Ukrainka wysłała dziecko do polskiej szkoły. "Negatywne doświadczenia"

Od 1 września ukraińskie dzieci zostały objęte obowiązkiem szkolnym w Polsce. - Nadal brakuje systemowych rozwiązań dla szkolnictwa, które pomogłyby placówkom w nauczaniu w wielokulturowym środowisku szkolnym - mówi Elżbieta Świdrowska z Centrum Edukacji Obywatelskiej.

Do szkół ma trafić ok. 80 tys. ukraińskich uczniów
Do szkół ma trafić ok. 80 tys. ukraińskich uczniów
Źródło zdjęć: © East News | Karol Makurat
Sara Przepióra

04.09.2024 06:00

Wraz z eskalacją wojny w Ukrainie i emigracją ukraińskich rodzin do Polski, rząd zdecydował, że najmłodsi Ukraińcy mogą dołączać do klas w czasie trwającego już roku szkolnego. W ramach wsparcia zarządzono przeprowadzenie zajęć integracyjnych i dodatkowych lekcji języka polskiego. Z danych Systemu Informacji Oświatowej możemy dowiedzieć się, że w szkołach uczy się obecnie 134 tys. dzieci z Ukrainy.

Jak wskazuje Elżbieta Świdrowska z Centrum Edukacji Obywatelskiej, polskie szkoły sprawnie przyjęły dużą liczbę ukraińskich uczniów i stworzyły im warunki do codziennej edukacji i rozwoju.

- Co prawda brakowało i nadal brakuje systemowych rozwiązań dla szkolnictwa, które pomogłyby placówkom w rozwiązywaniu wyzwań zarządzania szkołą wielokulturową i nauczaniu w wielokulturowym środowisku szkolnym. Obecnie szkoły radzą sobie tak, jak pozwalają im na to ich zasoby i kompetencje nauczycieli - dodaje Świdrowska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rząd postanowił pójść w tym roku o krok dalej, wprowadzając obowiązek szkolny dla wszystkich najmłodszych z Ukrainy mieszkających w Polsce. Za jego niewypełnienie rodzicom grozi postępowanie egzekucyjne i grzywna w wysokości 100 zł. Od czerwca również utrata świadczenia 800 plus. Do tej pory dzieci z Ukrainy mogły uczyć się zdalnie w swoim kraju lub w systemie mieszanym.

Ilu uczniów z Ukrainy pojawi się w polskich szkołach? Biuro prasowe MEN opiera się na szacunkach. - Spodziewamy się między 60 a 80 tysięcy nowych dzieci ukraińskich - przekazuje wiceministra edukacji Joanna Mucha. Z analizy Centrum Edukacji Obywatelskiej wynika, że ukraińskich uczniów może być w polskich szkołach znacznie więcej. "Zestawiając dane z ZUS i rejestru PESEL UKR z danymi z Systemu Informacji Oświatowej MEN, szacujemy, że może ich być między 21 tysięcy a 143 tysięcy" - czytamy w raporcie z kwietnia 2024 roku.

"Jestem pozytywnie nastawiona"

Anna Sivets wysyła w tym roku córkę do szkoły podstawowej w Katowicach. Ma za sobą pierwsze zebranie z nauczycielami i rodzicami innych dzieci w klasie. - Jest pozytywnie nastawiona - stwierdza. Pytam ją, czy dzieci z Ukrainy jest w szkole widocznie więcej. - Nie zauważyłam tego, choć wszyscy wokół mówią, że teraz w polskich szkołach będzie dużo ukraińskich uczniów - mówi.

Anna opowiada, jak wyglądały zapisy do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Nie miała z tym większych problemów. - Wystarczyło wypełnić formularz online placówki, do której zostaliśmy zapisani zgodnie z okręgiem. Uzupełniliśmy dane córki i się udało. Kilka rzeczy mnie jednak zaskoczyło - dodaje.

- W Ukrainie przyswajaliśmy czytanie i pisanie jeszcze w przedszkolu. Przysiadłyśmy więc z córką do nauki razem, jeszcze przed jej pójściem do szkoły. Zna już trochę literek, ale pewnie w podstawówce nauczy się ich jeszcze lepiej. Już teraz mówi po polsku lepiej ode mnie - przyznaje. Anna zauważyła również, że w szkole brakuje pielęgniarki.

- Dla mnie to jest szok. Byłam pewna, że w polskiej placówce ich nie zabraknie, w końcu dzieci powinny być pod opieką - mówi. Tymczasem według przepisów dostępność pielęgniarki lub higienistki w szkole uzależniona jest od liczby uczniów. Jeśli nie przekracza ona 250 uczniów, dopuszcza się dostępność pielęgniarki lub higienistki szkolnej nie mniej niż raz w tygodniu.

Elżbieta Świdrowska wskazuje, że wśród wyzwań, przed jakimi stoją obecnie polskie szkoły, należy wymienić sprawną integrację uczniów z Ukrainy i ich polskich rówieśników. - Zachęcamy więc dyrektorów, nauczycieli i rodziców, jak i polskich uczniów, aby zwrócili uwagę na moment wejścia ukraińskich uczniów do placówek edukacyjnych, na tworzenie relacji i atmosfery współpracy. Jeśli proces ten zostanie poprowadzony z odpowiednią wrażliwością i uważnością, dzieci i młodzież łatwiej zaadaptują się do nowego środowiska - podkreśla.

Szczególną opieką należy objąć, zdaniem Świdrowskiej, lekcje języka polskiego.

- Pamiętajmy, że jest to także wyzwanie dla nauczycieli. Uczenie języka polskiego dzieci cudzoziemskich wymaga innych kompetencji niż prowadzenie zajęć lekcji polskiego dla Polaków - tłumaczy.

Wyzwaniem jest też praca z uczniami z traumą wojenną. Świdrowska tłumaczy, że trauma może, ale nie musi, wiązać się z drastycznymi doświadczeniami wojennymi. Wystarczy, że dziecko z powodu konfliktu opuści rodzinny kraj i zostanie zmuszone do odnalezienia się w nowym środowisku.

Uprzedzenie wobec ukraińskiego pochodzenia

Inaczej o polskiej szkole wypowiadają się rodzice z Ukrainy, z którymi rozmawialiśmy, i których dzieci już od jakiegoś czasu funkcjonują w systemie edukacji. Marina wychowuje samotnie 9-letniego syna. W Polsce mieszkają od początku eskalacji konfliktu w Ukrainie. Dwa lata temu kobieta zapisała chłopca do szkoły podstawowej w Krakowie. - Pierwszy raz zetknęliśmy się z uprzedzeniem wobec ukraińskiego pochodzenia - mówi kobieta. - Chłopcy ze starszych klas wyzywali go, zaczepiali na przerwach, popychali. Śmiali się z tego, że nie umie mówić dobrze po polsku. Za każdym razem wracał ze szkoły w coraz gorszym stanie emocjonalnym - opisuje.

Ukrainka zawiadomiła o sprawie wychowawcę klasy. - Umówił mnie na spotkanie z rodzicami chłopców, którzy dręczyli mojego syna - wspomina. Nie było ono jednak ani skuteczne, ani przyjemne. Rodzice nie zauważali problemu w zachowaniu swoich dzieci. - Z ich wypowiedzi można było wywnioskować, że nie mają o Ukraińcach dobrego zdania. Wychowawca był wobec tej sytuacji bezradny. Na początku obiecał, że spróbuje naprawić problem, ale nie zauważałam poprawy. Wypisaliśmy dziecko ze szkoły - dodaje.

Marina zorganizowała synowi zdalne lekcje nauki w ukraińskiej szkole. Przyznaje, że obecnie to najlepsze możliwe rozwiązanie dla chłopca. - Czuje się bezpieczniej w domu. Dużo przeszedł. Dopóki nie poprawi się jego samopoczucie, nie zdecyduję się na to, żeby wrócił do polskiej szkoły - zaznacza.

W podobnej sytuacji znalazł się syn Iriny. Matka ocenia, że syn dobrze się uczy i czuje wsparcie ze strony nauczycieli. Trudność sprawia mu jedynie język polski. - Chodzi na dodatkowe zajęcia, ale jak na razie to strata czasu. Nauczyciel rzadko się na nich pojawia, więc dzieci zamiast się uczyć, grają albo się wygłupiają - opisuje.

Syn Iriny ma jednak inne problemy w szkole. Kobieta przyznaje, że zdarzały się mu konflikty z innymi uczniami. - Mamy z polską szkołą pod tym kątem negatywne doświadczenia - mówi, przytaczając jeden z poważniejszych incydentów. - Starsi chłopcy zaatakowali mojego na przerwie. Syn bronił się i uderzył Polaka w ucho. Ten szybko zgłosił się do pielęgniarki i rodziców, którzy zgłosili sprawę na policję. Do mnie zadzwonili już po wszystkim, jak mój syn już wyszedł ze szkoły. Wcześniej zabronili mu się ze mną kontaktować - opowiada. - Nie mogliśmy się wybronić, nie dano nam tej szansy. W konsekwencji ciągano nas po sądach przez dwa lata - kwituje.

Początek roku szkolnego to czas wyjątkowy, nierzadko trudny, dla wszystkich dzieci. A znęcanie się nad innymi nie zawsze jest wynikiem uprzedzeń narodowościowych.

"Izolacja dziecka nie jest rozwiązaniem"

Ukraińskie dzieci, doświadczające w szkole uprzedzeń ze względu na pochodzenie, są nierzadko wyłączane przez rodziców ze szkolnego systemu i przenoszone na tryb nauki zdalnej. Elżbieta Świdrowska z Centrum Edukacji Obywatelskiej zachęca, aby dać szansę uczniom na odnalezienie się w tej nowej sytuacji.

- Musimy zdać sobie sprawę z tego, że żyjemy obecnie w wielokulturowym społeczeństwie. To dotyczy też polskich szkół. Polecam tę wielokulturowość oswajać, poznawać - wyjaśnia ekspertka. - Izolacja dziecka nie jest rozwiązaniem problemu, a początkiem eskalacji lęków i utrudnieniem w dalszym funkcjonowaniu młodego człowieka w społeczeństwie. Uczulam rodziców, aby szukali pomocy. Mają do dyspozycji cały system wsparcia - zarówno ten funkcjonujący w szkołach, jak i instytucjach pozarządowych czy poradniach pedagogiczno-specjalistycznych. Rozmawiajmy i rozwiązujmy wspólnie te wyzwania, ale nie pozwalajmy na to, by dzieci i młodzież kolejny rok siedziała w domu, ograniczona do kontaktu online - dodaje.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski