GotowaniePrzepisy­Wigilia z mistrzem

­Wigilia z mistrzem

Ni­na Te­ren­tiew, Gra­ży­na Wolsz­czak, Pau­li­na Holtz i Ur­szu­la Du­dziak, uczennice mistrza sztuki kulinarnej, Mar­ka Łeb­kow­skie­go. U nas razem szykują wi­gi­lij­ną kolację.

­Wigilia z mistrzem
Źródło zdjęć: © Adam Wlazły

21.12.2007 | aktual.: 27.06.2010 17:45

Ni­na Te­ren­tiew, Gra­ży­na Wolsz­czak, Pau­li­na Holtz i Ur­szu­la Du­dziak, uczennice mistrza sztuki kulinarnej, Mar­ka Łeb­kow­skie­go. U nas razem szykują wi­gi­lij­ną kolację.

Ma­rek Łeb­kow­ski, kucharz i autor książek

Dla mnie Bo­że Na­ro­dze­nie to czas na­praw­dę wzmo­żo­nej pra­cy. Od lat w ra­mach pre­zen­tów przy­go­to­wu­ję dla mo­ich zna­jo­mych i przy­ja­ciół – a więk­szość z nich to ko­bie­ty – pasz­te­ty i na­lew­ki. Pasz­te­ty pie­kę już nie­mal jak ma­ła fa­brycz­ka, kil­ka­na­ście na­raz, a na­lew­ki za­czy­nam ro­bić już pod ko­niec czerw­ca. Mam na­wet przy­go­to­wa­ne wła­sne na­lep­ki na bu­tel­ki z na­pi­sem: „Na­lew­ka Mar­ka Łeb­kow­skie­go, moc prze­pi­so­wa”. Dla przy­ja­ciół, któ­rzy nie umie­ją go­to­wać, je­stem swo­istym po­go­to­wiem ku­li­nar­nym i wła­śnie dla­te­go na­pi­sa­łem książ­kę „Po­go­to­wie ku­li­nar­ne”, któ­ra po­zwa­la im raz na ja­kiś czas przy­go­to­wać cie­ka­we po­tra­wy.

Ur­szu­la Du­dziak, wokalistka jazzowa

Mar­ka Łeb­kow­skie­go pod­czas go­to­wa­nia oglą­da się ni­czym mu­zy­ka na kon­cer­cie. To praw­dzi­wy wir­tu­oz, wi­dać, że kuchnia go na­praw­dę fa­scy­nu­je, że to je­go mi­łość. Ile­kroć za­pra­sza mnie do sie­bie, wiem, że cze­ka mnie wy­jąt­ko­wa uczta du­cho­wo­-żo­łąd­ko­wa. A po­tem obie­cu­ję so­bie, że na­uczę się go­to­wać to, co wła­śnie zja­dłam. Ale nie uda­ło mi się po­wtó­rzyć sma­ku eska­lo­pek w so­sie smar­dzo­wym z gnoc­chi. Swo­ją ku­li­nar­ną nie­udol­ność re­kom­pen­su­ję, czy­ta­jąc je­go książ­ki ku­char­skie i prze­pi­sy. Bo­że Na­ro­dze­nie ko­ja­rzy mi się ostat­nio z wy­bor­nym czer­wo­nym wi­nem, ja­kie do­sta­łam z tej oka­zji od Mar­ka.

Pau­li­na Holtz, ak­tor­ka

Pierw­szym prze­pi­sem Mar­ka, ja­ki wpro­wa­dzi­łam w ży­cie, są wi­gi­lij­ne kru­che cia­stecz­ka mig­da­ło­wo­-po­ma­rań­czo­we. Sta­ły się one na­szą ro­dzin­ną bo­żo­na­ro­dze­nio­wą tra­dy­cją. Są nie tyl­ko pro­ściut­kie do zro­bie­nia, co jest szcze­gól­nie waż­ne dla ta­kiej ku­chen­nej ła­ma­gi jak ja, ale też prze­pysz­ne. Dzię­ki tym ciast­kom od­kry­łam, że go­to­wa­nie wca­le nie mu­si być trud­ne. Ma­rek ma jed­nak ta­jem­ni­ce, któ­rych nie wy­ja­wia w książ­kach. Tak by­ło choć­by z jaj­ka­mi prze­piór­czy­mi na brą­zo­wo w so­sie so­jo­wym. Ileś ra­zy je ro­bi­łam i wy­cho­dzi­ły tyl­ko lek­ko ka­wo­we. Spy­ta­łam Mar­ka i wy­znał, że do­da­je do nich jesz­cze sos ostry­go­wy.

Gra­ży­na Wolsz­czak, aktorka

Przy Mar­ku ośmie­lam się być tyl­ko po­moc­ni­kiem, kuch­ci­kiem, któ­ry coś tam po­kroi i za­mie­sza. A na­praw­dę wo­lę pa­trzeć, jak on go­tu­je. Uwiel­biam te je­go pro­ste roz­wią­za­nia trud­nych, wy­da­wa­ło­by się, pro­ble­mów ku­li­nar­nych. I tak, ma­zu­rek kaj­ma­ko­wy, któ­re­go je­stem mi­ło­ś­nicz­ką, jest do­syć pra­co­chłon­ny, ale wy­star­czy za­stą­pić mle­ko zwy­kłe mle­kiem w prosz­ku – jak pod­po­wie­dział mi Ma­rek – i pro­ces je­go przy­go­to­wa­nia znacz­nie się skra­ca. Nie za­po­mnę też naszego pobytu z Mar­kiem i przy­ja­ciół­mi w Pro­wan­sji. W kuch­ni była tyl­ko mą­ka, ce­bu­la i oliw­ki. Ma­rek wy­cza­ro­wał z te­go prze­pysz­ną tar­tę z ce­bu­lą i oliw­ka­mi.

Ni­na Te­ren­tiew, dyrektor programowy Polsatu

Wi­gi­lij­nym prze­bo­jem Mar­ka, któ­ry pod­pa­trzy­łam, są pie­czo­ne ziem­nia­ki z kmin­kiem po­da­wa­ne do śle­dzi. Ma­ją oczy­wi­ście swo­ją ta­jem­ni­cę: kmi­nek z nich nie spa­da, bo wcze­śniej sma­ru­je się je biał­kiem. Uwiel­biam je­go świą­tecz­ne pasz­te­ty, któ­re przy­go­to­wu­je na fran­cu­ski spo­sób z ga­la­ret­ką na wierz­chu i róż­ny­mi nie­spo­dzian­ka­mi, jak orze­chy pi­nii w środ­ku. A już go­to­wa­nie z Mar­kiem Łeb­kow­skim jest naj­lep­sze z moż­li­wych. Ma­rek przy­cho­dzi, przy­no­si ze so­bą na przy­kład za­ma­ry­no­wa­ne już bef­szty­ki z po­lę­dwi­cy wo­ło­wej i mnó­stwo ta­kich pla­sti­ko­wych po­jem­ni­ków (nie wie­rzy w za­sob­ność mo­jej lo­dów­ki) z po­sie­ka­ną ce­bu­lą, dres­sin­giem do sa­ła­ty. Po­tem wszyst­ko pięk­nie przy­go­to­wu­je, a ja tyl­ko na­kry­wam do sto­łu, sie­dzę, po­pi­ja­jąc wi­no, i pa­trzę, jak pod­rzu­ca na pa­tel­niach i otwie­ra ko­lej­ne swo­je ma­gicz­ne pu­de­łecz­ka.

Wydanie Internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces
Zobacz także
Komentarze (0)