Trudna droga do wolności

Psychologowie już dawno stwierdzili, że rozwód jest jedną z najbardziej stresujących sytuacji życiowych. A jednak co roku coraz więcej par wybiera powrót do wolności. Na własne życzenie fundują sobie olbrzymi stres nie zważając na koszty finansowe i psychiczne. Dlaczego Polacy się rozwodzą i czy mogliby tego uniknąć?

Trudna droga do wolności

15.03.2006 | aktual.: 30.05.2010 14:10

Psychologowie już dawno stwierdzili, że rozwód jest jedną z najbardziej stresujących sytuacji życiowych. A jednak co roku coraz więcej par wybiera powrót do wolności. Na własne życzenie fundują sobie olbrzymi stres nie zważając na koszty finansowe i psychiczne. Dlaczego Polacy się rozwodzą i czy mogliby tego uniknąć?

Dla każdej pary rozwód, nawet jeśli oboje są zgodni co do tego, by się rozstać, a uczucie w nich wygasło, jest sporym przeżyciem. - Nie mieszkam z mężem już od pięciu lat. Mam innego partnera - mówi 40-letnia Alina. - Ale gdy w końcu postanowiliśmy formalnie załatwić nasze rozstanie i poszliśmy do sądu, z trudem przychodziło mi odpowiadać na intymne pytania o to, od kiedy już nie współżyjemy, czy mamy nowych partnerów itd. Cieszę się, że już mam to z głowy. Nie zdecydowałabym się na coś takiego po raz drugi.

W znacznie gorszej sytuacji są ci, w których emocje jeszcze nie wygasły. Pełni żalów i pretensji, ale także strachu stają przed sądem. Każda ze stron inaczej przeżywa rozwód, ale dla każdej jest on niezwykle trudną chwilą.

Przede wszystkim obawiają się zmian sytuacji życiowej, czują się pokrzywdzeni, mają poczucie klęski, które rodzi gniew. Pojawia się strach przed samotnością i przed przyszłością. Sala sądowa staje się wtedy miejscem wylewania żalów, pretensji, nierzadko płaczu i krzyków.

- Najbardziej bałam się tego, że jako samotna matka nie poradzę sobie finansowo z dwójką dzieci, utrzymaniem domu itd. Bardzo szybko związałam się z innym mężczyzną. Dziś myślę, że głównie ze strachu - opowiada Ewa.

Iwona natomiast (32-letnia architekt wnętrz), która właśnie rozwiodła się z mężem po ośmiu latach, czuła przede wszystkim olbrzymią gorycz i żal. - Miałam wrażenie, że mąż zgodzi się absolutnie na wszystko, byle odejść ode mnie i nie zajmować się dziećmi. Płaci wysokie alimenty, zostawił mi dom, samochód i dzieci.... Mam pieniądze, mam gdzie mieszkać, ale dzieci nie mają ojca - mówi ze smutkiem.

Rodzice często w tej walce zapominają o dzieciach, które bardzo uważnie przyglądają się temu, co dzieje się w ich rodzinie.

Mam dwóch tatusiów i jedną mamę
Dorośli mają szansę zacząć życie na nowo, dzieci nie mają takiej możliwości - mówi psycholog Maria Chapońkowska. Dla każdego dziecka rozwód rodziców to wielki dramat. Najbardziej odczuwają to dzieci w wieku przedszkolnym. Pojawia się w nich lęk, że skoro straciły już jednego z rodziców to stracą i drugie.

- Tomek opowiadał w przedszkolu, że ma dwóch tatusiów - wspomina Ewa. - Uważał, że w każdej rodzinie jest dwóch tatusiów i mama. Udało mi się wytłumaczyć jak jest naprawdę. Był zszokowany.

Psychologowie zauważyli, że starsze dzieci (9-12 lat), których rodzice się rozwiedli tłumią w sobie złość, zwłaszcza do tego rodzica, z którego przyczyny małżeństwo się rozpadło. Chłopcy stają się bardziej agresywni. Dziewczynki natomiast są mniej aktywne niż ich rówieśnice z pełnych rodzin.

- Żadne dziecko nie rozumie dlaczego rodzice się rozwodzą. Zawsze będzie pragnęło, by byli razem, bo ono chce mieć tatę i mamę. Nic mu tej straty nie wynagrodzi - dodaje Maria Chapońkowska.

Problemy dzieci z rozbitych rodzin nie kończą się wraz z wkroczeniem w dorosłość. Według amerykańskiej specjalistki Judith Wallerstien nawet po upływie dziesięciu lat od rozwodu dziewczynki odczuwają lęk i poczucie winy. Z jednej strony pragną miłości, ale jednocześnie obawiają się, że zostaną oszukane przez partnera.

Często wcześnie wychodzą za mąż i równie szybko się rozwodzą. Inne natomiast nie wychodzą za mąż, ale często zmieniają partnerów. Badania pokazują, że dzieci, których rodzice rozwiedli się częściej niż te wychowywane w pełnych rodzinach - rozwodzą się.

- Mój były mąż pochodził z rozbitej rodziny - mówi Ewa. - Opowiadał jak bardzo brakowało mu ojca, jak cierpiał. Byłam więc przekonana, że on nie zdecyduje się na taki krok, że nie zafunduje takich gorzkich przeżyć swoim dzieciom. Pomyliłam się...

Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem psychologów uczymy się na przykładach. Jeśli widzisz, że twoi rodzice kłócą się, krzyczą na siebie uznajesz, że tak jest wszędzie, że tak wygląda każda rodzina i że tak powinien wyglądać związek dwojga ludzi. Może być i tak, że nie chcesz popełniać błędów rodziców i wtedy jesteś zbyt spięta, bo chcesz, by wszystko dobrze się układało, by nikt na siebie nie krzyczał, by nie było kłótni.

Dla dzieci rodzina to bezpieczeństwo. Kiedy rodzina rozpada się, wszystko, co do tej pory kochały, znika. W takiej sytuacji wiara dziecka w związek rozsypuje się w pył. Czują się oszukane. Ponieważ już raz zostały opuszczone, trudno im zbliżyć się do kogoś. Nie chcą raz jeszcze przeżywać opuszczenia. W dodatku dwie trzecie ojców (według amerykańskich badań) traci kontakt ze swoimi dziećmi w ciągu dwóch lat od rozwodu.

- Także u nas bardzo rzadko się zdarza, by ojcowie walczyli o kontakty z dzieckiem. Najczęściej zgadzają się, by odwiedzać dzieci w weekendy lub zabierać je na wakacje - potwierdza Maria Chapońkowska. Tymczasem dla dziecka kontakt z ojcem jest równie niezbędny jak z matką.

Ojciec bardzo potrzebny

- Nieprawda, że mężczyzna nie potrafi zająć się tak dobrze dzieckiem jak kobieta. To nie kwestia płci tylko chęci - uważa profesor Maria Jarosz, socjolog. - Kobiety często decydują się na opiekę nad dzieckiem nie dlatego, że naprawdę tego chcą, ale dlatego, iż uważają, że taka jest ich rola. W naszym społeczeństwie matka, która po rozwodzie oddała dziecko mężowi jest piętnowana. Ona sama wstydzi się przyznać do tego, że nie podoła wychowaniu i utrzymaniu dziecka.

W Polsce jeszcze bardzo rzadko zdarza się, by to właśnie ojciec przejął większą opiekę nad dzieckiem niż matka (w 1997 roku wykonywanie władzy rodzicielskiej przez żonę przyznano niemal 20 tys. kobiet, a zaledwie niespełna tysiącowi mężczyzn). Jeśli więc ojciec się na to decyduje to znaczy, że on tego naprawdę chce, a nie musi.

Z badań przeprowadzonych przez profesor Jarosz wynika, że dzieci pozostające pod stałą opieką ojca są bardziej samodzielne i zaradne życiowo. Częściej niż dzieci wychowywane głównie przez matkę starają się zdobyć lepsze wykształcenie, w szkole sprawiają mniej kłopotów.

- Matki bardzo często są nadopiekuńcze, starają się w ten sposób wynagrodzić dziecku stratę. Ale troskliwa opieka w tym wypadku nie wystarczy - dodaje socjolog. Dzieci szukają kontaktu z ojcem. Potrzebują go tak samo jak matki.

Niezgoda rujnuje
Gdy pytam psycholog Marię Chapońkowską dlaczego coraz częściej ludzie decydują się na rozwód odpowiada: - Bo się pobrali. Za wcześnie lub dlatego, że musieli, albo dlatego, że rodzice nalegali. Ludzie decydują się na małżeństwo, ale zupełnie nie wiedzą co chcą wziąć z tego związku, a co dać.

Jej zdaniem dziś młodzi ludzie są szczególnie zagubienie, gdyż nie wiedzą, jaka rola jest przypisana drugiej stronie. - Bardzo modne są teraz tak zwane partnerskie układy, ale partnerzy zupełnie nie wiedzą na czym to ma polegać. Z jednej strony nie chcą żyć tak jak ich rodzice, z drugiej nie potrafią się odnaleźć w rolach, których nie mogli nigdzie wcześnie obserwować. Pojawiają się nierealne oczekiwania i żądania, a stąd już blisko do kłótni i nieporozumień - mówi psycholog.

Z jej doświadczenia wynika, że kobiety najczęściej mają pretensję do mężów, że nie okazują im wystarczająco dużo ciepła i uczucia. Podejrzewają, że mąż przestał się nią interesować, kochać. Tracą poczucie bezpieczeństwa, zaczynają się bać, że stracą partnera.

- A mężczyzna po prostu jest zagubiony, czuje się atakowany i nie potrafi dać tego, czego kobieta oczekuje - dodaje Maria Chapońkowska. - Też zaczyna się bać i najczęściej unika sytuacji konfliktowych.

Wtedy każdy pretekst jest dobry - dodatkowe zlecenie, ważne spotkanie, byle jak najpóźniej wracać do domu, gdzie czeka rozgoryczona, zresztą słusznie, żona. Stąd już tylko krok do awantur i kłótni, podejrzeń o zdradę, wypominań sobie najgorszych rzeczy.

Jeśli partnerzy nie są dojrzali, lista pretensji zaczyna rosnąć, a kłótniom nie widać końca. W końcu doprowadzają do tego, że muszą się rozstać, bo nie są w stanie ze sobą wytrzymać. Szacunek i sympatię zastępuje złość i niechęć.

- Gdy pytam starających się o rozwód partnerów od czego zaczęły się ich nieporozumienia często nie potrafią odpowiedzieć, bo już nie pamiętają o co poszło. Ale w czasie tych kłótni, które bywa, że trwają latami, zadali sobie tyle ran i sprawili sobie nawzajem tyle bólu, że nie potrafią już inaczej ze sobą rozmawiać niż podniesionymi głosami - mówi ze smutkiem psycholog.

Gdyby w odpowiednim czasie poszli do specjalisty, który pełniłby rolę mediatora, być może nie spotkali by się na sali sądowej. Ale u nas takie rozwiązania są jeszcze mało popularne, choć poradni rodzinnych nie brakuje. - Prowadzę takie spotkania, próbuję jednać skłóconych małżonków - mówi Maria Chapońkowska. - Najtrudniej jest ich nauczyć sztuki komunikowania się, by słuchali tego, co partner do nich mówi. Większość ludzi nie potrafi ze sobą rozmawiać. Według mnie to jest główną przyczyną rozwodów - brak szczerych rozmów, podczas których partnerzy chcą się dogadać, rozwiązać konflikt, a nie obrażać siebie nawzajem.

Dziś, jak twierdzą specjaliści, zwłaszcza młodzi ludzie bardzo szybko podejmują decyzję o rozwodzie. Gdy kończą się miłe chwile, natrafiają na jakieś problemy i trudności. Nie rozwiązują ich wspólnie, tylko rozwodzą się.

- Gdy słyszę, że ktoś mówi, że chce się rozwieść, bo przestał kochać partnera, przypominam mu, że biorąc ślub mówił: "nie opuszczę cię aż do śmierci", a nie "będę kochać cię aż do śmierci". Ale młodzi ludzie w ogóle nie czują się zobowiązani do przestrzegania tej przysięgi, nie uważają, że małżeństwo jest na zawsze - dodaje psycholog.

Wiele młodych małżeństw, którym się nie układa, uważają, że po urodzeniu dziecka wszystko się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Pojawienie się dziecka to dodatkowe obciążenie i stres, nowe obowiązki.

Zamiast poprawy sytuacji - jest jeszcze gorzej. Małżonkowie tymczasem, zamiast porozmawiać ze sobą o swoich problemach zwierzają się ze swych kłopotów rodzicom.

- Gdy rodzice stają się stronami sporu, konflikty narastają jeszcze bardziej. Wiadomo, że każde z nich będzie broniło racji swojego dziecka - mówi Maria Chapońkowska. - Niejednokrotnie przychodzą do mnie mamy dorosłych już synów czy córek, by interweniować, oczyścić z zarzutów swoje dziecko. Ale to do niczego dobrego nie prowadzi. Małżonkowie muszą sami sobie poradzić ze swoimi problemami.

I tak źle i tak niedobrze
Doktor Martin Richards, dyrektor Centrum Badań nad rodziną przy uniwersytecie Cambridge zbadała 7000 dzieci urodzonych w tym samym tygodniu, w marcu 1958 roku. Kiedy dzieci osiągnęły wiek 16 lat, rodzice spośród 800 z nich rozwiedli się. Kiedy osiągnęły 20 lat okazało się, że dwukrotnie więcej związków i rodzin posiadających dziecko jest pośród tych dzieci, które wychowały się w pełnych rodzinach niż w tych, których rodzice rozwiedli się.

Komentarze (0)