Nie zdążyła przeżyć żałoby. Mówi, co zostawił po sobie mąż
– W ogóle nie przeżyłam żałoby, nie było na to czasu, od razu była walka. Wiem, że to dopiero przyjdzie, jak uspokoi się sprawa z teatrem, jak odpuści stres, zdaję sobie z tego sprawę – mówi Justyna Sieńczyłło, wdowa po Emilianie Kamińskim.
Emilian Kamiński zmarł 26 grudnia 2022 roku po długiej walce z rakiem płuc. Miał 70 lat. Zostawił po sobie spuściznę w postaci Teatru Kamienica w Warszawie. Lecz przez ostatnie kilkanaście lat walczył ze spółkami, które zasadniczo otrzymały część budynku za bezcen.
"Sposób, w jaki ta kamienica została przejęta, jest szokujący. Wszystko odbyło się bez udziału miasta. W 2014 r. jedna z firm (...) złożyła do wspólnoty wniosek o zamurowanie piwnicy kamienicy, w której znajduje się centrum naszego teatru. (...) Mój ojciec, będąc honorowym człowiekiem, zaczął się buntować, mówić głośno, że to jest niesprawiedliwe" – wspominał Kajetan Kamiński w ostatnim wywiadzie udzielonym wprost.pl.
Wdowa po Emilianie Kamińskim bez ogródek
Okazuje się, że stres związany z przyszłością Teatru Kamienica zżerał Emiliana Kamińskiego od środka. Wdowa po aktorze stwierdziła, że uciążliwa walka o artystyczną spuściznę zaprowadziła go wręcz na łoże śmierci.
"On był bardzo dobrego zdrowia. Pracował jak kolos. Dostał diagnozę maksymalnie 3 miesięcy życia, a przeżył prawie 5 lat, intensywnie pracując. Łykał stres, nie wyrzucał go z siebie. (...) Funkcjonowanie z taką świadomością i obciążeniem, że dzieło twojego życia, któremu poświęciłeś tyle lat i wszystkie pieniądze, serca i pracę ludzi wkoło, może pójść na zatracenie, odpowiedzialność za to miejsce, za sąsiadów, za całą kamienicę i bezradność wobec tego, co się działo, zabiła go" – stwierdziła bez ogródek Justyna Sieńczyłło w tej samej rozmowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie było czasu na żałobę
Justyna Sieńczyłło i Emilian Kamiński byli małżeństwem przez ponad 25 lat. Lecz wdowa po aktorze przyznała, że nie miała nawet czasu, by przeżyć żałobę. W rozmowie z wprost.pl powiedziała, że z pewnością przyjdzie ona wtedy, gdy sprawa z teatrem się rozwiąże, a stres i adrenalina odpuszczą.
"Na co dzień najbardziej brakuje mi jego śmiechu. On śmiał się od początku dnia, od pierwszej kawy; cały czas rozładowywał napięcie swoim poczuciem humoru, anegdotami. Nie pamiętam, kiedy się szczerze śmiałam… Tego mi brakuje" – wyznała we wzruszających słowach.
"On zostawił tutaj siebie, swój kręgosłup moralny, swoje poczucie sprawiedliwości, pasji, umiłowania i walki. Zostawił swoją miłość do Warszawy i do widzów, mówił: ‘Tyle jest na świecie trosk, a my zapalamy słońce’" – podsumowała Sieńczyłło w rozmowie z wprost.pl.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl