Blisko ludzi"Wiele kobiet nie chce, żeby ktoś wiedział o chorobie". Darmowe peruki dla chorych na raka

"Wiele kobiet nie chce, żeby ktoś wiedział o chorobie". Darmowe peruki dla chorych na raka

W Polsce na hasło "rak" coraz rzadziej przychodzi skojarzenie "wyrok", coraz częściej - chemioterapia, wymioty, wypadanie włosów, wreszcie - łysa głowa. Tak nie musi być. Jedna z firm perukarskich charytatywnie wykonuje peruki z naturalnych włosów dla fundacji Rak'n'Roll i WeGirls.

"Wiele kobiet nie chce, żeby ktoś wiedział o chorobie". Darmowe peruki dla chorych na raka
Źródło zdjęć: © Blog Firmowy Rokoko Hair Company
Aneta Wawrzyńczak

28.10.2016 | aktual.: 29.10.2016 14:46

Państwo robią i oferują zarówno peruki naturalne, jak i sztuczne. Duża jest między nimi różnica?
Anna Pietrzak, menadżer ROKOKO: To są dwa różne produkty, przeznaczone do różnych celów, nie można ich porównywać. To tak, jakby pani próbowała zestawić ze sobą dwa samochody różnych kategorii. Peruka naturalna jest doradzana paniom z trwałymi ubytkami włosów, mocnymi przerzedzeniami lub potrzebujące peruki na dłuższy okres. Z kolei w przypadku pań dotkniętych chorobą nowotworową, które wiedzą, że włosy odrosną, peruka syntetyczna doskonale spełnia swoje zadanie, jest bardzo wygodna, nie trzeba jej modelować. A różnicy wizualnej nie ma. O ile 20 lat temu faktycznie te peruki syntetyczne wyglądały strasznie, o tyle obecnie, dzięki rozwojowi technologii, to są naprawdę produkty wysokiej jakości.
Elżbieta Kazusek, ekspert ROKOKO w dobieraniu peruk, protez i bielizny dla kobiet po mastektomii: Można na przykład podnieść grzywkę do góry i nie widać, że to jest peruka, bo jest naturalne przejście między czołem a włosami, linia jest rozmyta, wygląda to bardzo naturalnie.
Anna Pietrzak: Mamy około 400 modeli peruk syntetycznych, występujących w około 20 kolorach, więc każda pani jest w stanie znaleźć swoją fryzurę.
Elżbieta Kazusek: Peruki syntetyczne są przede wszystkim łatwiejsze w pielęgnacji, co jest ważne dla osoby chorującej.
Anna Pietrzak: Poza tym niektórych fryzur nie jesteśmy w stanie osiągnąć w perukach standardowych z włosów naturalnych, na przykład bardzo krótkich, jeżyka czy irokeza. Rozwiązaniem są zamówienia indywidualne, co też wiąże się z dłuższym czasem oczekiwania.

I naprawdę nikt się nie zorientuje, że to peruka? Widziałam z bliska te u państwa w salonie, i naturalne, i syntetyczne, nawet dotykałam i faktycznie wyglądają świetnie, ale wciąż mam z tyłu głowy wspomnienie jedynej peruki, jaką w życiu miałam - kupionych w Hiszpanii za pięć euro u tak zwanego "chińczyka" długich sztywnych pukli. Brrr.
Elżbieta Kazusek: Oj, nie ma porównania, to są peruki okazjonalne, karnawałowe.
Anna Pietrzak: Zupełnie inna półka. To tak, jakby pani próbowała porównać malucha i mercedesa.
Elżbieta Kazusek: Często panie, które przymierzają perukę, chcą zobaczyć, jak będzie wyglądała w różnym świetle, podchodzą do drzwi, wychodzą na dwór albo do salonu (fryzjerskiego). Te z kolei, które czekają w kolejce, są w szoku - gdyby nie metka, nie zorientowałyby się, że to peruka. Co też na nie dobrze działa, podbudowuje je trochę, bo przychodząc do nas często czują, jakby wchodziły w otchłań, są przerażone. A widząc na innej pani, jak ta peruka dobrze i naturalnie wygląda, orientują się, że nie jest tak źle.

Obraz
© Warsztaty Fundacji Rak&Roll Klinice Włosa SecondHair / Blog Firmowy Rokoko Hair Company

To jeszcze uspokójmy - w takiej peruce nie trzeba siedzieć czy chodzić sztywno z obawy, że się zaraz przesunie, spadnie?
Elżbieta Kazusek: Absolutnie. Ale to jest kwestia dobrania peruki i nauki jej zakładania, co stanowi jeden z najważniejszych etapów jej wyboru.
Anna Pietrzak: To nie jest czapka, którą możemy założyć jakkolwiek chcemy, byleby szew był we właściwym miejscu. Każda profesjonalna peruka, czy syntetyczna czy naturalna, ma określone punkty, które muszą znaleźć się w konkretnych miejscach na głowie. Jeśli to opanujemy, jesteśmy bezpieczni.
Elżbieta Kazusek: Nieraz przychodzą do nas panie, których nikt nie nauczył prawidłowo zakładać peruki. Albo chcą bardzo szybko ją przymierzyć, źle chwytają, zakładają tył na przód. To wynika z olbrzymiego nieraz stresu. Dlatego zawsze powtarzamy, że w którymkolwiek momencie można do nas przyjść drugi, trzeci raz, zadzwonić. Nie trzeba przecież dokonywać wyboru przy pierwszej wizycie, czasem jest to wręcz niewskazane, bo trzeba ochłonąć, przemyśleć tę decyzję, oswoić się z nią.

Ale wizyta w którymś z państwa salonów - w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku lub Poznaniu - jest koniecznością?
Anna Pietrzak: Jeżeli ktoś od lat użytkuje peruk i wie, jak je zakładać, pielęgnować, to może zamówić przez internet, wybierając fryzurę i kolor niemal tak jak w katalogu u fryzjera. Natomiast gdy ktoś ma do czynienia z peruką po raz pierwszy, sugerujemy osobistą wizytę. Raz, że jest to dla tej osoby jakieś przeżycie, oddając się w ręce naszych ekspertów może się więc lepiej poczuć, przekonać się, że peruka może naprawdę fajnie i naturalnie wyglądać. Dwa - aby tak było, trzeba sobie przyswoić jej zakładanie.
Elżbieta Kazusek: Nieraz panie przychodzą z karteczkami ze spisanymi z katalogu numerami wybranej fryzury i koloru. I proszę mi wierzyć, prawie nigdy nie wybierają prawidłowo, bo na zdjęciu jest inna twarz, a upatrzona fryzura nie zawsze nam może pasować.
Anna Pietrzak: Powiedzmy sobie wprost: to nie jest sklep z pieczywem, że się przychodzi, mówi szybko, co jest potrzebne, my wręczamy towar, dziękuję, do widzenia.

Obraz
© Warsztaty Fundacji Rak&Roll Klinice Włosa SecondHair / Blog Firmowy Rokoko Hair Company

A te fryzury wybierane z katalogu - to są częściej takie same, jakie panie mają obecnie lub miały wcześniej, czy zupełnie nowe?
Elżbieta Kazusek: Różnie bywa. My nigdy nie narzucamy klientkom, jaką mają nosić fryzurę. Ale co innego sytuacja, gdy przychodzi kobieta i mówi: "proszę mnie zmienić", wtedy możemy się pobawić. A co innego w przypadku choroby nowotworowej. Nieraz osoby towarzyszące klientkom, które są w trakcie leczenia, doradzają: "zaszalej, masz okazję, żeby się zmienić". My wtedy uprzedzamy, żeby się dobrze zastanowić, bo w czasie leczenia przede wszystkim szukamy siebie.

Jak panie tak mówią, to przypomina mi się maksyma Coco Chanel: "kiedy kobieta ścina włosy, to znak, że zamierza zmienić swoje życie". A diagnoza i leczenie to jest taka zmiana…
Anna Pietrzak: Że już wystarczy.
Elżbieta Kazusek: Wiele pań nie chce, żeby ktoś wiedział o chorobie - współpracownicy, sąsiedzi, znajomi, nieraz nawet rodzina. Gdy kobieta zmienia fryzurę i słyszy: "świetnie wyglądasz", to traktuje to jak komplement, jest jej przyjemnie. Gdy natomiast choruje i ktoś zauważa u niej zmianę, choćby właśnie długości czy koloru włosów, jest odwrotnie, zaraz pojawia się myśl: "ojej, załapał, zobaczył, wie".
Anna Pietrzak: To jest pewien komfort, że nikt nie zwraca na nas uwagi. Może nas to nie obchodzić, kiedy jesteśmy zdrowi, ale w momencie, gdy pojawia się choroba, chcemy, żeby nikt nas nie traktował inaczej.
Elżbieta Kazusek: Niektóre dziewczyny, zwłaszcza te młodsze, najchętniej by chodziły w ogóle bez peruki. Tylko nasze otoczenie jeszcze tego nie akceptuje. Poza tym są różne sytuacje życiowe, które mogą od nas tego wymagać. Miałam na przykład klientkę, przyszła wybrać bieliznę, i zarzekała się, że nie będzie nosiła peruki, bo nie obchodzi ją, jak ludzie reagują. A po dwóch tygodniach wróciła do salonu, właśnie po perukę. I chciała wyglądać identycznie jak wcześniej.

A mężczyźni?
*Anna Pietrzak: *Z mężczyznami jest jednak inaczej. Zgłaszają się do nas - nie tylko po peruki, bo prowadzimy również Klinikę Włosa, gdzie leczymy wszelkie problemy z włosami i skórą głowy - ale rzadziej niż kobiety. Są troszkę bardziej nieśmiali. Gdy jednak przekonają się, że mogą mieć fryzurę, o jakiej marzą i że jedyną alternatywą wcale nie jest sztucznie wyglądający tupecik, zdecydowanie się ośmielają, czują się pewniejsi siebie.

Elżbieta Kazusek: Panowie nieraz przy leczeniu też muszą nosić perukę, chociażby ze względu na słońce. I mamy peruki męskie, syntetyczne, też w wielu fasonach i kolorach.
Anna Pietrzak: Długie, krótkie, na boczek. Przed rozpoczęciem pracy w firmie nie zdawałam sobie sprawy, że mężczyźni mogą mieć tak wiele fryzur, nie tylko na jeża albo czeskiego piłkarza (śmiech). W niektórych zawodach po prostu nie wypada, żeby mężczyzna był ścięty na łyso. To samo zresztą dotyczy kobiet, które i tak mają często problem z przebiciem szklanego sufitu, dojściem na wyższe stanowisko, nie chcą więc pokazywać, że są chore, chcą być dalej aktywne, pracować, żyć na wysokich obrotach.

Państwo robią też peruki dla dzieci.
Anna Pietrzak: I to jest słabszy aspekt naszej pracy. Z osobami dorosłymi jest jednak trochę inaczej. Gdy przychodzi dziecko na dobranie peruczki, to już…

Wymiękacie?
Anna Pietrzak: Tak. Oczywiście trzeba zagryźć zęby i pracować, ale emocjonalnie to jest dla nas zawsze ogromne przeżycie. Dlatego zaangażowaliśmy się w akcje "Daj włos" fundacji Rak'n'Roll i "Gest Przyjaźni" fundacji WeGirls, dla których peruki robimy charytatywnie.

Nie mają państwo kontaktu z osobami, które oddają swoje włosy?
Anna Pietrzak: Nie, włosy przesyła się do fundacji, która przekazuje je nam. Nawet jeśli włosy są ścinane w naszych salonach fryzjerskich, to też nie wiemy od kogo. Fajnie, że akcja stała się już ogólnopolska, nawet ogólnoświatowa, bo dostajemy włosy z salonów w Wielkiej Brytanii.

Ważne
Syntetyczna kilkaset, naturalna od dwóch do nawet pięciu tysięcy złotych - tyle kosztują damskie peruki. Ale kobiety i dzieci w trakcie chemioterapii mogą ja otrzymać za darmo: wystarczy zgłosić się do lekarza prowadzącego po zlecenie na perukę, podbić je w NFZ, wypełnić formularz na stronie fundacji Rak'n'Roll (dla kobiet) lub zgłosić do Fundacji WeGirls (do dzieci).

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)