Viagra, trudna tabletka dla zakompleksionych mężczyzn?
Jeden niebieskie tabletki podbierał ojcu, drugi wstydził się iść po receptę, więc w internecie kupował podróbki. Tak jest w Polsce, gdzie stosowanie leków na potencję wciąż jest tematem tabu. W Wielkiej Brytanii stygmatyzacja mężczyzn, którzy biorą viagrę lub podobne do niej leki, to przeszłość. W ciągu dekady liczba recept na niebieskie tabletki się potroiła. I jak przekonują lekarze, to dobrze. Bo z problemami nie ma co czekać.
13.11.2017 | aktual.: 13.11.2017 16:10
Z Jarkiem spotykamy się u niego w domu, nie wstydzi się mówić o viagrze i swoich problemach z potencją. Chciał jednak pozostać anonimowy. Mówi, że gdyby jego koledzy dowiedzieli się, ile pieniędzy wydał na "cudowne" leki z internetu gwarantujące wielogodzinny wzwód, więcej nie zaprosiliby go na piwo.
– Pierwszą viagrę podebrałem ojcu. Byłem nastolatkiem. Jak każdy młody chłopak bałem się, że jak dojdzie co do czego, to nie podołam. Ojciec oczywiście się zorientował. Potem kupowałem w internecie viagrę i leki "viagropodobne". Wydawałem na tabletki pieniądze, które dostawałem na studia od rodziców. Czarny rynek był w rozkwicie. Nie miałem odwagi iść do lekarza, zresztą cały czas uważałem, że nie jest ze mną tak źle. Po prostu chciałem bardziej usatysfakcjonować kobiety, z którymi sypiałem. Zresztą, jeśli tak jak ja spędza się dużo czasu na oglądaniu pornografii, to od razu wyskakują reklamy różnych specyfików na wzmocnienie wrażeń. Trudno się oprzeć - opowiada Jarek.
– Rozmawiałem kilka razy na forach z chłopakami, którzy mieli podobny problem. Pisali, że to przede wszystkim wina kobiet. Uważali, że kobiety nie wiedzą, co robić, żeby facet wystarczająco był podkręcony. Oczywiście czułem, że to nieprawda. Ale z drugiej strony mogłem po raz pierwszy zrzucić problem na kogoś innego. Miałem dość upokorzenia, poczucia winy, kompleksów i narastającej frustracji – wspomina, twierdząc, że to współczesna cywilizacja ukształtowała w nas potrzebę bycia "macho".
Zobacz także
– Moja narzeczona wie od początku o tym, że biorę leki na potencję i nie ma z tym żadnych problemów. Od czasu do czasu sprawdzam, czy daję radę bez viagry, ale okazuje się, że jednak nie jest wtedy dobrze. Potrzebuję leków, żeby mieć udane życie seksualne, przynajmniej na razie. To po prostu pomoc dla facetów takich jak ja. Zwykłych kolesi, którzy całe swoje życie mają problem ze wzwodem. Nie mówię o tym swoim kolegom. Nie ma się co oszukiwać, że dla wielu facetów w moim wieku branie viagry to porażka – tłumaczy Jarek.
Z Patrykiem rozmawiamy przez internet. Mieszka w podwarszawskim miasteczku, nie chce pokazać swojej twarzy. Twierdzi, że w dzisiejszym świecie nie ma miejsca na problemy ze wzwodem. Żaden facet nie chce się do tego przyznać, nawet przed sobą samym. Swoją przygodę z podróbką viagry Patryk przypłacił zdrowiem.
– Pamiętam jak rok temu dowiedziałem się w telewizji, że w Polsce zdemaskowano fabrykę podrabiającą środki na potencję. W sieci wszyscy zaczęli szeptać, że można od nich umrzeć, że wielu facetów tafia do szpitala po zażyciu podróbek viagry. Myślałem, że dostanę zawału serca – opowiada. "Leki" kupował w internecie. – Nie wyobrażam sobie, że miałbym iść do lekarza pierwszego kontaktu w moim małym mieście i powiedzieć: "dzień dobry, nie staje mi, zapisze mi pan viagrę doktorze?". Szczególnie, że moja mama jest lekarzem, dowiedziałaby się o moich problemach, zanim bym zdążył wykupić receptę. Kupowałem więc co popadnie w internecie, zależało mi na szybkim efekcie – opowiada.
Zobacz także
Nie miałem stałych związków, raczej przypadkowe krótkie relacje, na jeden wieczór czy szybki numerek w samochodzie. Bez fajerwerków. – Jedna z dziewczyn zapytała mnie w trakcie: "jesteś gejem, czy co?" Tłumaczyłem się przed samym sobą, że po prostu po alkoholu zawsze jest problem. Nie dzieliłem się z nikim moimi problemami – wspomina Patryk, przyznając się, że problemy łóżkowe wpływały także na jego życie psychiczne.
– Ostatnio policja znowu złapała ludzi, którzy rozprowadzali podrobione leki na potencję. To w Polsce złoty biznes. Szczególnie w małym mieście, takim jak moje, nikt nie chce uchodzić za impotenta. To pewnie kwestia mentalności, kiedy zaburzenia erekcji będą traktowane jak zaburzenia takie jak wszystkie. Dopóki facet się wstydzi, nie pójdzie do lekarza – podsumowuje.
Najpierw lekarz, potem psycholog
Na temat "męskich kompleksów" rozmawiamy z Jerzym Więznowskim, lekarzem seksuologiem i psychiatrą z Poznania.
*Niełatwo jest znaleźć lekarza seksuologa. Psycholodzy nie chcieli rozmawiać ze mną o Viagrze, bo jej nie przepisują. Są prywatne przychodnie, gdzie przyjmują seksuolodzy, ale okazuje się, że lekarzy tam najczęściej nie ma. *
Jest wielu pychoterapeutów-seksuologów, ale mało lekarzy seksuologów. W małych miastach często nie ma takich lekarzy. A przede wszystkim, kiedy ma się problemy ze wzwodem, należy się przebadać. Za problemami seksualnymi mogą stać oczywiście problemy emocjonalne, problemy w relacji, ale czasem przyczyna jest gdzie indziej. Można mieć zaburzenia wzwodu na przykład z powodu cukrzycy albo zaburzeń hormonalnych czy chorób naczyniowych. Więc zalecałbym przede wszystkim wizytę u lekarza.
Im szybciej się przyjdzie, tym lepiej. Często trafiają do mnie osoby, które już eksperymentowały, szukały różnych sposobów, aby sobie pomóc. Czasem zmagają się z problemem od lat. I mają swoje doświadczenia, zaczynając od leków kupowanych w internecie z nielegalnego źródła po suplementy bez recepty z apteki. Jako lekarz często się z tym zjawiskiem spotykam. Niestety.
Czy stosunek społeczeństwa do viagry zmienił się na przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat?
Pytanie, czy mówimy o Viagrze, konkretnym leku? Viagra to pewien symbol, ale na rynku mamy już nowsze leki, też skuteczne. Nie są one tanie, tak jak i Viagra nie jest tania. Trzeba mieć na nie receptę, czyli jednym słowem trzeba iść do lekarza.
Widzę, że mimo niewielkiej edukacji chociażby w szkołach, świadomość pacjentów się zwiększa. Coraz więcej osób zgłasza się do specjalisty seksuologa, zamiast kupować leki bez recepty czy z nielegalnego źródła. Nasza mentalność się zmienia. Nieśmiałość Polaków ustępuje miejsca rozsądkowi. Pacjenci przychodzą czasem na tyle wcześnie, że problemy nie są jeszcze za bardzo utrwalone, to bardzo ważne. Coraz częściej do gabinetu przychodzą pary. Im szybciej się przyjdzie, tym terapia może być krótsza. A czasem wystarczy sięgnąć do źródła problemu, którym nie jest sam objaw zaburzenia seksualnego. Czasem trzeba zmienić swoje przyzwyczajenia.
Na przykład jakie?
Jeśli mężczyzna wypala 40 papierosów dziennie, to nie ma się co dziwić, że ma problem ze wzwodem. Czasem trzeba zmienić dietę, zacząć praktykować jakąś aktywność fizyczną. Czasem sami mamy na to wpływ.
*Właściwie co to znaczy "przyjść do specjalisty wcześnie"? Kiedy można uznać, że mamy problem. Albo że nasz partner ma problem? Czy jeśli ma problem ze wzwodem kilka razy w miesiącu? Czy w tygodniu? Jak to rozpoznać? *
Myślę, że każdy utrzymujący się, a tym bardziej narastający, dyskomfort związany ze sferą intymną wymaga wyjaśnienia ze specjalistą. Oczywiście epizodyczne zakłócenia sprawności mają prawo się zdarzać, tak jak w każdej dziedzinie aktywności życiowej.