FitnessWesołych świąt na kredyt?

Wesołych świąt na kredyt?

Pragnienie, aby były wyjątkowe i niezapomniane, powodują, że łatwo stracić kontrolę nad domowym budżetem. Dlaczego tak łatwo dajemy się wpędzić w wydatki, na które nie mamy pieniędzy?

Wesołych świąt na kredyt?
Źródło zdjęć: © Shutterstock

Pragnienie, aby były wyjątkowe i niezapomniane, powodują, że łatwo stracić kontrolę nad domowym budżetem. Dlaczego tak łatwo dajemy się wpędzić w wydatki, na które nie mamy pieniędzy?

Julia, 33-letnia księgowa ma takie wspomnienie z domu rodzinnego – mama z obłędem w oczach przygotowuje kolejne dania, a tata wciąż donosi zakupy robione pod jej dyktando. Co prawda mama wygląda na skrajnie zmęczoną, a budżet jest nadwyrężony do cna, ale w domu pachnie ciastem, choinka jest pod sam sufit i święta są znów jak z pocztówki. Kiedy jednak Julka zamieszkała z mężem i synkiem w ich własnym mieszkaniu, obiecała sobie, że nie da się wpędzić w takie szaleństwo. – I trzy lata później widzę, że w ogóle mi się to nie udało. Na co dzień jesteśmy racjonalni i lubimy planować, ale w grudniu tracimy głowę – za dużo wydajemy, za dużo kupujemy, a za mało po prostu się cieszymy tą świąteczną atmosferą. Złości mnie to i przygnębia coraz bardziej – przyznaje.

Nie tylko Julia zauważa, że świąteczny okres powoduje często za duży wzrost wydatków, mówią też o tym wszystkie jej koleżanki z pracy. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę doradzą Deloitte przed zeszłoroczną Gwiazdką, wydaliśmy na tamte święta o 13 proc. więcej niż w 2013 r. To największy procentowy wzrost w Europie – średnie wydatki rodziny na Wigilię i dwa dni świąt wyniosły w zeszłym roku 1160 zł.

Zapraszamy do stołu

Z badania „Świąteczne i noworoczne plany finansowe Polaków”, które przeprowadziła w zeszłym roku firma badawcza TNS Polska wynika, że niemal połowa z nas nie robi z wyprzedzeniem żadnych planów związanych z wydatkami na święta.

W konsekwencji, ilość kupionego i przygotowanego jedzenia okaże się – jak co roku – za duża. – Moja mama i babcia robią na święta wielkie niekończące się przyjęcie, które trwa dwa dni. Gdy byłam mała śmiałyśmy się z siostrą, że przy stole zmieniali się jedynie goście, a impreza kręciła się bez przerwy. To chyba taka tradycja naszego domu, że na Boże Narodzenie jest wszystko: świetne mięsa, pasztety, ciasta, dobre wina – opowiada o świętach 25-letnia Malwina, pilotka imprez turystycznych, która wciąż mieszka z domu rodzinnym, więc z bliska ogląda co roku szaleństwo bożonarodzeniowych przygotowań. Przyznaje się też, że nie wie, ile kosztuje przygotowanie świąt, choć jest pewna, że sporo. W jej rodzinie, podobnie jak w wielu innych polskich domach, zwyczaj składkowej Wigilii, na którą każdy z gości przynosi jedno albo dwa dania, zupełnie się nie przyjął. – Mama nie przeżyłaby, że wszystkiego sama nie zrobiła i nie dopilnowała, by było najlepsze. To i tak cud, że pozwala babci, by ta jej pomagała. Wszystko, co
rodzice kupują na święta musi być najlepszej jakości, są zdania, że Boże Narodzenie trwa tak krótko, że nie ma co na nim oszczędzać – opowiada Malwina.

Być może tak samo myśli część z niemal połowy Polaków, którzy – jak wynika z badania TNS Polska – nie dokonuje dokładnej analizy wydatków świątecznych. Psycholodzy podpowiadają, że kiedy czujemy, że przekroczyliśmy jakieś ramy (zdrowego rozsądku, własnych możliwości, umowy z samym sobą), to by odsunąć od siebie przykre emocje z tego wynikające, staramy się nie konfrontować z konsekwencjami.

Dlatego nie podsumowujemy wydatków na prezenty i organizację świąt, nie sprawdzamy stanu karty kredytowej, ale za to podkreślamy korzyści – mówimy sobie, że to były najwspanialsze święta, że będzie co wspominać, że trzeba było wyprawić je hucznie, w końcu to pierwsze święta z wyczekiwaną wnuczką itp. Jak więc sobie radzić z naszą ochotą na przepych i wyjątkowość świąt? Po prostu planować. Warto uświadomić sobie, że święta trwają tylko dwa dni, a potem zrobić menu na każdy posiłek i na zakupy iść z kartką w ręku. Jeśli uda nam trzymać zamysłu, to wdzięczny nam będzie nie tylko portfel, ale i talia.

Prezenty, prezenty!

Kiedy zaczyna nas ogarniać świąteczne szaleństwo kupowania, łatwo stracić umiar. W grudniu galerie handlowe przeżywają prawdziwe oblężenie, nie dziwi więc, że w niektórych branżach obrót grudniowy stanowi aż 30 proc. całorocznego. Tak jest w przypadku perfumerii, księgarń i sklepów, w których można kupić artykuły wyposażenia wnętrz. – Jak sięgam myślą wstecz, to nieustannie mam wrażenie, że ulegam jakiemuś przymusowi kupowania. Nie wyobrażam sobie sytuacji, bym miała nie obdarować wszystkich, którzy pojawią się na kolacji wigilijnej. Tak było zawsze i nie widzę powodu, by to zmienić. Może jedynie wyczyszczone do dna konto czasem daje mi znać, że jednak istnieją ważne powody, by przemyśleć ten zwyczaj – opowiada 36-letnia Dorota, redaktorka i tłumaczka z francuskiego.

Kiedy wpadamy pułapkę tego, że prezenty nieodwołalnie muszą się znaleźć pod choinką, a Wigilię spędzamy w dużym gronie, zwyczajnie może nie starczyć nam funduszy. Nie dziwią więc dane z Audytu Bankowości Detalicznej TNS Polska, z których wynika, że 6 proc. Polaków biorących kredyt przeznacza go na zorganizowanie imprezy rodzinnej (np. Wigilii), w tym na zakup prezentów. – Chciałabym umieć planować i co miesiąc odkładać małą kwotę na specjalny fundusz prezentowy – tak, jak to robi moja mama. Niestety nie umiem oszczędzać, więc co roku konieczność wydania kilkuset złotych na prezenty zaskakuje mnie jak zima drogowców – śmieje się 28-letnia Karolina, asystentka stomatologiczna, która do obdzielenia prezentami ma rodziców i troje rodzeństwa.

Jak się powstrzymać przed tym świątecznym szaleństwem? – Zrób stop-klatkę – radzi Katarzyna Bogusz-Przybylska, psycholog. – Zatrzymaj się i zastanów, co tak naprawdę chciałbyś podarować swoim najbliższym. W pierwszej chwili przyjdą ci do głowy takie rzeczy, jak większy telewizor, nowy odtwarzacz DVD czy komputer dla dziecka. Przyjrzyj się tym pomysłom i zastanów, jakie wartości kryją się za nimi kryją? Czego te prezenty są symbolem? Jakimi wartościami naprawdę chcesz obdarować rodzinę? Często to, co dla nas najważniejsze, odruchowo przykrywamy tym, co najlepiej znane, także tym, co podpowiadają reklamy – dodaje. Gdyby iść za tą podpowiedzią często okazałoby się, że chcemy babci podarować całą sobotę na oglądanie zdjęć i pieczenie ciasta, a nie nowy wygodny fotel, który – jak nam się wydaje – bardzo by się jej spodobał. – Każdy prezent jest symbolem tego, co naprawdę chcemy przekazać obdarowanej osobie. Może za telewizorem wcale nie kryje się potrzeba rozrywki tylko troska o miłe spędzanie czasu? Czy wtedy
nie lepiej zamiast wspomnianego sprzętu kupić bilety na wspólną wyprawę do kina? – podsumowuje Katarzyna Bogusz-Przybylska. U domu Kamili, 30-letniej nauczycielki nauczania początkowego, pomysł na tańsze prezenty zaczął funkcjonować, gdy przez rok nie miała pracy. – Oszczędzałam na wszystkim i przed wigilią zaproponowałam, byśmy w tym roku kupowali sobie prezenty nie droższe niż 30 zł. Chwyciło i okazało się, że nikt nie ma poczucia, że coś stracił – wprost przeciwnie, inwencja i pomysłowość członków rodziny jest od tego czasu niekończącą się niespodzianką – opowiada.

Filozofia umiaru

Wielka popularność, jaką cieszą się także w Polsce idee minimalistycznego życia i zmniejszania liczby posiadanych rzeczy, świetnie mogą się też przełożyć na lepszą jakość świątecznego czasu.

Bo gdyby tak – choćby na próbę – postawić w tym roku na prezenty, które robi się osobiście, to co by się wydarzyło? Pewnie pod choinkę trafiłyby pudełka osobiście wykrawanych i lukrowanych pierniczków, etui na okulary uszyte z filcu, słoiczki domowego pesto albo wiśniowych konfitur. Czy to byłyby gorsze prezenty? Czy naprawdę bardziej ucieszyłyby obdarowanego nietrafione książki niż słoik galaretki pomarańczowej, która tak dobrze smakuje z bagietką na zimowe śniadanie? – Gdy dwa lata temu moja młodsza siostra zaproponowała, byśmy na gwiazdkę darowali sobie własnoręcznie wykonane bony na różne przysługi, byłam sceptyczna. Ale dostałam świetne prezenty – od mamy bon na wybrane ciasto, od siostry bon na trzy godziny opieki nad moim synkiem w wybranym terminie w dowolny weekend, a od taty bon na sprzątanie samochodu, czego sama nie lubię robić. Wszystkim tak się to spodobało, że chyba nie wrócimy już do tradycyjnych prezentów – opowiada 40-letnia Agata, farmaceutka, która samotnie wychowuje dziecko. Może warto
pójść śladem jej rodziny, żeby uwolnić się od przymusu kupowania i poczuć, że święta to prostu spotkanie życzliwych, lubiących się ludzi?

_ Dodatkowa gotówka? 1. Nie pokrywaj wydatków kartą kredytową, jeśli nie będziesz mogła ich spłacić w całości w ciągu okresu bezodsetkowego – pieniądze pożyczane zw ten sposób są z zasady najdroższe. Jedyny wyjątek jest taki, że całą kwotę wydatków zwrócisz na rachunek karty nim minie okres bezodsetkowy – najczęściej jest to 54 dni od chwili, gdy zrealizujemy zakup. Jeśli nie masz pewności, czy to się uda, nie obciążaj rachunku wydatkami – to naprawdę kosztuje za dużo. 2. Przyglądaj się uważnie ofercie kredytów świątecznych – banki kilka razy w roku przygotowują specjalne, sezonowe oferty kredytów przewidując duże potrzeby zakupowe Polaków. Oprócz pożyczek na wakacje, w związku ze zbliżającym się rokiem szkolnym, są też te na święta. Zazwyczaj nie mają zbyt korzystnego oprocentowania. Koniecznie sprawdź całkowity koszt kredytu – a więc sumę odsetek, jakie musisz zapłacić, prowizji i ubezpieczenia. Czytaj uważnie to, co bankowcy piszą w reklamach małym drukiem. 3. Nie korzystaj z chwilówek – to
elementarna zasada. Jeśli musisz pożyczyć pieniądze, rób to w banku, a nie w firmach parabankowych. Naprawdę bardzo wysoka cena pożyczki, nieporównywalna z ofertą banków, powinna zniechęcić każdą rozsądną osobę. 4. Jeśli możesz, skorzystaj z linii debetowej – to najtańszy rodzaj pożyczki, jaki możesz zaciągnąć w banku. Przyznany limit debetu zależy od wysokości comiesięcznych wpływów na konto i ogólnej historii finansowej. Jeśli jesteś klientem banku od jakiegoś czasu, bez problemu dostaniesz taki kredyt. 5. Pożycz najmniejszą możliwą kwotę, która pokryje twoje wydatki – wylicz, jaka najmniejsza suma pozwoli ci zrealizować plany świąteczne w wersji minimum i właśnie taką kwotę pożycz. Każde 100 zł więcej ma znaczenie, więc nie pozwól sobie na folgowanie zachciankom, bo przecież trzeba będzie te pieniądze zaraz oddać._

5 najważniejszych powodów, dla których decydujemy się kupować drogie prezenty
1. Chęć rewanżu – skoro w zeszłym roku twoja siostra kupiła ci na gwiazdkę całodniowy pakiet do SPA, czujesz, że musisz podarować jej coś równie kosztownego. Nie idź tą drogą, jeśli cię nie stać na tak duży wydatek – przecież bardziej cenimy to, że dostaliśmy coś, co sprawia nam przyjemność niż że kosztowało to tyle, ile sami wydaliśmy.
2. Potrzeba, by pokazać, że nas stać– czy naprawdę chcesz podarować swoim rodzicom najdroższy ze wszystkich prezent, by wszyscy wiedzieli, że dobrze ci się powodzi? Zastanów się, czy nie lepiej wybrać czegoś, co nie sprawi, że będą się czuli niezręcznie?
3. Chęć zamanifestowania własnego dobrego gustu– jeśli do głowy wciąż przychodzą ci myśli, że ktoś będzie oceniał cię po tym, co wybrałaś jako prezenty świąteczne, to czas powiedzieć sobie: STOP. Nie musisz nikomu niczego udowadniać.
4. Świadoma albo nieświadoma rywalizacja o uczucia obdarowanego – widzieliśmy to już nieraz – najczęściej najmłodsze dziecko w rodzinie dostaje stertę prezentów tak, jakby wszyscy chcieli się przelicytować i sprawić, by ich prezent i oni sami byli zapamiętani najlepiej.
5. Spełnianie własnych pragnień – jeśli nie możesz się oprzeć kupieniu bransoletki córce tylko dlatego, że wydaje ci się tak piękna, że sama mogłabyś ją nosić, to jak najszybciej wyjdź ze sklepu. Na spokojnie zastanów się, czy twoja córka marzy właśnie o czymś takim, czy do zakupu popychały cię tylko twoje własne upodobania estetyczne i chęć, aby ktoś podarował ci coś tak ładnego.

Aleksandra Rzążewska

Źródło artykułu:Artykuł sponsorowany

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)