Blisko ludzi"Żebranie o ocenę". Zaskakujące: to rodzice mają dość… czerwonych pasków

"Żebranie o ocenę". Zaskakujące: to rodzice mają dość… czerwonych pasków

Rodzice zaczynają mieć nieco inne podejście do świadectw z paskiem
Rodzice zaczynają mieć nieco inne podejście do świadectw z paskiem
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz
Katarzyna Pawlicka
16.06.2021 15:35

Do zakończenia roku szkolnego został nieco ponad tydzień. Uczniowie chodzą obecnie do szkół, jednak w ostatnich miesiącach edukacja odbywała się przede wszystkim zdalnie. Czy forma nauczania wpłynęła na podejście rodziców do ocen? W sieci trwają burzliwe dyskusje dotyczące czerwonego paska na świadectwie. Głosy są podzielone.

- Zarówno przed pandemią, jak i w trakcie nauki zdalnej miałam takie samo podejście – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Marta. Matka 17-latka i 10-latki deklaruje, że bardzo dobrze zna swoje dzieci: ich słabe i mocne strony czy ulubione przedmioty i nie wymaga samych piątek na świadectwie.

Szkolny wyścig szczurów

- Nigdy nie miałam parcia, żeby moje dzieciaki trzymały bardzo wysoką średnią. Syn za rok zdaje maturę, jest w klasie o biologiczno-chemicznym profilu. Z wiodących przedmiotów ma dobre oceny. Przykłada się także do polskiego i matematyki, żeby po prostu zdać maturę. Do reszty nie przywiązuje wagi – opowiada pani Marta.

- Córka kończy czwartą klasę, na razie ma najwyższą średnią, ale to kwestia charakteru. Niestety miałam do czynienia z rodzicami, którzy od pierwszej klasy robili wszystko, by ich dziecko było orłem, wytwarzali niesamowitą presję. Pytam "po co?" – jeżeli dziecko samo ma takie ambicje i nie odbija się to na jego samopoczuciu oraz relacjach z rówieśnikami, nie widzę problemu. Ale wyścig szczurów? Przesada – wyjaśnia.

Podejście pani Marty do ocen wynika z jej życiowego doświadczenia – choć ani razu nie miała świadectwa z czerwonym paskiem (z matematyki i fizyki, jak sama mówi, "prześlizgiwała się na miernych z roku na rok"), skończyła dobre liceum i dostała się na wymarzone studia. Dlatego trudno jej zrozumieć rodziców, którzy wymagają idealnej cenzurki.

Skutki pandemii widać na świadectwie

Pani Maria — mama czwartoklasisty — nie ukrywa, że średnia na świadectwie ma dla niej pewne znaczenie. W tym roku była jednak zmuszona podejść do ocen nieco inaczej. – Gdyby nie nagły powrót do szkoły na ostatni miesiąc nauki, mój syn miałby wyższą średnią – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta.

Wielu nauczycieli deklarowało w maju, że powrót do szkoły będzie wiązał się przede wszystkim z próbą odbudowania relacji rówieśniczych nie zaś ekspresowym nadrabianiem braków czy sprawdzaniem wiedzy z całego roku. Tymczasem w rzeczywistości w większości placówek odbyły się testy obejmujące materiał z kilku miesięcy czy przekrojowe klasówki.

- Nauczyciele mojego syna przeprowadzili testy z całorocznego materiału, a ocena z nich miała kluczowe znaczenie. Tym sposobem niemal wszystkie dzieci otrzymały noty końcowe niższe o jeden stopień. Tyczy się to także oceny z zachowania, ponieważ wróciły do szkoły rozdarte, z jednej strony stęsknione za rówieśnikami, z drugiej oduczone zabawy w większej grupie – ocenia pani Maria.

Choć szkoda jej, że syn, który mimo pandemii chodził do szkoły, pisał sprawdziany przy nauczycielach i nie ściągał, nie będzie wyróżniony, nie zamierza z tego powodu rozpaczać. – Powiedziałam mu, że to tylko świadectwo. To, co zostało w głowie, zaowocuje w piątej klasie, a inni, którzy pisali sprawdziany z pomocą Google, będą się martwić – podsumowuje.

Spory? Także wśród nauczycieli

Także wśród nauczycieli zasadność starań o pasek na świadectwie budzi skrajne emocje. Pani Renata, emerytowana nauczycielka z okolic Poznania wspomina, że gdy sama chodziła do szkoły, tego rodzaju wyróżnienia, podobnie jak ocen celujących, w ogóle nie było. Jej zdaniem podejście do ocen bardzo zmieniło się przez lata – gdy kończyła liceum, o piątkach ze wszystkich przedmiotów można było pomarzyć.

- Dobra ocena miała wielką wartość i pewnie dlatego zachęcałam swoje dzieci do starań i nauki. Świadectwo z paskiem było dla mnie znakiem poważnego podejścia do obowiązków szkolnych, dzięki niemu miałam przekonanie, że trud włożony w zdobywanie wiedzy przez cały rok został doceniony. Dlatego nie widziałam niczego złego w świętowaniu tego osiągnięcia, chwaleniu się nim czy nagradzaniu dziecka za wysokie noty. W historiach o niesprawiedliwym traktowaniu przez nauczycieli jest zazwyczaj sporo przesady – przekonuje w rozmowie z WP Kobieta.

Przeciwniczką takiego podejścia jest pani Anna, również będąca na emeryturze. - Jestem belfrem i wiem, jaką drogą osiągano wiele z pasków: żebranie o ocenę, wrzaski mam, presja wywierana na nauczycielu, a na koniec błaganie o litość "Bo muszę iść na studia, proszę pani" - mówi.

Z tego właśnie powodu swojej córce dała dużo swobody. - Nie chciałam, by "leciała na miotle matki", więc poszła do innego liceum. Zbierała jedynki i piątki, była np. antytalentem z języka polskiego. Szła swoją drogą, zaliczyła bunty, dredy i wpadkę na egzaminie na studia. Potem walczyła dalej o siebie. Tłumaczyłam, pomagałam, ale wychodziłam z założenia, że to jej sińce i jej życie. Skończyła anglistykę w Polsce, a potem bankowość we Francji i dzisiaj pracuje na dobrym odcinku w banku jako menedżer – opowiada pani Anna.

Emerytowana nauczycielka była wychowawczynią w klasie z językiem francuskim. Jak obserwuje, uczniowie "paskowi", grzeczni, którzy marzyli o wyjeździe za granicę, nie zrealizowali swoich marzeń. – Wrzućcie na luz! – apeluje w rozmowie z WP Kobieta do rodziców, którzy wymagają wysokiej średniej i podkreśla, że nikt nie pyta jej dzisiaj, jaką ocenę miała z zachowania. – A zachowanie miałam naganne, bo chodziłam w dziurawych dżinsach do liceum, a to za twardej komuny było zakazane – wspomina z uśmiechem.

"Jestem dumny/a z dziecka nie ze świadectwa"

Obserwując w ubiegłych latach festiwal zdjęć świadectw z czerwonymi paskami, zamieszczanych przez rodziców na Facebooku, Izabela Hnidziuk-Machnica z Fundacji ALEKlasa wpadła na pomysł, by zainicjować akcję "Jestem dumny/a z dziecka nie ze świadectwa". Na początku inicjatywa miała obejmować członków grupy dla rodziców dzieci z zespołem Aspergera, jednak dzięki sugestiom znajomych rozszerzyła się na całą Polskę.

- Przez takie posty, które wzbudzały wiele emocji, ostatni dzień roku szkolnego był dla niektórych rodziców słodko-gorzki. Myślę przede wszystkim o osobach, których dzieci nigdy nie będą mogły zdobyć czerwonego paska. Z rozmów z nimi wiem, że było im przykro, czasem czuli zazdrość, a jednocześnie mieli poczucie, że ich dzieci też się przecież bardzo starają, co nigdy nie zostało docenione – wyjaśnia pani Izabela w rozmowie z WP Kobieta.

Jednocześnie podkreśla, że akcja nie ma na celu zabraniania cieszenia się z dobrego świadectwa. Chodzi wyłącznie o dumę z dzieci, docenienie ich starań na różnych polach i zdjęcie presji nakładanej często przez rodziców i nauczycieli.

- Ostatnio byłam dumna z mojego syna, kiedy postanowił pójść do szkoły na wszystkie lekcje, choć zaproponowałam, żeby odpuścił sobie pierwszą godzinę, ponieważ miał ciężką noc, był bardzo zmęczony. Za takie rzeczy także powinniśmy chwalić i doceniać dzieci, ponieważ pokazują, że im się chce, że dla nich szkoła to coś więcej niż tylko oceny i świadectwa – przekonuje pani Izabela.

Zdaniem aktywistki nauka zdalna była dla dzieci bardzo trudnym doświadczeniem i odbiła się na ich stanie psychicznym. - W kontekście pandemii, ale też polskiego systemu edukacji i bardzo rozbudowanej, nieprzystosowanej do współczesnych czasów, podstawy programowej, oceny nabierają innego znaczenia. Dla większości uczniów, nie tylko tych o szczególnych potrzebach edukacyjnych, czerwone paski z różnych powodów będą poza zasięgiem. Rodzice powinni wziąć to pod uwagę – uczula.

- Coraz więcej rodziców mówi głośno, że oceny i czerwony pasek nie są dla nich ważne, ale niektórzy pewnie skrycie marzą, by ich dziecko było w ten sposób kiedyś docenione. To pewnie pokłosie tego, jak zostało wychowane nasze pokolenie, chociaż mam wrażenie, że kiedy chodziłam do szkoły, wymagania były mniejsze – na pewno, jeśli idzie o ilość prac domowych i czasu spędzanego nad książkami. Mam wrażenie, że w ostatnich latach to wymknęło się nieco spod kontroli, a na uczniów została narzucona ogromna presja. Tymczasem dzieci mają prawo do odpoczynku i czasu na zwyczajne "nicnierobienie" – podsumowuje Hnidziuk-Machnica.

Paraliżująca presja rodziców

O tym jak szkodliwa może być presja ze strony rodzica, opowiedział w rozmowie z WP Kobieta pan Łukasz. - Dla mojej mamy oceny czy średnia miały ogromne znaczenie. Sama znakomicie zdała maturę, poszła na studia, pracowała w swoim zawodzie i tego samego całe życie oczekiwała ode mnie. W pewnych latach mojej edukacji dostawała listy gratulacyjne za frekwencję, osiągnięcia sportowe i naukowe. Nawet dopięła swego i zostałem kiedyś laureatem olimpiady z języka polskiego – wspomina.

Niestety, naciski mamy były tak silne, że Łukasz przestał chodzić do szkoły. Chociaż zdobycie dobrych ocen nigdy nie wiązało się dla niego z bardzo dużym wysiłkiem, w liceum musiał przejść na nauczanie indywidualne. - Nikomu tego nie życzę – zapewnia.

Dopiero gdy mama trochę odpuściła, zaczął ponownie sięgać do książek i robi to chętnie do dziś. - Właśnie dlatego zależałoby mi, by moje dziecko miało jakieś pasje, zainteresowania i wiedzę na tematy, które są dla niego rzeczywiście interesujące. Nie musiałoby być alfą i omegą ze wszystkiego – przekonuje.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (855)
Zobacz także