Whitney Houston. Legenda, która nigdy nie przemija
Jej życie wypełniała muzyka, toksyczna miłość i używki. Jedni uznawali ją za bóstwo z wyjątkowym głosem, który potrafił poruszyć tłumy, inni krytykowali za "zbyt biały" styl bycia. Każdy jej album rozkładano na czynniki pierwsze, tak samo jak życie prywatne. To ostatecznie doprowadziło ją do ruiny.
Jej życie wypełniała muzyka, toksyczna miłość i używki. Jedni uznawali ją za bóstwo z wyjątkowym głosem, który potrafił poruszyć tłumy, inni krytykowali za "zbyt biały" styl bycia. Każdy jej album rozkładano na czynniki pierwsze, tak samo jak życie prywatne. To ostatecznie doprowadziło ją do ruiny.
Wychowała się w rozśpiewanej rodzinie. Dzieciństwo spędziła w mydlanej bańce, otoczona przez największych muzyków tamtych czasów. Jej matka śpiewała w zespole gospel, często jeździła w trasy koncertowe z Elvisem Presleyem i Arethą Franklin. Franklin była z resztą jej matką chrzestną. Mała Whitney nie mogła pójść inną drogą, niż tą muzyczną. Zaczynała podobnie jak matka w kościelnych chórach gospel. Później razem śpiewały w nocnych klubach, gdzie Whitney po raz pierwszy została dostrzeżona przez ludzi z branży. Miała 14 lat, kiedy zaproponowano jej pierwszy poważny kontrakt. Nie mogła z niego skorzystać, bo jak twierdziła jej matka, była zadecydowanie za młoda. Poszła więc w stronę modelingu. Do śpiewania wróciła po 1980 roku. Wtedy też jej kariera nabrała rozpędu.
Miłość i wielka scena
Z grzecznej dziewczynki "z kościoła" zmieniła się w sceniczne zwierzę. Jej debiutancki album odbił się szerokim echem w branży muzycznej. I tak jej głos stał się "jednym z najbardziej zaskakujących w ciągu ostatnich lat", jak pisał magazyn "Rolling Stone".
Dla wytwórni była prawdziwym skarbem. Robiła wszystko to, czego od niej wymagali. Jej teledyski pojawiały się regularnie w MTV, co nie było typowe dla czarnoskórych wykonawców. Była pierwszą artystką, której debiut znalazł się na prestiżowej liście "Billboard 200". Z roku na rok odnosiła kolejne sukcesy. Wreszcie namówiono ją na udział w pamiętnym filmie "Bodyguard" u boku Kevina Costnera. Kiedy tłumy nastolatek płakały przy historii piosenkarki i jej romansu z ochroniarzem, ona przeżywała własne uniesienia. W 1992 roku poznała Bobby’ego Browna.
Miłość i wielka scena
On też zajmował się muzyką. Śpiewał R&B. W towarzystwie znany był jako kobieciarz i chuligan, choć to zbyt delikatne określenie. Na scenie symulował seks z tancerkami, za co kilka razy trafił do więzienia. Uwielbiał imprezy, pragnął rozpoznawalności. To wszystko mogła mu dać Whitney, która była na szczycie. Bobby miał wiele wad. Te wady odbiły się później na ich wspólnym życiu. Szybko okazało się, że jest uzależniony od narkotyków. Crack był zbyt tani. Ulubienicę Amerykanów wciągnął w kokainę. Później Whitney nie kryła, że był to ich ulubiony narkotyk.
Bobby był jej nałogiem i odskocznią od stresujących występów. Jej matka mówiła o nim "wcielony diabeł", a Whitney była zauroczona jak nigdy. Im bardziej ją od siebie odpychał, tym bardziej pociągał. O ich związku mówili wszyscy. Rok po ślubie urodziła im się córeczka Bobbi Kristina.
Miłość i wielka scena
Życie Houston zaczęło się sypać. Z pięknej kobiety przeistaczała się w zaniedbaną gwiazdkę z wypadającymi włosami i zębami. Na scenie wyglądała groteskowo. Fani nie mogli rozpoznać w niej dziewczyny, która przed laty ich tak zauroczyła. Muzycznie upadała. Media wiele lat spekulowały o tym, co dzieje się w jej życiu prywatnym.
Bobby był wobec niej agresywny, coraz częściej mówiło się o tym, że zdradza żonę. - Drugi i trzeci rok był najtrudniejszy, gdy zaczynałam męża lepiej poznawać i zastanawiać się: Kim on jest, do cholery? Potem zaczęłam się przyzwyczajać. Po siódmym było już z górki - mówiła o swoim małżeństwie w jednym z wywiadów. Tylko że to, co działo się za zamkniętymi drzwiami ich domu zupełnie przeczyło jej słowom. Pierwszy raz wezwała policję w 2003 roku. Na miejscu funkcjonariusze zobaczyli gwiazdę z pociętą twarzą. A gdy sprawa wreszcie trafiła do sądu, zamiast odciąć się od męża, ona zaciekle go broniła.
- Jeśli się wam wydaje, że Bobby to diabeł, a ja jestem aniołem, to jesteście w błędzie - mówiła podczas rozprawy.
Miłość i wielka scena
Miłość do Bobby’ego zrujnowała jej życie. Przez lata brała wszystko, co jej podsuwał. Była wrakiem człowieka. Nie pomagały jej odwyki, ani córka, która widywała ją już tylko nieprzytomną. Świat zainteresował się nią ponownie, gdy w 2006 roku "National Enquirer" pokazał zdjęcia z jej zdemolowanego mieszkania. Piętrzące się w kątach śmieci podpisano wtedy: "W takiej spelunie mieszka królowa popu".
Równie zniszczony był jej organizm. Rodzina i lekarze robili, co mogli, by namówić ją na odwyk. Wreszcie się udało i wszyscy myśleli, że jeszcze wyjdzie na prostą.
Nigdy się tak nie stało, choć jej producent Clive Davis szykował dla niej nowy materiał. Pojawiła się podczas kilku ważniejszych uroczystości, udzieliła parę wywiadów. Kibicowali jej fani i znajomi z Hollywood.
Zmarła 11 lutego 2012 roku w hotelowej wannie. Ustalono potem, że przyczyną było utonięcie, choć w testach toksykologicznych wyszło, że na ciele miała ślady kokainy, marihuany, leku przeciwlękowego, środka zwiotczającego mięśnie i antyhistaminę. "Whitney jest już w domu" - powiedział podczas pogrzebu Kevin Costner.