Trudniej, ale lepiej. Pary z długim stażem zdradzają swój przepis na niegasnącą miłość
"Romans w związku nie kończy się wcale w okresie pierwszego oczarowania, z biegiem lat trzeba się zatroszczyć o to, żeby wciąż mieć romans" - pisała Michalina Wisłocka. Czy namiętność w związku z długim stażem jest możliwa? Z jakimi problemami najczęściej borykają się pary, które są ze sobą kilkanaście, kilkadziesiąt lat i jak wskrzesić ogień, który kiedyś ich połączył?
„Jaka była nasza pierwsza randka?” - pyta Anna. Romuald odpowiada: „Była bardzo fajna, nie da się zapomnieć, bo po prostu pojechaliśmy do lasu czy na łąkę i uprawialiśmy seks”. Oboje są razem od 38 lat i bez większego zażenowania opowiadają o tym, gdzie lubią się dotykać i jaką przyjemność sprawia im seks oralny. Anna i Romuald to jedna z par biorących udział w kampanii społecznej „Kochanie to sztuka”, która ma przypominać dokonania Michaliny Wisłockiej i zachęcić Polaków do rozmawiania o bliskości w związku.
„Lubię twoje piersi, pośladki, uda”, „lubię cię całować, dotykać, jesteś piękna” - to słowa, które padają podczas rozmowy dwojga dojrzałych ludzi. Niektóre zaskakują, zawstydzają, niektóre padają po raz pierwszy i wywołują łzy wzruszenia. To wyznania, z którymi wiele osób nie jest oswojonych, zwłaszcza jeśli płyną z ust seniorów.
- Małżeństwa ze starszego pokolenia, z 30-, 40-letnim stażem raczej rzadko pojawiają się w gabinetach seksuologicznych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, Anna Wenta, seksuolog i psycholog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Najczęściej uważają, że seks nie jest już taki ważny i spokojnie można życ bez niego. Nawet jeśli mają problem, nie starają się o namiętność. Uważają, że to naturalne.
Danuta ma 63 lata, ale dobrze pamięta swój zdobyty na bazarze egemplarz „Sztuki kochania” Michaliny Wisłockiej. Uczyła wtedy w liceum języka polskiego, a dodatkowo prowadziła lekcje wychowania do życia w rodzinie, na których przekazywała uczniom najważniejsze ustępy wyczytane w książce najsłynniejszej polskiej seksuolożki.
- To było jak rewolucja, bo ani mnie, ani moich uczniów nikt w domach nie uświadamiał - wspomina Danuta. - Pamiętam, że wszyscy uważnie słuchali i pilnie notowali, nie było żadnych śmiechów i wygłupów.
Po lekcjach Danuta jako świeżo upieczona mężatka starała się przekuwać teorię w praktykę.
- Ja byłam ta odważna, otwarta, chciałam się przytulać, całować, kochać - opowiada kobieta. - Mój mąż był powściągliwy w okazywaniu uczuć, rzadko je wyrażał, ale nie protestował, kiedy proponowałam jakąś zabawę zaczerpniętą ze „Sztuki kochania”.
Dzięki niej odkryli na przykład niecodzienne, a dla ich małżeństwa niemal zbawienne zastosowania... łazienki i znajdujących się w niej sprzętów. Mieli dwoje małych dzieci, a przez pierwsze lata rodzinnego pożycia gnieździli się w jednym pokoju służbowego mieszkania, więc znalezienie czasu i miejsca na miłosne igraszki było dla nich wyzwaniem.
- Czekaliśmy, aż dzieci usną i robiliśmy sobie gorącą kąpiel - śmieje się Danuta. - Do dziś wspominamy te czasy z rozrzewnieniem, a łazienka kojarzy nam się bardzo seksownie. Długo było mi żal nawet zmienić stare kafelki, takie piękne miałam wspomnienia.
Seksuolog Anna Wenta mówi, że pierwszy małżeński kryzys seksualny przychodzi najczęściej właśnie po narodzinach pierwszego dziecka, a jego przezwyciężenie jest bardzo ważne dla przyszłości związku. To właśnie w tym momencie życia pary najczęściej zgłaszają się po poradę do specjalisty.
- To nic dziwnego, że właśnie wtedy seks siada - mówi Anna Wenta. - Matki są bardziej zainteresowane dzieckiem i swoją nową rolą życiową, często przemęczone, a często również z kompleksami, bo przecież ich ciało bardzo się zmienia.
Jak twierdzi seksuolog, zdarza się, że panie na tym etapie przestają widzieć w swoim partnerze mężczyznę: ten seksowny i ujmujący kiedyś facet wypełnił swoją misję, spłodził dziecko i teraz ważniejsze, aby był dobrym ojcem niż kochankiem. Niestety panom taka okrojna rola najczęściej nie odpowiada, tęsknią za dawnymi uniesieniami i pojawiają się u seksuologa z licznymi pretensjami. Jednak i tu potrzebna jest zmiana nastawienia.
- W takiej sytuacji doradzam powrót do początków. Dobrze, jeśli mężczyzna znowu zobaczy w swojej partnerce nie tylko matkę, ale na nowo kobietę. Tak, aby ona ponownie mogła się nią poczuć - tłumaczy Wenta. - Niech zaprosi ją na randkę, komplementuje, zwróci uwagę na jej urodę, ujrzy znowu tę dziewczynę, za którą szalał. Nic nie działa na kobietę bardziej stymulująco, niż gdy widzi siebie piękną w oczach mężczyzny.
W stałych związkach role często się zmieniają i nie zawsze jest tak, że to ciągle ten sam partner zabiega o względy drugiej strony. Jak mówi Anna Wenta, dość typowym problemem, z którym zgłaszają się do niej kobiety, jest brak ochoty na seks ze strony mężczyzny. Choć panie mają tendencję do odbierania tego jako ciosu w swoją atrakcyjność, seksuolog tłumaczy, że warto spojrzeć na ten problem obiektywnie i nie obwiniać się:
- To po prostu reakcja organizmu na stres i przemęczenie. W takiej sytuacji nie pomoże obrażanie się na ukochanego, ale zrozumienie go i okazanie wsparcia - wyjaśnia Anna Wenta. - Najlepiej sprawdzą się wspólne wczasy. Drogi na skróty nie ma, bo organizm musi odpocząć, żeby sprawnie działać. Jeśli brak ochoty na seks jest długotrwały i nie mija, to warto zastanowić się także nad badaniami hormonalnymi.
Stanisława zna problemy długoletniego pożycia małżeńskiego od podszewki. Swojego męża, Jana, poznała jako szesnastolatka, dziś są po ślubie ponad pół wieku.
- My to przeszliśmy chyba wszystko - mówi Stanisława, która w tym roku skończy siedemdziesiąt lat. - Jak się pobraliśmy, to ja się od Janka opędzić nie mogłam, nie dawał mi spokoju, pierwszego syna urodziłam jako 17-latka, a potem jeszcze piątkę. Wiadomo, antykoncepcji żadnej długo nie było. Ale kochaliśmy się bardzo.
Stanisławę na początku nieco przerażał temperament męża, zwłaszcza że jej teściowa, której kiedyś nieopatrznie się poskarżyła, doradziła jej „poświęcenie się”.
- Tak wtedy robiły kobiety, nie myślały o swojej przyjemności, nie wiedziałyśmy, że w ogóle ona istnieje, seks był dla mężczyzny, dla nas dzieci - tłumaczy starsza pani. - Ale ja byłam uparta. Mówiłam Jankowi, że nie można tak siłą, że to trzeba delikatnie. I on w końcu coś zaczynał rozumieć. Starał się.
„Chyba wszystko”, które wspólnie przeżyli, to nie tylko małżeńskie starcia spowodawane dopasowaniem temperamentów seksualnych, ale również oddalanie się od siebie, gdy pojawiły się dzieci, potem choroba Stanisławy, która niemal uniemożliwiła im zbliżenia.
- Na szczęście to było na stare lata, Janek nauczył się już cierpliwości, rozumiał - mówi starsza pani. - Kochaliśmy się inaczej. Jak? A tak, jak doradzała Wisłocka, takie różne sztuczki, przeczytaj sobie. Seks to nie tylko tak zwany stosunek.
Jednym z najczęstszych problemów par z długoletnim stażem, z którym Wisłocka gorliwie walczyła, jest nuda wkradająca się do ich sypialni.
- Po wielu wspólnie spędzonych latach wiemy już, co ten partner lubi, mamy swoje utarte scenariusze, mało jest nas w stanie zaskoczyć - mówi Anna Wenta. - Jeśli dodatkowo nie staramy się i nie pielęgnujemy intymności, to zainteresowanie seksem zanika.
Seksuolog wyjaśnia, że to czysto biologiczny proces: mimo że seks jest ważną potrzebą człowieka, to wciąż ten sam powtarzający się bodziec, przestaje na nas działać. Wyjściem z sytuacji nie musi być jednak wcale zmiana partnera czy partnerki - to bowiem rozwiązanie na chwilę, które dodatkowo może w niezdrowy sposób uzależnić.
- Dużo lepiej jest odkrywać na nowo swojego stałego partnera - mówi Anna Wenta. - Znowu poleciłabym randki, bo to coś, co się sprawdza i działa. Wypróbujmy nowe pozycje, gadżety, fantazje, które chodzą nam po głowie. Cieleśnie może nie odkryjemy już niczego nowego, ale nasz mózg cały czas może być stymulowany przez dostarczenie mu nowych okoliczności związanych z ukochaną osobą.
Michalina Wisłocka nie pisała „Sztuki kochania” z myślą o biciu seksualnych rekordów. Chciała pomóc polskim parom w zbliżaniu się do siebie, wytrwaniu w swojej miłości, czerpaniu przyjemności z intymnego kontaktu z najbliższym człowiekiem. Bliskość była dla niej najważniejszym elementem w związku. Podobnie o swoich małżeństwach myślą Danuta i Stanisława zapytane o sekret udanego, długoletniego pożycia.
- Takiego męża jak Janek życzę moim wnuczkom - mówi Stanisława. - On jest zawsze przy mnie, niezależnie od problemów mogłam na niego liczyć. Nie przestał mówić mi komplementów. Zawsze czułam się przy nim najpiękniejszą kobietą na świecie.
- Nasze życie nie było łatwe, zdarzały się różne mielizny - dodaje Danuta. - Ale każdy problem omawialiśmy tak długo, szukaliśmy wyjścia z sytuacji, aż udało się go razem rozwiązać. Dziś ludzie wolą szukać rozwiązania gdzie indziej, poza małżeństwem. Tak jest może łatwiej, ale wcale nie lepiej.