Wróciła z rajskich wakacji i jest na kwarantannie. "Bezpodstawne zniewolenie"
Intensywny urlop w Egipcie dobiegł końca, a Ewa Siedlecka skończyła na kwarantannie. Kobieta podczas teleporady zgłosiła, że boli ją gardło i prosiła o przedłużenie recepty na antybiotyk. Następnego dnia okazało się, że została skierowana na test na COVID-19, co wiąże się z automatyczną kwarantanną. Lekarz i wirusolog komentują sytuację.
25.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sytuacja na całym świecie jest bardzo napięta. Pandemia koronawirusa pozbawiła wielu ludzi pracy i zdrowia. Lekarze pracują na najwyższych obrotach i pod presją czasu. Obywatele zastanawiają się, co czeka ich w ciągu najbliższych kilku tygodni. Niektórzy starają się wieść normalne życie i z dużym spokojem podchodzą do tego, co dzieje się w kraju.
Ewa Siedlecka zdecydowała się na wyjazd z synem do Egiptu. Nie sądziła jednak, jakie będą tego konsekwencje. Po powrocie do Polski zaczęło ją boleć gardło, więc postanowiła skorzystać z teleporady w lokalnej przychodni. Poprosiła o receptę na antybiotyk, który pomoże jej zwalczyć ból gardła.
Jeden telefon zmienił wszystko
– Miałam wykonane dwa testy na koronawirusa – przed wylotem i po przylocie do kraju, które można było wykupić w biurze podróży. Oba wyszły negatywne. W sobotę wróciliśmy z podróży, a w poniedziałek udałam się do przychodni w Michałowicach. We wtorek maszyna poinformowała mnie, że nałożono na mnie kwarantannę – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta Ewa Siedlecka.
Biuro podróży, z którym podróżowała pacjentka oferuje test PCR, który jest uznany przez WHO i Państwowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne. Według relacji kobiety wykonano dwa testy, które dały negatywny wynik. Ponadto po powrocie z Egiptu nie trzeba odbywać obowiązkowej kwarantanny.
Po rozmowie z Ewą lekarka zdecydowała, że kobieta musi jeszcze raz wykonać test na koronawirusa. Wystawiła więc skierowanie, a Siedlecka została automatycznie objęta kwarantanną.
– Muszę teraz wykonać test, choć niedawno miałam robiony. To jest bezpodstawne zniewolenie – mówi.
Według zaleceń opublikowanych na stronie pacjent.gov.pl osoby, które otrzymają skierowanie na test na koronawirusa, zostają objęte 10-dniową kwarantanną. Jeśli wynik będzie negatywny, kwarantanna automatycznie dobiega końca. W przeciwnym razie pacjent trafia na izolację.
– Testy mają jedną cechę. Po zakażeniu u każdego test wyjdzie ujemny przez pierwsze 3 dni. Lekarka z pewnością dała skierowanie na badanie, żeby mieć coś, na czym się oprze, a nie na teście, który był wykonywany jakiś czas temu – powiedział prof. Włodzimierz Gut w rozmowie z WP Kobieta.
Bezpodstawna kwarantanna?
Ewa Siedlecka uważa, że nie było podstaw do tego, aby wystawić skierowanie.
– Opisałam pani doktor całą sytuację. Mówiłam, że na dworze było gorąco, w pokoju bardzo zimno, a w tym okresie infekcja gardła to u mnie standard. Nie mam innych objawów. Poza tym miałam wykonane testy na koronawirusa i były negatywne. Podczas teleporady nie mówiła nic o swoich podejrzeniach ani skierowaniu na test – opowiedziała w rozmowie z WP Kobieta pacjentka.
– Dostałam kod i pojadę zrobić test. Nie wiadomo, kiedy będzie wynik testu, więc jestem wyjęta na kilka dni. Napisałam wieczorem maila do przychodni, na jakiej podstawie otrzymałam skierowanie, ale nie dostałam jeszcze odpowiedzi – powiedziała nam Siedlecka.
Lekarz rodzinny Michał Domaszewski podkreśla, że pacjenci nie powinni tak surowo oceniać działań lekarzy.
– Nie można komentować postępowania lekarza bez wiedzy medycznej i doświadczenia z koronawirusem na co dzień. Brak wiedzy dyskwalifikuje jakąkolwiek dyskusję – powiedział lekarz w rozmowie z WP Kobieta.
– Muszę bronić lekarzy. Jeśli wystawiono skierowanie na test, to musiała być jakaś przesłanka ku temu. Jestem tego pewien. Sam miałem chorych z koronawirusem, którzy mieli niewielkie bóle gardła albo niewielką gorączkę i potem się okazywało, że to był koronawirus – dodaje.
Lek. Domaszewski zaznacza również, że wachlarz objawów koronawirusa jest szeroki i że mogą występować również inne objawy niż utrata węchu czy smaku.
- Rozstrzał, jeśli chodzi o objawy koronawirusa, jest ogromny. Czasem są one pojedyncze i nietypowe, że nie dziwię się, że lekarze powszechnie zlecają testy. Naprawdę. Moimi pacjentami były dzieci, które przez dwa dni miały katar, a potem się okazało, że miały koronawirusa i zaraziły całą rodzinę, która bardzo ciężko przeszła tę chorobę. Po czymś takim stwierdziłem, że nie ma się co zastanawiać nad tym.
Unikanie wizyt u lekarza i testów
W ostatnich tygodniach wiele mówi się też o tym, że ludzie, którzy mają klasyczne objawy koronawirusa, nie chcą robić testu i unikają wizyt u lekarza. Często boją się zamknięcia w domu i utraty części zarobków.
Wirusolog nie rozumie takiego podejścia do sprawy. Zwłaszcza że liczba zachorowań wciąż jest wysoka. Umiera też coraz więcej osób, więc powinniśmy stosować się do wszelkich zaleceń i obostrzeń.
– Są ludzie, którzy nie robią badania w ogóle albo nie chcą iść na kwarantannę, twierdząc, że dolega im coś całkiem innego. Ja tę grupę nazywam "jatomuszki" – wszyscy mogą, a ja muszę. Teraz zaczyna się traktowanie kwarantanny jako dopustu bożego, kary – podsumowuje prof. Włodzimierz Gut.
Lekarz Michał Domaszewski również ma swoje zdanie na ten temat. Wyraził się krótko i dosadnie.
– Jeśli lekarz jest chory na koronawirusa, to też idzie na zwolnienie. My się nie zastanawiamy nad tym, kto i jaki zawód wykonuje. Jeśli ma objawy, to niech idzie na zwolnienie, bo zagraża innym. Proste – kwituje.