Wreszcie skończą się kolejki do damskich toalet? Nadchodzi "parytet nocnikowy"
Dlaczego kobiety muszą czekać w kolejkach do łazienki trzy razy dłużej niż mężczyźni? Dla nas zagadnienie jest nowe, ale w anglojęzycznych mediach od dawna funkcjonuje hasło "potty parity" – parytet nocnikowy. Czy wolałybyśmy mieć - zamiast kolejek - wspólne toalety z mężczyznami?
23.03.2018 | aktual.: 24.03.2018 21:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Aż 59 proc. kobiet twierdzi, że w kolejce do toalety stoi regularnie. W tym porównaniu mężczyźni wypadają dość blado – do stania w toaletowym ogonku przyznaje się tylko 11 proc. z nich. - W czasach studenckich śmieszkowaliśmy z kolegami i wyszło, że kobiety chodzą parami do łazienki, bo tam łączą się z bazą, wysyłają dane wywiadowcze ze świata ludzi i ściągają nowe instrukcje. To obca rasa, a to by przecież pasowało, skoro my jesteśmy z Marsa, a kobiety z Wenus. Stąd się biorą kolejki – śmieje się Przemek, z przymrużeniem oka reprezentując punkt widzenia większości mężczyzn.
Kolejki do kobiecych toalet wydają się więc problemem błahym. Zwłaszcza dla przedstawicieli męskiego rodu, którzy nigdy na stacji benzynowej nie przestępowali z nogi na nogę, a w najgorszym razie szli za potrzebą w kierunku najbliższego drzewa. Nas na nieszczęście natura poskąpiła takiej możliwości (chyba że któraś bardzo chce wypinać pośladki w miejscu publicznym). I choć trzeba przyznać, że jest parę poważniejszych problemów na świecie - wojna w Syrii, prawa kobiet czy beznadzieja ziejąca z polskich seriali - to toaletowy kłopot nie jest wyimaginowany i nie wynika z wrodzonej stadności pięknej płci.
Zobacz także
Naukowcy udowodnili, że kobiety korzystają z toalety średnio 90 sekund, czyli ponad dwa razy dłużej niż mężczyźni. Różnica ta wywodzi się z faktu, że kobiety zazwyczaj mają na sobie więcej ubrań i podręcznych bagaży, od których trzeba się - korzystając z toalety - wyzwolić. Częścią ich "ekwipunku" bywają też małe dzieci, z którymi niełatwo sobie poradzić. Warto też zauważyć, że ustronne miejsce jest kobietom potrzebne częściej niż mężczyznom - nie służy im bowiem wyłącznie do załatwienia potrzeb fizjologicznych, ale również do wymiany artykułów higienicznych pierwszej potrzeby. Mimo licznych argumentów, które powinny sprowokować przystosowanie toalet do kobiecych potrzeb, przytłaczająca większość architektów sanitariatów nie bierze ich pod uwagę. Szczytem "przystosowania" są toalety z przewijakami dla dziecka. A to nie zawsze – wbrew zamysłom projektantów czy zleceniodawców – jest dobrym pomysłem. Takie rozwiązanie generuje bowiem jeszcze większe kolejki.
- Największy problem jest na stacjach benzynowych, na których zazwyczaj damskie toalety są połączone z przewijakiem. Czeka się po milion lat, a nie zawsze jest na to czas, bo trzeba odjechać od dystrybutora, żeby ktoś inny mógł z niego skorzystać – opowiada Kasia.
Nocnikowy parytet
"Potty parity" to amerykański ruch, który działa w zakresie toaletowego dokształcenia architektów. To właśnie dzięki niemu w 2011 roku stworzono damską łazienkę w pobliżu sali głosowania w amerykańskiej Izbie Reprezentantów. Wcześniej reprezentantki miały do przebycia długą drogę. Niezbyt dobrze to świadczy o postępach w zrozumieniu kobiecej perspektywy przez męską część społeczeństwa. A dzisiaj dalej - jak widać - lepiej nie jest.
Jeśli przebywamy właśnie na zewnątrz, możemy oczywiście zastosować lejki, dzięki którym kobiety bez problemu mogą oddawać mocz na stojąco. Mimo długiej już obecności takich produktów na rynku (w cenie 54 złote za sztukę i kolorze różowym), nie można powiedzieć, żeby produkty te zyskały damski entuzjazm i popularność. I choć niewątpliwie bywają przydatne w ekstremalnych sytuacjach życiowych, które uniemożliwiają załatwienie potrzeby na siedząco (np. złamana noga, ciąża czy niepełnosprawność), to na co dzień są przez większość kobiet nieakceptowane.
Receptą na problem kolejek mogłyby być zatem toalety unisex, które pojawiły się już w słynnym serialu o prawniczce Ally McBeal. Kobiece zdania są co do takiego rozwiązania podzielone. Dominuje jednak opinia pań, które wolą stać w kolejce niż spotkać się w toalecie oko w oko z mężczyzną. - Jeśli przed toaletą czekałaby na mnie koleżanka, a mnie na przykład zabrakłoby tamponu i chciałabym pożyczyć go od niej, to czułabym się tym bardzo skrępowana, jeśli jakiś facet sikałby obok – tłumaczy Monika. I dodaje, że jeszcze gorzej byłoby na randce. – Powiedziałabym, że idę do toalety, a on by stwierdził, że pójdzie ze mną? Przecież nie musi wiedzieć, że robię dwójkę. Zestresowałaby mnie taka sytuacja – mówi. Inne powody podaje Marta. - Po pierwsze nienawidzę, jak faceci nie opuszczają deski. Po drugie w toaletach poprawiam też makijaż i jednak obecność mężczyzn byłaby dla mnie krępująca – tłumaczy.
Te kobiety, które są za wprowadzeniem uniseksowych toalet, zastrzegają, że konieczne byłoby wówczas usunięcie pisuarów, które mogłyby krępować obie płcie. Niestety - likwidacja pisuarów wiązałaby się z przebudową niemalże wszystkich publicznych sanitariatów w kraju.
Pozostaje nam więc stać w kolejkach. Albo widząc, że męskie sanitariaty zieją pustką, cichaczem się do nich przemknąć. Nikt jednak nie zagwarantuje nam jednak ani opuszczonych desek, ani braku oburzenia uprawnionych do korzystania z tej toalety mężczyzn.