Największy błąd podczas remontu. "Przepis na katastrofę"
Wiosna to nie tylko czas porządków, ale też wielkich remontów. Jak ich nie zepsuć na starcie i dlaczego architekt też może paść ofiarą ucieczki fachowca z budowy? - Wciąż zdarzają się sytuacje jak z lat 90. – fachowiec bierze zadatek i znika - opowiada Sandra Wróbel, architektka.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Wiosna – słońce, świeże powietrze… i huk młotka w tle. W badaniu SW Research aż 36 proc. Polaków wskazuje wiosnę i lato jako najlepszy czas na remont. Czy architekci faktycznie mają wtedy ręce pełne roboty?
Sandra Wróbel, architektka, autorka profilu "s.w.architekt": Zdecydowanie tak. Wiosna niesie ze sobą naturalny przypływ energii – ludzie mają więcej chęci do zmian. Pogoda też sprzyja – przyjemniej jest prowadzić prace, gdy świeci słońce, a do tego można łatwiej przeprowadzić np. wymianę grzejników, bo sezon grzewczy już się skończył. Nawet osuszanie wnętrz przebiega szybciej. Wszystko idzie po prostu sprawniej.
Coraz częściej mówi się o "powrocie do natury" w projektowaniu wnętrz. Co to właściwie oznacza w praktyce?
To wyraźny zwrot – wcześniej Polacy zachłysnęli się szarością, teraz wszyscy chcą beże, drewno, ciepłe kolory, odcienie piasku i kaszmiru. Wnętrza mają być jasne, przytulne, ale też funkcjonalne. Pojawia się więcej naturalnych materiałów – kamienia, rattanu, lnu. Widać też modę na minimalizm – niekoniecznie surowy, raczej ciepły, z dobrze przemyślanym przechowywaniem. Widzę chęć powrotu do natury. Moim zdaniem to świetny kierunek, bo w takim wnętrzu dużo łatwiej się zrelaksować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Dowbor mówi o remoncie, który przekroczył ich zaplanowany budżet i zdradza, jak spędzi święta
Jakie błędy najczęściej popełniamy podczas urządzania wnętrz?
Zdecydowanie brak planu i budżetu. Ludzie często rzucają się w wir remontu bez przemyślenia, ile realnie chcą i mogą wydać. Zaczynają remont z nadzieją, że "jakoś to będzie", bez oszacowania kosztów. A kiedy pieniądze się kończą, remont potrafi ciągnąć się w nieskończoność.
Drugą sprawą jest zła kolejność prac – zdarza się, że kładzione są tynki na wilgotne ściany, bez wcześniejszego sprawdzenia wilgotności. Albo ktoś odbiera mieszkanie od dewelopera i nie czeka, aż wszystko dobrze wyschnie, tylko od razu kładzie panele. Potem przychodzą problemy – z wilgocią, z puchnącymi podłogami, z odpadającymi tynkami.
Czyli pośpiech nie jest tu dobrym doradcą?
Nigdy. Ludzie chcą się jak najszybciej wprowadzić, podejmują decyzje na hura. Nie planują układu funkcjonalnego mieszkania, ale już kupują dodatki. A przecież to od projektu powinno się wszystko zacząć. Kolejna bolączka to brak nadzoru nad ekipą. Nawet jeśli komuś ufamy, warto doglądać każdego etapu. Inwestor, czyli właściciel mieszkania, powinien być obecny. To nie znaczy, że musi być codziennie na budowie, ale musi wiedzieć, co się dzieje. Podsumowując: plan, budżet, harmonogram i sprawdzona ekipa – to cztery filary remontu.
Co jeszcze może zaskoczyć właściciela mieszkania?
Zdarza się, że ludzie bez pozwolenia robią zmiany, które mogą naruszać konstrukcję budynku. Nie wiedzą, że zmiana układu funkcjonalnego mieszkania może wymagać zgody wspólnoty czy nawet konsultacji z konstruktorem. Pominięcie takich formalności potrafi wygenerować spore problemy – od konfliktów z sąsiadami po konieczność przywrócenia pierwotnego stanu technicznego.
A ekipy remontowe? O nich można chyba napisać osobną książkę?
Oj tak. Niestety nawet najbardziej zaufani wykonawcy potrafią zniknąć bez słowa. Miałam pana, z którym współpracowałam przez trzy lata – niezawodny, złota rączka. Aż pewnego dnia oznajmił, że wyjeżdża do Niemiec i nie dokończy poprawek. Innym razem, przy remoncie mojego własnego mieszkania, wykonawca chyba przestraszył się, że za bardzo kontroluję jakość. Po prostu przestał odbierać telefon. Czasem żartuję, że najgorsze remonty przytrafiają się w domach i mieszkaniach architektów (śmiech).
Co powinno zapalić nam w głowie czerwoną lampkę?
Sytuacja, w której fachowiec nagle zaczyna mówić o dodatkowych pieniądzach bez żadnych podstaw. Drugi – brak umowy. Ludzie często chcą zrobić coś taniej, bez faktury, na czarno. A to przepis na katastrofę. Niestety wciąż wiele ekip pracuje "na czarno". Klient myśli, że oszczędzi, ale nie ma zabezpieczenia. Umowa ustna też jest umową, ale trudniej ją potem wyegzekwować. A bez umowy – wykonawca nie czuje odpowiedzialności.
Czyli żadnych zaliczek z góry?
Zdecydowanie nie. Wciąż zdarzają się sytuacje jak z lat 90. – fachowiec bierze zadatek i znika. Niestety, wielu wykonawców dalej pracuje bez umów, żeby nie odprowadzać podatku. Czasem to, co przerasta fachowca, to nie liczba zleceń, tylko brak kompetencji. Często biorą się za prace, których nie rozumieją – np. elektrykę czy hydraulikę – myśląc, że "jakoś to ogarną". A potem jest problem.
Przejdźmy do konkretów – ile kosztuje dziś remont małej łazienki?
Pytanie o 10 tys. zł za całość to niestety mrzonka. Chyba że ktoś wszystko robi sam i kupuje najtańsze materiały. Dziś sama ekipa to koszt od 12 do nawet 20 tys. zł – w zależności od lokalizacji i skomplikowania projektu. Do tego dochodzą materiały. Sam zestaw WC może kosztować 2500 zł. Bateria prysznicowa – 1700, kabina – 1400, umywalka – minimum 500. A najdroższe są kafle – zwłaszcza te, które wyglądają naprawdę estetycznie. Koszty szybko rosną.
Remonty dzielą Polaków także… światopoglądowo. Jakie decyzje projektowe wzbudzają najwięcej kontrowersji?
Największą burzę wywołał film, w którym pokazuję przeszklone drzwi do sypialni i pokoju gościnnego. Był to całkowicie świadomy wybór inwestora – przemyślany, z konkretnym uzasadnieniem. Ale w komentarzach – istna fala krytyki.
Innym razem burzę wywołało... umiejscowienie kosza na śmieci. W Polsce przyzwyczailiśmy się, że kosz musi być pod zlewem, ale dziś coraz więcej osób instaluje tam młynki, a kosze – ze względu na segregację – przenosi się do większych szaf. No i oczywiście pralki w korytarzu – to już też temat rzeka.
A jeśli chodzi o styl? Co najbardziej dzieli gusta?
Polski glamour, czyli przesyt, połysk, plastikowe kryształki i meble udające luksus. Stało się to trochę synonimem kiczu. Oczywiście wszystko można zrobić ze smakiem, nawet imitację marmuru – ale jeśli wybieramy najtańsze, powtarzalne wzory, może to wyglądać po prostu tanio. Moim zdaniem warto inwestować w jakość i prostotę. Ale podkreślam – najważniejsze, żeby właściciel czuł się dobrze we własnym wnętrzu.
Podsumowując, o czym należy pamiętać, planując remont?
Po pierwsze, nie zaczynaj remontu bez planu. Spisz budżet, zrób harmonogram prac, skonsultuj się z projektantem. I zawsze – podpisz umowę z wykonawcą. Nawet najlepszy fachowiec może zawieść, ale dobrze skonstruowana umowa daje ci szansę na reakcję. Poza tym nie warto nakładać sobie takiej presji, że wszystko od razu musi wyglądać jak z katalogu. W praktyce dom to żywa przestrzeń, która ewoluuje, warto dać sobie czas.
I chyba najcenniejsza moja rada: przy planowaniu zmian w wystroju mieszkania czy domu kierujmy się przede wszystkim sobą – swoimi oczekiwaniami, stylem życia, marzeniami. Nie warto robić czegoś, tylko dlatego, że ktoś z rodziny może to źle skomentować albo bo "tak wypada". Czasem słyszę: "chciałabym zrobić to po swojemu, ale teściowa by się oburzyła" – i to naprawdę smutne. Dlatego nie warto robić np. dodatkowego pokoju gościnnego, z którego skorzysta ktoś raz w roku, kosztem przestrzeni, która na co dzień mogłaby służyć nam. Wnętrze powinno być nasze – osobiste, wygodne, funkcjonalne i takie, w którym po prostu dobrze się czujemy.
Rozmawiała Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski