Blisko ludziUroki natury, czyli agroturystyka

Uroki natury, czyli agroturystyka

Agroturystyka nie musi być polegać na na noclegach w kurnej chacie czy skansenie. W gospodarstwie agroturystycznym można skupiać się tylko na zapewnianiu zdrowej żywności lub organizacji rozrywek kojarzonych z wiejskim trybem życia...

Uroki natury, czyli agroturystyka

02.06.2008 | aktual.: 27.06.2010 22:49

Agroturystyka jest formą wypoczynku mieszkańców miast w warunkach zbliżonych do wiejskich. Oczywiście nie polega ona na noclegowaniu w kurnej chacie czy skansenie. Gospodarstwo takie może skupiać się tylko na zapewnianiu zdrowej żywności lub organizacji rozrywek kojarzonych z wiejskim trybem życia (wędkowania, jazdy konnej, polowania), a nawet angażowaniu gości w prace gospodarskie (wypiek chleba, produkcja wędlin, zbiory, dojenie) i tradycyjne rzemiosło (haft, szydełkowanie).

Może być i tak, że jedno gospodarstwo jest w stanie zapewnić nam te wszystkie atrakcje, dokładając do tego wyciąg narciarski i korty tenisowe. Może być też tak, że pracą u właściciela zapłacimy za wikt, opierunek w domku z dala od cywilizacji. Wszystko zależy od naszych oczekiwań i możliwości finansowych.

Agroturystyka była znana w Polsce od dziesięcioleci jako tzw. wczasy pod gruszą, choć nie jest domeną polską. Ten typ wypoczynku jest również popularny we Włoszech i Hiszpanii. W USA tzw. dude ranches zaczęły powstawać już pod koniec XIX wieku, dostarczając mieszczuchom ze wschodu namiastki tego, co przeżywali prawdziwi zdobywcy Dzikiego Zachodu. Obecnie to jedna z ważniejszych gałęzi turystyki.

Podobnie mieć się będzie sytuacja w Polsce. Polska przyroda jest bogata i nieskażona, większość kraju jest zróżnicowana krajobrazowo, wzrasta poziom zamożności Polaków, kolejne pokolenia nie uważają podróży zagranicznej za potwierdzenie statusu materialnego i nieuchronnie nadciąga znudzenie zorganizowanym wypoczynkiem. Biorąc to wszystko pod uwagę, należy się spodziewać w najbliższych latach rozwoju agroturystyki również u nas.

Co jednak pociąga ludzi w spędzaniu czasu wolnego w miejscach, gdzie nie ma galerii handlowych, kin, a dostęp do Internetu nie jest oczywisty? Można zrozumieć rodziny wielodzietne, które są bardziej skłonne zwracać uwagę na korzystne warunki cenowe, ale czego na prowincji szuka singiel lub bezdzietna para yuppies?

Po pierwsze, ceny. Tu zawsze jest taniej. Nie tylko wtedy, kiedy gospodarzowi zwali się hurtem na głowę wyjątkowo płodna rodzinka z dziećmi, ciociami, wujkami i niedosłyszącym dziadkiem Heniem, ale również w detalu.

Po drugie, wyżywienie. Gospodarstwa agroturystyczne mogą różnić się między sobą profilem, ale praktycznie wszędzie jedzenie jest na najwyższym poziomie. Posiłki są przygotowywane z własnych produktów – mleko pochodzi od krowy, a nie z kartonu, chleb jest zawsze „dzisiejszy” a wędlina jeszcze tydzień temu chrząkała na podwórku. Część gospodarstw przestawia się na rolnictwo ekologiczne i ubiega się o certyfikat Europejskiego Centrum Ekologicznego (ECEAT). Zdrowiej już się nie da.

Po trzecie, agroturystyka oferuje nam kontakt z nieskażonym środowiskiem. Zamiast płacić w mieście ciężkie pieniądze za wizytę w barze tlenowym, wystarczy otworzyć okno.

Po czwarte, komfort. Kwatery mieszczą się w budynkach mieszkalnych, lub adaptowanych leśniczówkach, strychach, są więc dostosowane do potrzeb normalnego człowieka. Nie są to standaryzowane pokoje hotelowe, gdzie gość czuje się dodatkiem do wystroju. Tym bardziej, im hotel droższy. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu. Właściciele dbają też o otoczenie - budują baseny, zaciszne altanki, wydzielają miejsca na grill, itp.

Po piąte, wszechstronność. Stereotyp mówiący, że wczasy w gospodarstwie agroturystycznym oznaczają dojenie kozy przez 2 tygodnie i brak zasięgu w komórce, nigdy nie miał wiele wspólnego z prawdą. Letniska organizuje się np. specjalnie dla miłośników koni, myśliwych lub wędkarzy; gospodarze starają się zapewnić oryginalne atrakcje – tak różne jak produkcja wina i loty balonem. Przed wyjazdem warto się zorientować, czego oczekujemy i wybrać odpowiednie miejsce. Oferta jest szeroka i z każdym rokiem wzbogaca się o nowe atrakcje.

Po szóste, klimat. Na ogół właściciele są miłymi i tolerancyjnymi ludźmi – inni nie przyjęliby przecież obcych miastowych pod swój dach. Prawdopodobnie w takim otoczeniu „przejdzie” dużo więcej rzeczy, niż w ośrodku wypoczynkowym, gdzie musimy się liczyć z dziesiątkami innych gości, przestrzegać regulaminów, zakazów palenia itp.

Po siódme, agroturystyka staje się chic. Choć jeszcze nie piszą o tym kolorowe pisma, to już od dawna nie jest ona rozrywką dla biedoty. Zacytujmy Petera Bisschopa, jednego z twórców sieci ECEAT: „Dla nas wypoczynek na wsi to jak powrót do dzieciństwa, najnowocześniejszy sposób życia w harmonii z naturą, który jest najtrudniej osiągalne, najdroższy, tylko dla elity”. Taki jest obecny trend i dobrze by było znaleźć się w jego awangardzie, zamiast zachowawczo zadeptywać sopockie molo z hamburgerem w dłoni.

Komentarze (0)