Usidlone w wielkim mieście
Sześć lat obecności na małym ekranie, a do tego miano najpopularniejszego amerykańskiego serialu dekady. To wystarczający powód, by przebojowy „Seks w wielkim mieście” doczekał się wersji kinowej. Ucieszą się wszyscy, których nurtuje pytanie: Czy Carrie i Big staną na ślubnym kobiercu?
28.07.2008 | aktual.: 28.07.2008 16:12
Sześć lat obecności na małym ekranie, a do tego miano najpopularniejszego amerykańskiego serialu dekady. To wystarczający powód, by przebojowy „Seks w wielkim mieście” doczekał się wersji kinowej. Ucieszą się wszyscy, których nurtuje pytanie: Czy Carrie i Big staną na ślubnym kobiercu?
Ten serial dokonał przed laty prawdziwego przełomu w mówieniu o obyczajowości mieszkańców współczesnych wielkich metropolii. Osadzony w nowojorskich realiach opowiadał o miłosnych (i łóżkowych!) perypetiach czterech pięknych, wyzwolonych, a mimo to samotnych mieszkanek Nowego Jorku.
8 Złotych Globów (czyli telewizyjnych Oscarów)
, 36 innych prestiżowych nagród, w tym kilka Emmy Award, wreszcie… 125 innych nominacji dla najlepszego serialu komediowego we wszystkich możliwych kategoriach. To plon ponad 6 lat obecności na małym ekranie i 6 serii najpopularniejszego amerykańskiego serialu ostatniej dekady. Nie mogło być inaczej: „Jak upolować mężczyznę, czyli seks w wielkim mieście” (tytuł polski, bo w oryginale mamy po prostu „Seks i miasto”), wyprodukowany i wyreżyserowany przez Michaela Patricka Kinga, po lawinie próśb i gróźb zrozpaczonych zakończeniem serialu fanów (fanek?) doczekał się wersji kinowej.
W kinie amerykańskim – nie licząc komercyjnych hitów w rodzaju „Supermana” – rzadko zdarza się, by serial doczekał się swojej fabularnej wersji.
„Seks w wielkim mieście” w końcu maja trafił do kin w Ameryce, zaś 20 czerwca na polskie ekrany. Mimo że akcja fabularnej wersji „Seksu…” rozgrywa się 4 lata po rozstaniu z bohaterkami serialu, znajdziemy w niej odpowiedź na wszystkie nurtujące widzów pytania, nade wszystko zaś na to: Czy Carrie i Big staną na ślubnym kobiercu?
Sarah Jessica Parker, odtwórczyni głównej roli (Carrie Bradshaw), jak w serialu prowadzi rubrykę na temat seksu w kobiecym magazynie. Znowu zamiast wykładów z seksuologii stosowanej oferuje psychologiczne minianalizy męsko-damskich relacji, okraszone co najwyżej pikantnymi szczegółami, nieprzekraczającymi jednak granic dobrego smaku. Jak wszystkie bohaterki „Seksu…”, Carrie – niezależna, zdawałoby się samowystarczalna cieszy się mianem kobiety wyzwolonej, pozbawionej zahamowań. Mylą się jednak ci, którzy nazywają ją feministką. Carrie bowiem w przeciwieństwie do sufrażystek zalicza mężczyzn do ulubionych zwierząt domowych, które trzeba umieć oswoić. Próby udowodnienia światu, że życie bez faceta jest możliwe, spełzają na niczym. W głębi duszy Carrie to niepoprawna romantyczka, czego najlepszym dowodem jej obsesja na punkcie Mr. Biga.
Choć Carrie i jej trzy przyjaciółki, włącznie z przypadkiem skrajnym, serialową femme fatale Samanthą (świetna Kim Cattrall)
, usiłują traktować mężczyzn w sposób instrumentalny, gołym okiem widać, że to tylko poza. W finale wersji serialowej nawet seksowna, nierzadko wyuzdana Sam, choć przez kilkaset odcinków wmawiała nam, że może się obyć bez miłości, zadowoli się związkiem z tym jednym, jedynym mężczyzną, nie mówiąc już o pozostałych singielkach.
„Udomowionej” bez reszty przez żydowskiego rabina właścicielce galerii Charlotte (śliczna Kristin Davis) i usidlonej poprzez macierzyństwo amatorce wolnych związków prawniczce Mirandzie (Cynthia Nixon).
Przypomnijmy, iż przebojowy serial, oparty na autobiograficznym cyklu artykułów pisanych przez Candace Bushnell dla „New York Observer”, zebranych potem w książkę, to jej zawdzięcza swój tytuł. Twórcom filmu udała się rzecz dość wyjątkowa – z dość kiepskiej, nużącej prozy nakręcono świetny serial wyznaczający trendy milionom kobiet na całym świecie. I to dosłownie.
Sarah Jessica Parker, grająca Carrie, stała się nowym symbolem wyzwolonej kobiecości, a jej styl ubierania znalazł tysiące naśladowczyń. Każdy strój głównej bohaterki, tyleż odważny, co zaskakujący, analizowany był po emisji kolejnych odcinków przez stylistów mody i rozkładany na czynniki pierwsze. Carrie stała się marką sama w sobie, zaś szaliki, bluzeczki i sandałki noszone przez nią po emisji kolejnych odcinków okazywały się najbardziej typowymi produktami, pożądanymi nie tylko przez nowojorskie snobki.
Wielcy kreatorzy walili drzwiami i oknami, by móc ubrać Carrie Bradshaw, czyli Sarah Jessicę Parker. Aktorka stała się prawdziwą ikoną mody, a z czasem na reklamie markowych ciuchów zarobiła znacznie więcej niż na swych, całkiem niezłych, dokonaniach filmowych. Dziś jest niekwestionowaną gwiazdą, a najnowszy film z jej udziałem „Failure to Launch” z Matthew McConaugheyem u boku, przyniósł dochody ponad 128 milionów dolarów!
Udział w serialu dla wszystkich czterech aktorek zresztą stał się początkiem prawdziwej kariery, bo choć panie miały już na koncie sporo aktorskich doświadczeń, tak naprawdę zaistniały dopiero za sprawą „Seksu…”. I choć numerem jeden stała się główna bohaterka i jednocześnie narratorka serii, część splendorów spadła też na jej trzy koleżanki z planu. Niewątpliwie główną rywalką do sławy Sarah okazała się seksowna, najstarsza z aktorek Kim Cattrall (Samantha).
Kim, najbardziej obok Jessiki Parker lubiana przez widownię bohaterka „Seksu…”, wcielając się w rolę stuprocentowej femme fatale, by zacytować jej fanki, „obudziła wampa uśpionego w każdej z kobiet”. Jej starania zostały wysoko ocenione przez krytykę – wyróżniono ją Złotym Globem oraz dwiema Nagrodami Związku Aktorów Kinowych. Dziś prowadzi własną firmę producencką, a jej pierwszą produkcją był dokument o wymownym tytule „Sexual Intelligence”. I choć jest publiczną tajemnicą, iż prywatnie panie szczerze się nie znoszą, na ekranie ich przyjaźń wypadła przekonująco.
Sława nie ominęła też pozostałych przyjaciółek Carrie – Mirandy (Cynthia Nixon), zabawnej, sprytnej prawniczki z Manhattanu, i Charlotte (Kristin Davis), optymistycznej marchandki. Cynthia Nixon, zdobywczyni nagród Emmy i Tony, rozpoczyna właśnie pracę w filmie „Lymelife” u boku Aleca Baldwina i Holly Hunter. A najpiękniejsza z aktorek Kristin Davis kręci od czasu „Seksu…” film za filmem, choć nie ma szczęścia do prawdziwej krwistej roli.
Na koniec dodajmy, że w rolę Mr. Biga wcielił się, podobnie jak w serialu, nieprzyzwoicie przystojny Chris Noth. Jeszcze przed ukończeniem wersji kinowej filmu widzowie dopytywali się, czy nie oznacza ona definitywnego końca spotkań z czwórką pięknych pań. Reżyser i producent filmu wymownie milczał, za to współproducentka Sarah Jessica Parker zażartowała: „Jeśli zdarzy się tak, że jakimś cudem pociągniemy dalej naszą serię, to nie pozostanie nam nic innego, jak zmiana tytułu. I tak »Seks w wielkim mieście« zastąpimy »Usidlonymi w wielkim mieście«”.