Uczniowie i rodzice przychodzą do nauczyciela z Trójmiasta. Musi tłumaczyć im błędy ministra
Co chwilę wychodzą kolejne mankamenty reformy oświaty przeprowadzonej przez Annę Zalewską. Ostatnio uczniowie, z podwójnego rocznika doświadczyli tego na własnej skórze. Jeden z nauczycieli opowiedział o problemie, z którym nieustannie przychodzą do niego rodzice.
06.07.2019 | aktual.: 06.07.2019 13:55
Uczniowie są niedoinformowani
Paweł Lęcki, nauczyciel z Trójmiasta, który często opisuje w sieci swoje przemyślenia związane z oświatą, podzielił się spostrzeżeniami na temat kolejnych usterek wynikających z ostatniej reformy edukacji. Lęcki zauważył, że wielu uczniów i rodziców jest niedoinformowanych w związku z wynikami rekrutacji do szkół średnich.
"Zaczynają się telefony. Głównie od tych, którzy się nigdzie nie dostali. Zawsze tacy byli, ale nigdy tak dużo. I nigdy z tak wysokimi punktami. Pytają głównie o progi, a dostępu do nich nie przewiduje system elektronicznej rekrutacji. Dlaczego? Nikt nie wie. My ogłaszamy wszędzie, ale część szkół z tajemniczych powodów ukrywa. Ludzie więc chodzą lub dzwonią, żeby się dowiedzieć" – opowiada.
Ukryte informacje
Paweł Lęcki nie narzeka na konieczność udzielania odpowiedzi rodzicom, ale zwraca uwagę, że tak być nie powinno. "Ukryte jest również miejsce pod kreską, czyli miejsce, które ma znaczenie ogromne, gdy ktoś, kto się dostał, jednak nie przyjdzie, bo gdzieś indziej był pod kreską bardzo blisko. Uczniowie i rodzice nie widzą tego u siebie, muszą przyjść do nas. Więc tak pielgrzymują, a ja i moi koledzy i koleżanki pokazujemy, tłumaczymy, staramy się coś doradzić" – mówi.
Nauczyciel z Trójmiasta bez owijania w bawełnę wskazuje, kto jest winny. "Ci ludzie, którzy niszczą edukację i chodzą na msze, zamiast na obrady komisji edukacji, nie wzięli się znikąd. (...) Rekrutacja opiera się na durnych przepisach, których na dodatek nie rozumieją kuratoria, a tracą uczniowie i ich rodzice" – napisał wprost.