Blisko ludziUczeń oddał sprawdzian o 33 sekundy za późno. Spotkała go kara

Uczeń oddał sprawdzian o 33 sekundy za późno. Spotkała go kara

Uczniowie mieli 4 minuty na napisanie sprawdzianu. Jeden z nich oddał swój test o 33 sekundy za późno, przez co otrzymał niższy wynik z testu. Czy taki sposób oceniania i postawa nauczyciela motywują czy jednak zniechęcają młodych ludzi do nauki?

System oceniania może demotywować uczniów?
System oceniania może demotywować uczniów?
Źródło zdjęć: © Getty Images

21.04.2021 13:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na facebookowym profilu Kreatywna Pedagogika, który prowadzą psycholog dziecięca i nauczycielka, pojawił się post, opisujący sytuację w jednej z polskich szkół. Uczniowie mieli 4 minuty na napisanie sprawdzianu online. Na każdą odpowiedź przypadało 30 sekund.

Jeden z uczniów spóźnił się z odesłaniem nauczycielowi sprawdzianu o 33 sekundy. Choć był przygotowany i udzielił odpowiedzi, które gwarantowały mu zaliczenie z dobrym wynikiem, to i tak otrzymał gorszą ocenę. "Miałeś 30 sekund na każdą odpowiedź, sprawdzian trwał 4 minuty, a Ty wysłałeś 33 sekundy później, po 4 minutach i 33 sekundach" - napisał uczniowi pedagog, uzasadniając swoją decyzję o odjęciu punktów.

Czego dotyczył sprawdzian? Na profilu Kreatywna Pedagogika czytamy, że test weryfikował wiedzę szczegółową, zadaniem uczniów było wypisanie odpowiednich słów - niektóre z nich były na tyle długie, że ich zapis przekraczał wyznaczone 30 sekund na jedną odpowiedź.

Prowadzenie zajęć online, a później weryfikowanie wiedzy uczniów przez internet z pewnością nie jest prostym zadaniem. Jednak czy 4-minutowy sprawdzianem, a później obniżanie oceny ze względu na 33-sekundowe spóźnienie ma sens?

Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie eksperta. Artur Dzierkowski wicedyrektor I Liceum Ogólnokształcącego Dwujęzycznego im. Mikołaja Kopernika w Kołobrzegu, a także nauczyciel z wieloletnim stażem, w rozmowie z WP Kobieta mówi, że taki system oceny może być bardzo demotywujący dla uczniów.

– Jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, kiedy uczeń miał szczere chęci, żeby wykazać się swoją wiedzą i pokazać nauczycielowi, że przyswoił zadany materiał, a na przeszkodzie stanął mu tylko czas, to nie powinien dostać niższej oceny. Nie powinno tak być. W obecnej sytuacji, kiedy nauka jest zdalna, my jako nauczyciele powinniśmy stwarzać uczniom możliwości, by się sprawdzili, ale odpowiednio dopasowane do teraźniejszych internetowych realiów. To nie może polegać na takiej łapance, że jeśli nie zrobisz czegoś w 4 minuty albo zwolni ci na chwilę internet, to znaczy, że nic nie umiesz. Osobiście sprawdzianów na czas, szczególnie taki krótki, bym nie robił – wyjaśnia Artur Dzierkowski.

– Sądzę też, że my, nauczyciele, powinniśmy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: co chcemy takim sprawdzianem osiągnąć? Czy chcemy sprawdzić, czy uczeń się czegoś nauczył, czy może ma wystarczająco szybki internet, a może czy jest w stanie przesłać coś w krótkim czasie i przez to udowodnić, że zrobił to sam. Sądzę, że powinniśmy zaniechać takich metod, bo nie doprowadzą do niczego dobrego, a będą tylko stresować uczniów i zniechęcać ich do dalszej pracy – mówi w rozmowie z WP Kobieta wicedyrektor Dzierkowski.

Nauczyciel wskazuje, że szczególnie w czasie nauki zdalnej uczniowie wpadli w pułapkę ocen. Celem już nie jest nauka, mająca pogłębić wiedzę, lecz uzyskanie dobrego stopnia na teście.

– Szczególnie w czasie nauczania zdalnego obserwujemy, że gdybyśmy obrali sobie inny cel uczenia się, który nie opiera się na przyznawaniu stopni, to pewnie nie czulibyśmy takiej presji. Być może powinniśmy odstąpić od tego i pokazać młodym ludziom, że zdobywają wiedzę dla siebie, a nie dla wyniku wyrażonego cyfrą na teście. Ocena powinna być informacją dla ucznia, komentarzem do tego, co powinien powtórzyć, co musi jeszcze opanować, a co już doskonale umie. W tej chwili widać to jasno w szkołach, że wszystkie wyniki są o wiele wyższe, niż rok temu. To dlatego, że część prac uczniowie wykonują sami w domu i nikt nie może sprawdzić, czy robią to samodzielnie. Niestety myślę, że jednak w dużej części nie robią tego sami i korzystają z pomocy innych, by mieć jak najwyższe stopnie, a przecież to nie o to chodzi w nauce – podkreśla Artur Dzierkowski.

Komentarze (45)