Blisko ludzi"Wampir z Zagłębia" zamordował bratanicę Gierka. 45 lat temu skazano go na śmierć

"Wampir z Zagłębia" zamordował bratanicę Gierka. 45 lat temu skazano go na śmierć

"Wampirem z Zagłębia" nazwano Zdzisława Marchwickiego. Między 1964 a 1970 r. miał dokonać 14 zabójstw, w tym bratanicy Edwarda Gierka. 45 lat temu skazano go na śmierć przez powieszenie.

Edward Gierek
Edward Gierek
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Karolina Błaszkiewicz

26.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pierwsza zbrodnia miała miejsce 7 listopada 1964 r. Ofiarą była Anna Mycek, która zginęła w dzielnicy Katowic – Dąbrówka Mała. W kolejnych miesiącach "dołączyło" do niej 11 kolejnych kobiet. Za winnego uznano Wampira. Każdą ze swoich ofiar śledził, potem uderzał ciężkim narzędziem w tył głowy, a kiedy upadała – bił na śmierć. Zbrodnię kończył gwałtem.

 "Wampir z Zagłębia" – to na pewno Zdzisław Marchwicki?

Śląsk i Zagłębie opanowała prawdziwa psychoza, zwłaszcza, że media nawet słowem nie wspominały o wyczynach mordercy. Kobiety bały się wychodzić z domów, zwłaszcza gdy pojawiła się plotka, że Wampir chce zabić aż tysiąc z nich. W ten sposób podobno chciał pokazać, jak nieudolna jest milicja. Śledczy, żeby go złapać, działali w specjalnej grupie o nazwie "Anna".

18 października 1966 r. w Będzinie znaleziono ciało 18-letniej Jolanty Gierek. Wtedy schwytanie mordercy stało się priorytetem. Wabikiem dla potencjalnych świadków miała być nagroda w wysokości miliona złotych. Ostatecznie wzięto pod uwagę 267 osób. W tej grupie znalazł się też Zdzisław Marchwicki. Zatrzymano go w 1972 r. Milicję zawiadomiła jego żona, uskarżająca się na przemoc z jego strony. Mówiła, że bił ją i dzieci.

3 lata później Marchwickiego uznano winnym zabójstwa 14 kobiet. Dostał wyrok śmierci, który wykonano w 1977 r. w Katowicach. Co ciekawe, po zatrzymaniu domniemanego Wampira, doszło do zabójstwa Mirosławy Tarnowskiej, która była głównym świadkiem w sprawie morderstwa jego ostatniej ofiary. Zginęła dokładnie w ten sam sposób, co pozostała czternastka. I nie tylko ona.

Do dziś wielu ma wątpliwości, czy to na pewno Marchwicki był mordercą. Nigdy nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Przyznał się za to Piotr Olszowy, chory psychicznie mężczyzna, którego wypuszczono ze względu na brak dowodów. Po powrocie do domu zamordował dzieci i żonę, po czym się podpalił. W liście pożegnalnym pisał, że nie dał sobie rady z wyrzutami sumienia. Marchwickiego powieszono.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (9)