją, maluch budzi się co kilka minut, a może jeszcze ma kolki.
"Samotność przy noworodku to najbardziej rozkładający na łopatki czas. Pomijany i nierozumiany przez wielu. Cieszę się, że chociaż po fakcie mogę pocieszyć się, że nie byłam osamotniona w tej samotności" – piszę młoda mama, a druga dodaje: "I zrozumieją tylko te osoby, które to przeżyły."
Znana mama radzi, żeby nie czekać, tylko działać. Nie pomogą bezdzietni przyjaciele. Chociaż bardzo by chcieli, to nie będą potrafili się wczuć w naszą sytuację. Rodzice, partner? Najczęściej brak nam odwagi. Boimy się, że mogą nas źle zrozumieć. Bo nie chodzi o to, że sobie nie radzimy, tylko w środku coś nas dławi. "Poszłam na spotkania dla mam z dziećmi i znalazłam kobiety, które miały dokładnie takie same odczucia, były kruche (…) Odżyłam, zrozumiałam, że brakuje mi ludzi (…). Takiego wspierającego kręgu kobiet, bo do wychowania potrzeba nie mamy, nie rodziców, ale całej wioski..."
Część kobiet już po kilku dniach jest w stanie uporać się z nową sytuacją, inne borykają się kilka miesięcy. Każda z nas jest inna i nie możemy obwiniać się, czy karać za własne uczucia, ale możemy sobie pomóc. Jedna z fanek pyta: "Gdzie można znaleźć taką grupę? Pani post uderzył we mnie, bo jakby to były moje myśli (…) do tej pory ta wewnętrzna samotność gdzieś tam krąży... ".
W każdym większym mieście są grupy mam wsparcia. Mogą to być spotkania w kawiarniach przyjaznych niemowlętom, wspólne muzykowanie z dziećmi w pobliskim domu kultury, czy klubiku, a nawet zajęcia jogi z maluchami. Warto zasięgnąć porady innych mam choćby na Facebooku. To naprawdę liczne grono, skupiające się niemal w każdym mieście. Ja również czułam się zagubiona. Parę miesięcy to trwało, aż w końcu zebrałam się na odwagę i zaczęłam szukać, pytać, a potem spędzałam fantastyczny dzień dla mnie i dla dziecka. Każde z nas miało swoją grupę równieśników.