Wegemamy wychowują dzieci. Ciąża i macierzyństwo bez mięsa
"Mięso to nie multiwitamina" Asia, Malwina i Beata opowiedziały mi o tym, jak wygląda macierzyństwo bez kotlecików i owsianki na mleku.
12.06.2018 | aktual.: 12.06.2018 20:36
Jak podaje Portal Spożywczy, już co 10 młody Polak nie je mięsa. Wśród osób rezygnujących z tradycyjnej diety przeważają kobiety. To one najczęściej zaczynają rewolucję w żywieniu i namawiają na zmiany najbliższych. Kiedy wegetarianki i weganki rodzą dzieci, wychowują nowe pokolenie nieznające smaku mięsa.
Postanowiłam porozmawiać z kobietami, które wybrały alternatywne, bezmięsne macierzyństwo. Asia Michnicka, mama 8-miesięcznego Kazika i autorka bloga "Mama na roślinach", jest weganką od 5 lat. Mięsa nie je od liceum, ale przyznaje, że nad rezygnacją z produktów odzwierzecych zastanawiała się długo. Przeszkodą była miłość do białej kawy. – Kiedy w końcu odkryłam idealne mleko roślinne, przejście na weganizm stało się prostsze – śmieje się.
Malwina Migdał-Szafrańska, mama małej Matyldy, też jest weganką i prowadzi bloga "Love you vege much!". Z mięsa zrezygnowała 10 lat temu, a od 4 lat nie je też jajek ani mleka. – Uznałam, że jeśli jestem w stanie ograniczyć cierpienie zwierząt, to dlaczego miałabym tego nie zrobić? Kierowałam się głównie etycznymi pobudkami, ale dzięki weganizmowi stałam się bardziej świadoma tego, co jem, i zaczęłam zdrowiej żyć – mówi.
Beata Chlebowska jest wegetarianką od ponad 30 lat i mamą dwóch dorosłych synów, których wychowała na bezmięsnej diecie. Starszy z nich jest weganinem i nigdy nie jadł mięsa, młodszy próbował tradycyjnej kuchni, ale szybko wrócił do zwyczajów wyniesionych z domu. Przygodę z wegetarianizmem zaczynała w latach 80., kiedy wegetarian nazywano „jaroszami”. Nie prowadzi bloga, ale odkąd nie je mięsa, prowadzi zeszyt z przepisami wyszperanymi w książkach i gazetach.
Moje rozmówczynie decyzję o rezygnacji z jedzenia mięsa podjęły w młodości, więc kiedy kilka lat później zaszły w ciąże, w ogóle nie zastanawiały się nad powrotem do tradycyjnej diety. – To nie miałoby dla mnie sensu, bo moje wyniki były bardzo dobre. Kiedy zaszłam w ciążę, od razu poszłam do dietetyczki, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że moja dieta jest odpowiednio zbilansowana pod kątem zapotrzebowania w czasie ciąży. Przez cały czas miałam super wyniki – mówi Asia Michnicka, mama 8-miesięcznego Kazika. Także Malwina Migdał-Szafrańska jest kategoryczna. – Powrót do jedzenia mięsa nie wchodził w grę. Wiedziałam, że (zgodnie z wytycznymi WHO) ciąża może przebiec całkowicie normalnie i zdrowo, jeśli mama bazuje na diecie wegańskiej.
Badania to podstawa
Zarówno Asia, jak i Malwina od początku opierały swój jadłospis na zaleceniach naukowców, ale o pomoc do specjalisty zwróciły się, kiedy zaczęły myśleć o dziecku. – Od dawna odżywiam się świadomie, jednak czas ciąży dodatkowo zmotywował mnie do pozytywnych zmian w diecie – mówi Malwina. Iwona Kibil, dietetyczka specjalizująca się w prowadzeniu diet wegańskich i wegetariańskich, przyznaje, że wiele kobiet postępuje podobnie. – Często to ciąża – lub przygotowania do niej – stają się motywacją do wizyty w moim gabinecie.
Kiedy pytam Iwonę Kibil o to, czy dieta wegańska w ciąży jest zdrowa, nie pozostawia cienia wątpliwości. – Oczywiście, że tak, jeśli jest dobrze zbilansowana. Każda dieta może być źle skomponowana. Ciężarne weganki maja taka samą suplementację, jak kobiety na diecie tradycyjnej, wyróżnia je jedynie to, że powinny zażywać dodatkowo B12. Trzeba wspomnieć jednak, że wiele osób jedzących mięso też ma niedobory tej witaminy. Amerykańska Akademia Żywienia i Dietetyki stwierdza, że dieta wegańska może być zdrowa na każdym etapie życia. Uważam, że można wychowywać dzieci na diecie roślinnej od początku życia. Mam bardzo dużo pacjentów, którzy nigdy nie jedli mięsa. Z moich obserwacji wynika, że dzieci na diecie wegańskiej jedzą bardzo zdrowo, ich dieta jest urozmaicona i bardzo bogata. Rodzice-weganie zwykle przywiązują dużą wagę do żywienia – dodaje.
Asia i Malwina są na bieżąco z najświeższymi wynikami badań w Polsce i za granicą. Podczas naszej rozmowy co chwilę wtrącają statystyki dotyczące zdrowia wegańskich matek i dzieci. Asia już na wstępie podkreśla: – Zależało mi na poznaniu stanowiska naukowców. Przede wszystkim zapoznałam się ze stanowiskiem Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetycznego (teraz: Amerykańska Akademia Dietetyki i Żywienia), w którym czytamy, że odpowiednio zbilansowane diety wegetariańskie, w tym wegańska, są bezpieczne na każdym etapie życia, łącznie z okresem ciąży, laktacji, a także dla dzieci, seniorów, sportowców. Rzetelne badania naukowe są dla mnie bardzo ważne. Uważam, że w ciąży powinno się choć raz skonsultować z dietetykiem, niezależnie od rodzaju diety. Warto sprawdzić, czy na pewno dobrze się odżywiamy.
Wsparcie dietetyka
Bywa też tak, że motywacją do konsultacji u dietetyka są wątpliwości przyszłej mamy lub presja rodziny, uprzedzonej do diety roślinnej. – Często kobiety skarżą się, że w rodzinie słyszą, że muszą jeść mięso. W takich sytuacjach przychodzą do mnie, żeby sprawdzić swoje wyniki i utwierdzić w swojej decyzji. To uspokaja rodzinę. Zdarza się też, że same kobiety mają wątpliwości, wolą na wszelki wypadek skonsultować ze mną swoją dietę – mówi Iwona Kibil. Malwina dodaje, że świadomość, że ma dobre wyniki, uspokajała nie tylko ją samą, ale też jej najbliższych. – W przypadku sceptycznych komentarzy powoływałam się na wyniki badań i udowadniałam, że w kwestii odżywiania wiem, co robię. Podobnie postępowała także wtedy, gdy słyszała, że jej pokarm (karmiła córkę piersią) jest gorszy od mleka matek na tradycyjnej diecie. – Oczywiście zdarzały się osoby, które wyrażały swoje wątpliwości, sugerując na przykład, że z powodu weganizmu moje mleko może być niepełnowartościowe. Za każdym razem w takich sytuacjach odsyłaliśmy do źródeł naukowych, przede wszystkim najnowszego stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie diet wegańskich i wegetariańskich.
Wegańska ciąża budzi ciekawość nie tylko rodziny. – Znajomi, oprócz pytań o płeć czy imię dziecka, byli ciekawi, czy będę jadła teraz mięso. Moją odpowiedź przyjmowali bardzo pozytywnie – opowiada Asia.
Weganizm to nie choroba
Zdarza się, że także lekarze kwestionują decyzje matek o niejedzeniu mięsa. Niektórzy próbują nakłonić je do zmiany diety, twierdząc, że nie da się odpowiednio zbilansować diety wege czy wegan. – Lekarze mogą być uprzedzeni do wegan, jeżeli nie mają często takich pacjentów. Jedna z moich pacjentek usłyszała od lekarza, że jako wegetarianka na pewno będzie miała problemy zdrowotne. A on nawet nie zapytał co je. Od razu założył, że źle się odżywia. To akurat pacjentka z Niemiec. Mam wrażenie, że w Polsce takie sytuacje zdarzają się coraz rzadziej. Myślę, że te problemy wynikają z tego, że lekarze mają na studiach mało zajęć poświęconych żywieniu. A jeśli już mają, często słyszą na nich, że dieta wegańska może szkodzić. To na szczęście powoli się zmienia – tłumaczy dietetyczka.
Beata do dziś źle wspomina swoją pierwszą wizytę u lekarza podczas ciąży. Na informację, że jest wegetarianką, zareagował tak gwałtownie, że zdecydowała się na zmianę gabinetu. Z kolei Asia nie spotkała się z podobnymi reakcjami. Jej lekarka upewniła się tylko, czy jest pod opieką dietetyka. W żaden sposób nie podważyła jej decyzji.
Malwina nie poinformowała swojego lekarza o tym, że jest weganką. – Weganizm nie jest przecież jednostką chorobową, dlatego stwierdziłam, że nie muszę go o tym informować. Uznałam, że wystarczą moje dobre wyniki badań – podobnie jak w przypadku pacjentek na diecie tradycyjnej.
Weganizm nie jest chorobą, ale przejście na dietę roślinną wiele zmienia. Motywuje do zainteresowania się aktualnymi badaniami, zmienia nawyki i uwrażliwia na los zwierząt. Wszystkie moje rozmówczynie podkreślają, że wychowują dzieci w miłości do zwierząt i szacunku dla inności.
Wegańskie macierzyństwo
Beata jako jedyna nie przejawia naukowego zacięcia. Jak sama twierdzi, działa raczej instynktownie. – Oczywiście, kiedy chłopcy byli mali, badaliśmy ich regularnie, nie mieli kłopotów ze zdrowiem. Komponowałam nasz jadłospis intuicyjnie. Lubię prostą kuchnię, nigdy nie szukałam wymyślnych produktów, zresztą w tamtych czasach nie było takiego wyboru w sklepach. Nigdy nie wczytywałam się w badania i statystyki.
Śmieje się, że ich rodzina nie załapała się na konsumpcjonizm. – Po raz pierwszy zetknęliśmy się z ideą zrównoważonej konsumpcji już w latach 80-tych. Pojechaliśmy wtedy do Berlina, kiedy planowaliśmy podróż, marzyłam, że kupię sobie kilogram bananów i zjem wszystkie od razu. Nocowaliśmy wtedy na squacie i w środowisku, które wtedy poznaliśmy, była bardzo duża świadomość konsekwencji bezmyślnego kupowania. Rozmowy z tego wyjazdu zmieniły moje myślenie o konsumpcji jeszcze zanim przekonałam się, jak wygląda kapitalizm. Kiedy byłam w drugiej ciąży, przenieśliśmy się z Warszawy na Dolny Śląsk. Dzięki temu mieliśmy dostęp do żywności od lokalnych producentów. Nasi synowie wychowali się na kozim mleku, które dostawaliśmy od sąsiadów.
Czym różni się wegańskie macierzyństwo od tradycyjnego? – Nasze dziecko chętnie próbuje strączków, zielonych warzyw, różnych owoców, orzechów, produktów zbożowych, kasz. Je ciecierzycę, komosę ryżową, kaszę gryczaną, brokuły, masło orzechowe. Teraz hitem są szparagi – tłumaczy Asia. – Z perspektywy osób niebędących na diecie wegańskiej kuchnia roślinna wydaje się skomplikowana i czasochłonna. Uważam, że to kwestia wprawy i wdrożenia odpowiednich nawyków. Tak jak przy każdej zmianie, potrzebujemy czasu, aby przyzwyczaić się do nowego rytmu. Moje posiłki są bardzo proste, a przygotowanie śniadania czy obiadu zajmuje mi zazwyczaj od kilku do kilkunastu minut. Wiele składników stosuję wymiennie i dlatego nie odczuwam nudy. Od początku podchodziłam dosyć ambicjonalnie do ich zbilansowania – czułam, że muszę udowodnić sobie i rodzinie, że dieta wegańska jest zdrowa i pełnowartościowa. Wydaje mi się, że to, co weganizm wniósł do mojego macierzyństwa, to większa świadomość siebie i swojego ciała, chęć kontaktu z naturą i szacunku do niej. Te wartości chciałabym przekazać mojej córce. Poza tym myślę, że nie różnię się szczególnie od innych mam – towarzyszą mi podobne trudności, radości i rozterki – odpowiada Malwina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl