Wściekli kierowcy reagują na publikację WP. "Nasze życie wygląda zupełnie inaczej!"

Wściekli kierowcy reagują na publikację WP. "Nasze życie wygląda zupełnie inaczej!"

Wściekli kierowcy reagują na publikację WP. "Nasze życie wygląda zupełnie inaczej!"
Źródło zdjęć: © East News
Marianna Fijewska
06.07.2018 15:43, aktualizacja: 06.07.2018 20:42

W poniedziałek na naszej stronie ukazał się wywiad z młodym kierowcą, który opowiadał o patologii, z jaką zetknął się w swojej pracy. Publikując naszą rozmowę, nie miałam pojęcia, że wywoła ona tyle emocji…

Kilka godzin od publikacji materiału "Kawa zalewana redbullem i amfetamina. Kierowca tira opowiada o rzeczywistości w trasie" na mój profil na Facebooku zaczęły masowo przychodzić wiadomości od wściekłych tirowców. Nie, nie było wyzwisk, no chyba, że liczyć określenia takie jak: "dziennikarskie dno" i "prasowa hiena". Wszystkie wiadomości zawierały zarzut, że w materiale został przedstawiony tylko wycinek rzeczywistości, a warto podkreślić, że codzienność wielu kierowców wygląda zupełnie inaczej. Nie odpisywałam, aż do momentu, w którym jeden z kierowców zaczął komentować wszystkie posty, które kiedykolwiek udostępniłam na Facebooku (a było ich wiele), zarzucając mi nierzetelność dziennikarską. Komentarze skasowałam, a użytkownika zablokowałam.

Był to jednak wyjątkowo zdeterminowany internauta. Szybko stworzył nowe konto i zrobił dokładnie to samo. Rozgryzienie zasad bezpieczeństwa i ustawienie prywatności profilu zajęło mi trochę czasu, wtedy niemal pod każdym moim postem widniał już komentarz dotyczący "nierzetelności dziennikarskiej". Chciałam wyjść z pracy i opuszczały mnie siły, myśląc o kasowaniu każdego z nich. Napisałam więc do zdetermoniwanego użytkownika, że jestem otwarta na dyskusję, ale nie w ten sposób. Mężczyzna przyznał, że trochę go poniosło i usunął część komentarzy. "Nasz zawód jest pod ostrym ostrzałem. Teraz przeciętny Kowalski będzie myślał, że w ciężarówkach jeżdżą sami psychole. Zgadzam się, że jest to pewien ułamek patologii, ale większość z nas to porządni ludzie" – napisał Piotr Górecki, 30-letni kierowca. I wtedy postanowiłam przeprowadzić z nim wywiad.

Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Wkurzyłeś się na ten artykuł. Dlaczego?
Piotr Górecki: Moja babcia w latach 70. I 80. jeździła busem. Była jedną z trzech kobiet, które w Polsce wykonywały zawód kierowcy. Od mamy wiem, że nieraz brała ją w trasę i jeździły we dwie. Mój tata ponad 20 lat pracował jako kierowca ciężarówki. Ja z bratem też jesteśmy zawodowymi kierowcami. Ten artykuł… poczułem, że osobiście mnie dotknął. A później przeczytałem komentarze internautów i musiałem zareagować.

Jakie komentarze najbardziej cię zabolały?
Że jesteśmy złymi ludźmi, patologią. I to słynne hasło: "tiry na tory!". Chodzi o to, żeby ciężarówki w ogóle zniknęły, a transportem zajęły się tylko pociągi, co jest absurdalne, bo przecież pociąg nie podjedzie chociażby pod sklep. Tak jakby ludzie w ogóle nie rozumieli wagi tego zawodu… gdzie teraz jesteś?

W redakcji.
Rozejrzyj się. Większość produktów, które cię otaczają, przeszło przez ręce kierowców. Na naszej pracy korzystają wszyscy, ale społecznie jesteśmy bardzo niedocenianą grupą. Pokutuje przekonanie, że jesteśmy złośliwi, że specjalnie się wleczemy, że możemy szybciej, że blokujemy drogi, a przecież to nie celowo. Mówi się dużo o tzw. szeryfach drogowych – kierowcach, którzy w przypadku zwężenia drogi i zatoru, wyjeżdżają delikatnie na drugi pas, żeby nie wpuszczać osobówek, które chcą się wepchnąć.

*To ostatnie to już celowe. *
A jakbyś ty weszła do sklepu i każdy by się wpychał, to stałabyś z założonymi rękami?

Co najbardziej podoba ci się w zawodzie kierowcy?
Ja jestem powsinogą. Dzięki temu, że jeżdżę, codziennie jestem w innym miejscu, co innego jem na obiad, widzę inne krajobrazy, inne miasta… Są też takie momenty, kiedy czuję, że robię coś ważnego. Ostatnio wiozłem altankę do domku dla pewnego Anglika, który miał domek letniskowy we Francji. Poprosił mnie, żebym podjechał jak najbliżej, droga była wąska, ale pomyślałem: kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Wjechałem. Udało się. Później pomogłem mu jeszcze zanieść tę altankę do ogródka. Był tak wdzięczny, że zaprosił mnie na kawę i ciasto. Długo rozmawialiśmy z nim i jego żoną. Niby taka zwykła sytuacja, ale to było bardzo miłe.

*Mówisz o momentach, w których jesteś z ludźmi. Ale twoja praca to też wiele godzin samotności. *
Czasem lubię samotność. Jadę i rozmyślam o domu i o tym, co będę robił z synkiem, kiedy wrócę. Ale, jak zauważyłaś, umiem też pogadać. Powiedziałbym raczej, że dobrze się czuję w swoim towarzystwie. Tak jak pisałaś w artkule, niektórzy kierowcy oglądają filmy, żeby zabić czas. Ja tego nie uznaję, wolę skupić się na drodze. Często robimy sobie z kolegami telefoniczne konferencje i przez cztery godziny rozmawiamy o rodzinie, o życiu, a czasem po prostu milczymy. Nagle po pół godzinie ciszy, ktoś coś powie i temat zaczyna się od nowa.

Co jest dla ciebie najtrudniejsze w tej pracy?
Rozłąka z rodziną. Pracuję w taki sposób, że miesiąc jestem w trasie i tydzień w domu. Tęsknie za synkiem. On ma 6 lat i przez tę pracę nie mogę patrzeć, jak rośnie. Chcę wziąć go na Międzynarodowy Zlot Ciężarowych Pojazdów Tuningowanych Master Truck do Opola, żeby wiedział, czym zajmuje się tata. Jest jeszcze za mały, żebym zabrał go w trasę, zanudziłby się.

*Zrezygnujesz kiedyś z bycia kierowcą? Na rzecz rodziny. *
Nie, bo uwielbiam tę pracę. Miałem taki cel, żeby do trzydziestki kupić mieszkanie. I niedawno kupiłem, więc teraz zamierzam trochę poluzować. Ale nie przestanę jeździć, bo to uwielbiam.

Jak to jest z tymi tachografami? Nie zaprzeczysz, że kierowcy ich nie oszukują.
Nie wszyscy. To są jednostkowe przypadki… Ja w ogóle osobiście nie widzę sensu, bo mam płacone za dzień pracy, nie od kilometra, więc po co miałbym tak się narażać? Dla szefa?

Przecież nie za darmo. Szef odpala procent za nielegalną jazdę. Jako kierowca zawodowy nigdy nie oszukałeś tachografu?
Z ręką na sercu powiem, że nie jeździłem na dwóch kartach ani nie przyklejałem magnesu. Zdarzało mi się przekraczać czas jazdy, bo są różne sytuacje na drodze. Czasem jest korek, wypadek czy awaria… Ale to są wyjątkowe sytuacje i nie można tego robić nagminnie, bo to grozi mandatem. Dlatego każdy z nas musi zachować trzeźwy umysł i myśleć co najmniej pięć minut do przodu. Ja myślę z półtorej godziny do przodu: gdzie mogę stanąć, gdzie mogę zrobić pauzę. A co jeśli zabraknie mi dwóch minut do parkingu, a jak będzie kontrola? Dostanę mandat czy nie dostanę?

*A kwestia prostytutek? Jak to naprawdę wygląda? *
Tak jak było napisane w twoim artykule, tirówki w ogóle nie są dla tirowców, bo ciężarówka nie zatrzyma się przy lesie. Z usług dziewczyn na zachodzie na pewno korzysta część kierowców, bo nie potrafią ułożyć sobie życia z kobietą. Ja nigdy na dziewczynach nie byłem i uważam, że to chore, żeby płacić za seks. A prostytucja wcale nie jest głównym tematem na parkingach i postojach.

A co jest?
Praca. Przechwalanie się, kto ile "milionów" zarabia. A jak wypije dwa, trzy piwka, to wychodzi na jaw prawda. O seksie też się rozmawia. Faceci się przechwalają, który ile może. Opowiadają, jak po miesiącu zjeżdżają do domu, do żon i mówią: "O chłopie! Ja to potrafię całą noc!" To śmieszne, bo wielu kierowców ma brzuszek. Raz na parkingu taki brzuchaty chłopak przechwalał się, ile to nie kochał się z dziewczyną. Ja trenuję i wożę ze sobą skakankę. Poszedłem do ciężarówki, dałem mu ją i mówię: poskacz mi 10 minut bez zadyszki, to ci uwierzę. Dwóch minut nie poskakał. Jest dużo przechwalania się, ale to chyba nie jest dziwne, jeśli w jednym gronie spotyka się tylu samców i każdy, w jakiś sposób, chce dominować.

Czyli dużo śmiechu, ale jednak pijecie. Jak załadunek wcześniej przyjedzie, to kierowcy wsiadają mimo procentów?
Ja nie jeżdżę z kontenerami, więc nie wiem. Ale z moich obserwacji wynika, że tak nie jest. Młodzi kierowcy mają coraz większą świadomość. Za alkohol, tak samo jak za oszukiwanie tachografu, grożą potężne kary. Są takie myśli, które są bezpiecznikiem powstrzymującym kierowców od nielegalnej jazdy.

Jakie ty masz bezpieczniki?
Jeśli doszłoby do wypadku, a ja jechałbym po alkoholu albo na magnesie i, nie daj Boże, zabiłbym kogoś, to byłby koniec... Nie tylko policja, więzienie, wielkie cierpienie rodziny zmarłego, ale też wielkie cierpienie mojej rodziny. I wyobrażam sobie, że mój syn pomyślałby pewnie: "Tata idiota, nachlał się i zabił, a teraz siedzi w więzieniu". To by był koniec mojego życia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (263)
Zobacz także