Wesela w czerwonych strefach. "Goście pytają, co z weselem, a my dzień wcześniej jeszcze nic nie wiemy"
– Nie życzę nikomu tego, co teraz przeżywamy – mówi Kinga Majca, której wesele odbędzie się w sobotę 8 sierpnia. W związku z nowymi obostrzeniami z dnia na dzień musi przeorganizować całą imprezę.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłosił w czwartek 6 sierpnia, że w 19 powiatach z największym przyrostem zakażeń z dniem 8 sierpnia wrócą niektóre obostrzenia. Wśród nich pojawiły się nowe zasady dotyczące organizacji wesel. W powiatach "czerwonych" pary będą musiały zredukować liczbę gości do 50 osób. Lista tych powiatów ma być aktualizowana dwa razy w tygodniu.
W praktyce oznacza to, że żadna z par, które w najbliższych miesiącach mają wesele, nie może czuć się bezpieczna. Kilka dni przed imprezą mogą dowiedzieć się, że jednak trzeba ją odwołać albo zadzwonić do części gości z informacją, że jednak nie są zaproszeni. W takiej sytuacji są obecnie wszystkie przyszłe małżeństwa z "czerwonych" stref, których wesela mają się odbyć w sobotę 8 sierpnia. A wśród nich mieszkańcy Nowego Sącza – Kinga Majca i jej narzeczony.
Wesele 8 sierpnia. Panna młoda nie wie, co robić
"Witam. Zwracam się z prośbą o wesele 8 sierpnia. Jak mamy teraz w ostatniej chwili skreślać gości? Stracimy pieniądze i jedzenie. Musimy odwołać kilku wykonawców, przy czym oni też na tym stracą. Dlaczego nikt nie powiedział wcześniej, że zamiast pięknych i spokojnych przygotowań zacznie się ten koszmar? Jak można zepsuć komuś najpiękniejsze dni w życiu? Proszę o pomoc, aby to wesele mogło się odbyć na starych warunkach. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego, że stracimy wiele tysięcy, ani tego, że nie będzie z nami w tym dniu części ważnych dla nas osób. Każdy już wszystko zarezerwował, zamówienia są złożone. Bardzo prosimy o pomoc" – wystukała Kinga nerwowo na klawiaturze. Wiadomość została wysłana do kilku instytucji. Chwilę później wykonała telefon do Ministerstwa Zdrowia.
– Czekamy. Jeszcze pracują nad obostrzeniami. Do 10:00 7 sierpnia można było składać skargi. Nie wiemy, co robić, do kogo zadzwonić i kogo odmawiać. Zaprosiliśmy najbliższą rodzinę – rodzeństwo, rodziców, dziadków i chrzestnych. Ze 150 osób miało przyjść 99. Z dnia na dzień musimy powiedzieć połowie, że jednak nie są zaproszeni – mówi mi Kinga.
W czerwcu, kiedy ogłoszono, że wesela będą mogły się odbywać z zachowaniem limitu 150 gości, Kinga i jej partner odetchnęli z ulgą. Od dwóch lat planowali ten wyjątkowy dzień. – Nie zapraszaliśmy znajomych ani dalszej rodziny. Ludzie boją się nie tylko wirusa, ale też spisywania przez sanepid i kontroli na weselach – opowiada. Nie spodziewała się, że dzień przed weselem przeżyje koszmar.
– Wpłaciliśmy zaliczki, prawie całą kwotę za salę. Nie odzyskamy tego. To są naprawdę duże pieniądze. Nikt się z nami nie liczy. Nikt nie wie, przez co przechodzimy. Goście pytają, co z weselem, a my dzień wcześniej jeszcze nic nie wiemy – żali się. Jedzenie przygotowywane jest już od środy. Jeśli będą musieli odmówić, 50 posiłków pójdzie do kosza. Kinga czuje się bezsilna.
– Nie życzę nikomu tego, co teraz przeżywamy. Nie mamy wsparcia rządu ani sanepidu, który przez dwa dni nie potrafi odebrać telefonu i powiedzieć nam, co mamy robić. Wszystko będzie ustalane kilka godzin przed ślubem: lista gości, menu, atrakcje – wzdycha i dodaje, że obwinia rządzących za zniszczenie najpiękniejsze chwil w jej życiu.
Trzeciego terminu ślubu nie będzie
Marta Krakowczyk z powiatu wodzisławskiego jest w lepszej sytuacji. Jej wesele ma odbyć się 26 sierpnia, zaproszono 100 osób. To nie jest jednak pierwotny termin. Początkowo uroczystość była zaplanowana na czerwiec.
– Już raz przekładaliśmy wesele. Teraz oczywiście się zdenerwowaliśmy. Gdyby cała Polska była objęta obostrzeniami, zrozumiałabym to. Nie rozumiem, jak można ograniczyć osoby w powiecie wodzisławskim i w innych czerwonych strefach, a Żory czy Jastrzębie-Zdrój, które są blisko, pozostawić bez obostrzeń – zastanawia się.
Marta zauważa paradoks, że ona może jechać na wesele do Jastrzębia-Zdroju, ale gdyby u niej miał pojawić się ktoś stamtąd, musiałaby poinformować go, że nie jest już zaproszony, bo trzeba ograniczyć listę do 50 gości.
– Jak mam zmniejszyć liczbę gości o 50 osób? Dzwonić i odwoływać, kiedy wszystko jest już załatwione? Ludzie zaczną się jeszcze bardziej przemieszczać, bo pojadą do strefy żółtej lub zielonej i będą korzystać z usług, z których nie mogą skorzystać w strefie czerwonej – przewiduje.
Wielu gości zadzwoniło do niej z pytaniem, jaki jest plan. Marta ma nadzieję, że w ciągu tych kilku tygodni, które pozostały do imprezy, powiat wodzisławski trafi do strefy żółtej. Jeśli nie, nie planuje odwoływać zaproszonych gości, a rozbić wesele na dwa dni.
– Zaczęliśmy już rozpisywać dwie listy gości, żeby zrobić dwa wesela, jedno po drugim. W pierwszym wzięliby udział nasi najbliżsi, w tym osoby starsze – rodzice, dziadkowie, rodzice chrzestni. Na drugie zaprosimy przyjaciół i znajomych – opisuje swój plan Marta. Na razie nie informowała gości o swoim pomyśle, ale już teraz zapewnia, że nie przełoży kolejny raz terminu.
– Na pewno nie odwołamy ślubu. Nie będę wybierać trzeciej daty. Mamy jeszcze czas, żeby coś wykombinować, aczkolwiek towarzyszy temu o wiele większy stres. No i oczywiście zastanawiamy się, co będzie za 3 tygodnie. Współczuję parom, które biorą ślub w ten weekend. Nie wyobrażam sobie wydać na wesele 20 tys. zł i ich nie odzyskać – dodaje.
Nowe obostrzenia obowiązują od 8 sierpnia
Łukasz Szumowski 7 sierpnia w porannym programie Wirtualnej Polski "Tłit" został zapytany o to, czy pary, które zaplanowały wesele na 8 sierpnia, muszą w ostatniej chwili ograniczać liczbę gości. – Na pewno są takie sytuacje, że ktoś ma na sobotę wieczorem wesele uzgodnione – powiedział minister zdrowia i dodał, że projekt będzie jeszcze konsultowany. Na pytanie, czy gdyby wesele odbywało się w sobotę w jego rodzinie, to sugerowałby parze młodej zmniejszenie liczby gości, odpowiedział, że ograniczyłby wesela do mniejszej liczby osób.
– Tradycyjne wesela, które znamy – spotkanie przy stole biesiadnym z tańcami – skutkują tym, że mamy kilkaset osób w kwarantannie – podkreślił.
Podobne zdanie ma również wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, który w rozmowie z Katarzyną Dobrzyńską z WP Kobieta apelował o rozsądek i rozwagę. Ekspert zauważył, że obostrzenia, które zostały przywrócone, mogą być niewystarczające.
– Ja rozumiem, że ludzie chcą brać śluby, nawet w czasach pandemii. I proszę bardzo, udajmy się z garstką najbliższych osób do kościoła czy urzędu stanu cywilnego, ale świętujmy w spokojniejszych czasach – apelował ekspert.