Tragedia w Darłówku niczego nie uczy ludzi. Pokazuje to wpis ojca
"Dziś miałem okazję wielokrotnie obserwować rodzicielską głupotę! Aż włos się mi na ciele stawiał. Jeden z rodziców patrzył na swoje dziecię z 15 metrów od linii brzegu. Kolejny: dziadek" – pisze na Facebooku Paweł. Tysiące osób są wstrząśnięte jego obserwacją.
Od kilku dni Polska żyje śmiercią 14-letniego chłopca, którego porwały fale w Darłówku. W tej chwili poszukiwane jest jego młodsze rodzeństwo – 13-letni brat i 11-letnia siostra. Matka dzieci zostawiła je na chwilę, by zająć się tym najmłodszym. Ta tragedia wyraźnie nie wpływa jednak na zachowanie części rodziców. Świadczy o tym wpis Pawła, który sam jest ojcem, na Facebooku.
Paweł spędza wakacje ze swoimi dziećmi w Rewalu. Relacjonuje, że z powodu warunków pogodowych nad wodą powiewa czerwona flaga, co oznacza jedno: nie wchodzić. Mimo to mężczyzna musiał oglądać pływające w morzu maluchy, których opiekunowie wyraźnie nic nie robili sobie z zagrożenia.
"O zgrozo!!! Dzieci mniejsze od mojej córki (a ma 110 cm) podchodziły do prawie swojego pasa do wody!!!! Jeden z rodziców patrzył na swoje dziecię z 15 metrów od linii brzegu. Kolejny! Dziadek wnusia i wnuczkę pilnuje leżąc też 15 metrów od dzieci!!! Fala potrafiła osiągnąć około od 80-100 cm! Dwa razy chłopczyk się przewrócił przy cofającej się fali… Dawał radę się podnieść, ale zaraz szła następną fala…" – opowiada Paweł. W którymś momencie nie mógł bezczynnie patrzeć i zainterweniował. Opis przeraża: "Nim pomyślałem, dzieciak już był zasysany przez cofkę! Więc mając zaufanie do usłuchania młodszej kazałem się jej cofnąć i za wszelką cenę się nie ruszać… Doleciałem do małego, chociaż jakoś cudem się wykaraskał, opity tylko trochę wodą. Tatulek zauważył, co się dzieje dopiero po chwili".
Zamiast słów podziękowań, ojciec dziecka miał do Pawła pretensje. Wtedy ten postanowił wyjaśnić, krok po kroku, jak w mgnieniu oka fala potrafi porwać dziecko. "Tłumaczę jak krowie na rowie, że wyrzucona fala cofa się szybko, tworząc prąd wsteczny… a nadchodząca fala przykrywa i zamyka drogę powrotu na brzeg.. oraz powierzchnię!!" – czytamy. "Jaaaa pi…ę!!! Tatuńcio chłopczyka mądrzejszy. Mówi 'co pan gadasz! morze wyrzuca na brzeg, a nie wciąga" i się durnie śmieje" – dodaje Paweł, który był kiedyś ratownikiem i był świadkiem śmierci dziecka.
Jedyne, co mu zostało, to zademonstrować porwanie przez falę. Autor postu użył w tym celu łopatki swojej córki. Rzucił ją na suchy brzeg, przyszła fala, która lekko przesunęła łopatę. Potem przyszła kolejna i następna – po trzeciej właśnie łopatka zniknęła. "Wypłynęła jakieś 8 metrów dalej... i mówię gościowi 'To twój syn, morze odda jak mówiłeś, ale niestety martwego' I nastała cisza..." – kontynuuje Paweł. "Nawet nie spodziewałem się, ilu patrzyło na łopatę… Widziałem jednak łzy w oczach mojej córki… Zapomniałem, że słucha... Była jedyna która płakała" – dodaje.
Wpis kończy się słowami, że Paweł woli słuchać płaczu dziecka, któremu zabroniono wchodzić do wody, aniżeli nigdy więcej tego płaczu nie usłyszeć. Post mężczyzny udostępniają setki internautów. Nic dziwnego, nie da się przejść obok niego obojętnie. Ale czy to wystarczy, by zmienić nastawienie rodziców?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl