Viagra bez recepty. Informacja ucieszyła wielu Brytyjczyków
Wielka Brytania wkrótce ma zostać pierwszym krajem, w którym będzie można kupić viagrę bez recepty. Powód? Ograniczenie czarnego rynku i handlu tabletkami w internecie. Sprawa niebieskiej pigułki wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Nie trudno się domyślić, dlaczego.
29.11.2017 | aktual.: 29.10.2018 13:36
Jak informują brytyjskie media, w tym "The Guradian" i BBC, viagra będzie dostępna bez recepty w aptekach. Decyzję podjęła agencja UK Medicines and Healthcare Products po konsultacjach społecznych. Niebieska pigułka będzie do kupienia już wiosną 2018 roku. Chodzi o dawkę 50 g. Zdaniem ekspertów, na których powołują się dziennikarze BBC, lek pomoże mężczyznom, którzy do tej pory mieli problemy z potencją, ale wstydzili się opowiedzieć o swoim problemie lekarzowi.
Mick Foy z agencji MHRA komentuje: - To bardzo dobre wiadomości dla mężczyzn. Zaburzenia erekcji mogą być bardzo poważnym problemem, więc dobrze, że Brytyjczycy będą mieli łatwy dostęp do tabletek z legalnego źródła. Nie będą zmuszeni sięgać po zamienniki i tabletki kupowane w internecie, które potencjalnie mogą zagrażać ich życiu i zdrowiu.
Zdaniem pracowników agencji viagra w aptekach ma ograniczyć handel podobnymi substancjami w sieci. Pfizer, producent tabletek, już ogłosił, że viagra będzie dostępna w opakowaniu zawierającym cztery i osiem listków. Koszt? Od 19.99 funta do 34.99. Choć to nie mało, popyt cały czas rośnie. W ostatnich dziesięciu latach odnotowano wzrost wypisywanych recept na specyfik – z 1,04 mln w 2006 roku do 2,95 mln w 2016 roku.
I choć eksperci mówią o przełomie i walce z czarnym rynkiem, kobiety nie są już tak optymistycznie nastawione do nowych regulacji. Ich zdaniem MHRA dopuszcza do obiegu środki na potencję, ale odbiera kobietom dostęp do tabletek "dzień po".
- Wspaniałe wieści dla Wielkiej Brytanii. Mężczyźni z zaburzeniami erekcji będą mogli teraz kupować viagrę garściami, jeśli aptekarz wyrazi na to zgodę. Co za fantastyczny news w kraju, który tak dba o zdrowie reprodukcyjne obywateli – a dba tak, że liczba dzieci, które umierają przy porodzie, jest znacznie większa niż w Polsce, Białorusi i Grecji. Dba tak, że dalej uważamy za przestępstwo dokonywanie aborcji, chociaż lekarze, ginekolodzy i Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne zaleca co innego. Dba tak, że kobiety w Irlandii Północnej nie mają dostępu do aborcji – komentuje dziennikarka "Independent" Holly Baxter.
Baxter punktuje, że ta sama agencja, która lobbowała za wprowadzeniem viagry bez recepty, przygotowała wcześniej raport o tym, że kobiety coraz częściej sięgają po środki poronne kupowane przez internet – z nielegalnych źródeł. Absurd? W 2014 roku pigułki poronne zamówiło 180 kobiet. W 2015 roku było to już 270 przypadków. W ubiegłym roku zakupiono aż 375 dawek środków. Choć Brytyjki mogą korzystać z legalnych aborcji, te przeprowadzane w domu karane są nawet dożywociem.
Spór o niebieską pigułkę
Regulacji z Wielkiej Brytanii nie można jednak porównywać do Polski. - Opieka farmaceutyczna w Wielkiej Brytanii jest inaczej skonstruowana. Zanim farmaceuta sprzeda lek, powinien przeprowadzić wywiad. Warto zwrócić na to uwagę - mówi w rozmowie z WP Kobieta prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog. - Nigdy nie jest tak, że przychodzi się do apteki i od razu kupuje lek. Sądzę jednak, że model, który jest zaproponowany w Polsce – czyli taki, gdzie można kupić bez recepty 25 mg, jest korzystny. Ze względu na to, że zawiera ankietę dotyczącą stanu zdrowia pacjenta ze wskazaniem, kiedy ten lek można, a kiedy nie można stosować bez konsultacji z lekarzem - dodaje.
Przyznaje również: - W Wielkiej Brytanii wiele tego typu leków sprzedawanych jest przez internet. Problem polega na tym, że nigdy nie wiemy, co kupujemy i czy to naprawdę jest sildenafil. To jedna rzecz. Druga? Jeżeli popatrzymy na Polski grunt, to w naszym kraju niewielka jest świadomość edukacji zdrowotnej społeczeństwa, także edukacji seksualnej.
Trudno nie porównać historii niebieskiej pigułki z obecną sytuacją, gdy kobietom odmawia się dostępu do antykoncepcji awaryjnej. - Podejrzewam, że jeśli w Wielkiej Brytanii minister zdrowia powiedziałby, że nie przepisałby tabletki antykoncepcji awaryjnej, to nie byłby już ministrem. Tabletka antykoncepcyjna po stosunku powinna być dostępna w aptece bez recepty. I o tym w ogóle nie powinno się dyskutować. Tym bardziej, że grupa nastolatków nie jest głównym konsumentem tego typu leków. Sądzę, że prawem kobiety jest możliwość kupienia tzw. tabletki "dzień po". A mężczyzna powinien mieć prawo do kupienia tabletki na zaburzenia erekcji w małych dawkach. To bardzo niebezpieczna sytuacja, gdy mamy tabletki na potencję w małych dawkach bez recepty, a tabletki "dzień po" tylko za zgodą lekarza. To niepotrzebne wytwarzanie antagonizmów między mężczyznami i kobietami, których nie powinno być. To nie kwestia dbania o zdrowie, a światopoglądowa. To, czego oczekujemy dziś od ministra zdrowia, to neutralność światopoglądowa i respektowanie praw seksualnych i reprodukcyjnych pacjenta - podkreśla seksuolog.
"Podobno już nastolatkom zdarza się łykać niebieskie pigułki jak dropsy, a tymczasem lista możliwych efektów ubocznych jest niezwykle długa i występują na niej nawet zawał i śmierć - a przecież mężczyźni i tak żyją średnio o wiele krócej niż kobiety! Tak ważna decyzja dotycząca własnej sprawności seksualnej nie powinna spoczywać wyłącznie w rękach nie zawsze wszak kompetentnych mężczyzn. Musimy się o nich zatroszczyć: Viagra powinna być na receptę!" – pisał w lutym tego roku "Mężczyzna spełniony", którego wpis podbijał Facebooka.
- Viagra to pewien symbol, ale na rynku mamy już nowsze leki, też skuteczne. Nie są one tanie, tak jak i Viagra nie jest tania. Trzeba mieć na nie receptę, czyli jednym słowem trzeba iść do lekarza – mówił w rozmowie z WP Kobieta Jerzy Więznowski, lekarz seksuolog i psychiatra z Poznania. - Widzę, że mimo niewielkiej edukacji chociażby w szkołach, świadomość pacjentów się zwiększa. Coraz więcej osób zgłasza się do specjalisty seksuologa, zamiast kupować leki bez recepty czy z nielegalnego źródła. Nasza mentalność się zmienia. Nieśmiałość Polaków ustępuje miejsca rozsądkowi. Pacjenci przychodzą czasem na tyle wcześnie, że problemy nie są jeszcze za bardzo utrwalone, to bardzo ważne. Coraz częściej do gabinetu przychodzą pary. Im szybciej się przyjdzie, tym terapia może być krótsza. A czasem wystarczy sięgnąć do źródła problemu, którym nie jest sam objaw zaburzenia seksualnego. Czasem trzeba zmienić swoje przyzwyczajenia – dodał.