Trzustka nie wytrzymywała. Przysiągł żonie, że przestanie pić

Ireneusz Dudek to prawdziwa legenda polskiej sceny muzycznej. Znany przede wszystkim z zespołu Shakin' Dudi, który wylansował takie przeboje jak "Och, Ziuta" i "Au sza la la la", Dudek jest także kompozytorem i tekściarzem, twórcą festiwalu Rawa Blues. Artysta przyznaje, że jego życie nie było usłane różami, a wiara pomogła mu przetrwać najtrudniejsze chwile, w tym śmierć córki i walkę z nałogiem.

- Faktem jest, że życie "bigbitowca" nie jest usłane różami. To, co mi się zdarzyło, w dużej mierze zawdzięczam sobie - opowiedział swego czasu Dudek w wywiadzie dla Onetu. -Alkoholu za kołnierz się nie wylewało. Był z tego powodu w moim życiu bardzo zły okres.

- Skończyło się to fatalnie. Trzy razy byłem w szpitalu na ostre zapalenie trzustki. Teraz mam przez to podwyższony cukier. Wypadek samochodowy również… No popelina totalna. Ale znowu nawiążę do wiary. Wierzę, że ona mi pomogła. Ja już brałem namaszczenie chorych, bo trzy razy otarłem się o śmierć.

Przez długi czas Dudek żył jak rockandrollowiec, nie zapuszczał korzeni, nie wiązał się na poważnie. Wszystko zmieniło się za sprawą Iwony, tancerki zespołu Arabeska, którą spotkał w Holandii, gdzie pracowała jako modelka. Poznali się co prawda dużo wcześniej, jednak to właśnie za granicą coś między nimi zaiskrzyło. Zaczęło się od rozmowy, po której chcieli spędzić ze sobą więcej czasu. W pewnym sensie żona uratowała artystę i to, mimo że oboje przeżyli tragedie.

- Jeśli pyta pan, co te tragedie zmieniły w moim życiu, to odpowiem, że wiele. Po ślubie kościelnym przysiągłem żonie i sobie, że alkoholu już nigdy do ust nie wezmę. I trwam w tym postanowieniu już ponad 20 lat. Coraz więcej, człowiek zauważa mijający czas. To zaczyna być istotne. Chcę sobie zasłużyć na niebo. Ja mówię o tym bardzo prosto, ale ci, którzy w tym siedzą, wiedzą, co mam na myśli - mówił Onetowi Dudek. - Myślę, że te choroby, wypadki, śmierć córki jakoś wewnętrznie mnie wzbogaciły.

Dudek przyznaje, że jego kariera była pełna wyzwań. Trzykrotnie otarł się o śmierć, a wypadek samochodowy w 1989 r. uczynił go inwalidą. Mimo to artysta nie poddaje się i nadal tworzy muzykę, która jest dla niego formą terapii i szuka w niej pocieszenia po tragediach.

- Rodzice mi umarli, ale kiedy umiera dziecko, to jest to większe nieszczęście. Czasami ciężko mi się z tym pogodzić. Jeszcze raz powiem, gdyby nie wiara w Boga to mógłbym się załamać - mówił Onetowi. Dziewczynka zmarła w wieku siedmiu lat.

- Choroba, a potem towarzyszenie córce w odchodzeniu były dla nas lekcją pokory, cierpliwości, zrozumienia. Cierpienie zmieniło nasze podejście do świata. Umocniło jako rodzinę. Dziś cieszymy się błogosławioną codziennością - powiedział Dudek "Vivie!".

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.