#Wszechmocne. Dr Anna Zawadzka daje nadzieję chorym na alzheimera
"Święty Graal w leczeniu choroby Alzheimera", "Nadzieja dla chorych na alzheimera" – takie nagłówki pojawiły się po opublikowaniu wyników badań dotyczących związku otrzymanego przez dr Annę Zawadzką. Badaczka zaleca jednak cierpliwość, mówiąc: - Póki co, to jedynie atrakcyjny kandydat na lek, który powinien przejść dalsze badania.
Wywiad przypominamy w związku z finałową galą plebiscytu #Wszechmocne 2023
Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski: Na choroby otępienne choruje już 55 mln ludzi na świecie. Szacuje się, że w 2030 r. chorych będzie 78 mln, a w 2050 r. aż 179 mln. Najczęściej diagnozowaną chorobą otępienną jest alzheimer, który stanowi 50-70 proc. przypadków. Statystyki są przerażające.
Dr Anna Zawadzka: Problem z chorobami otępiennymi będzie narastał, bo społeczeństwo się starzeje. Za kilka lat w wiek 65 plus wejdą roczniki wyżu demograficznego i będziemy mieli lawinę zachorowań. Liczba osób, u których zostanie zdiagnozowana choroba Alzheimera, będzie ogromna. Dlatego potrzeba poszukiwania nowych leków jest tak paląca. Niestety, wciąż nie mamy takiego, który leczyłby przyczyny choroby.
Wynika to z tego, że choć badania nad przyczynami choroby Alzheimera są prowadzone w ośrodkach badawczych na całym świecie, to póki co nie udało się postawić przekonującej hipotezy, która by tłumaczyła, dlaczego ludzie na nią zapadają. A brak wiedzy na temat przyczyn powoduje, że szukamy niejako po omacku.
Co w takim razie dają chorym leki dostępne na rynku?
Pozwalają łagodzić objawy choroby i spowolnić jej przebieg. Jedna z hipotez mówi, że w chorobie Alzheimera dochodzi do obniżenia poziomu neurotransmitera, jakim jest acetylocholina. Leki łagodzące objawy tej choroby działają w taki sposób, że hamują aktywność acetylocholinoesterazy, enzymu odpowiadającego za rozkład tego związku chemicznego, zapobiegając jego deficytowi w organizmie.
Taki efekt dają donepezil i rywastygmina, które jako inhibitory acetylocholinoesterazy są obecnie wykorzystywane w leczeniu choroby Alzheimera. Ale, żeby utrzymać efekty ich działania, pacjent musi cały czas zwiększać dawkę, co niestety można robić tylko do pewnego momentu. Ze względu na skutki uboczne pacjenci mogą stosować te leki tylko przez określony czas – szacuje się, że wynosi on ok. dwa lata. Stąd potrzeba poszukiwania nowych, lepszych leków. I tym zajmuję się już od kilkunastu lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Święty Graal w leczeniu choroby Alzheimera", "Nadzieja dla chorych na alzheimera" – takie nagłówki pojawiły się po opublikowaniu wyników badań dotyczących otrzymanego przez panią związku. Z jak dużym przełomem mamy do czynienia?
Przyznam, że byłam zdziwiona, jak bardzo ta informacja została nagłośniona. Tak, jakby nowy lek już niebawem miał się pojawić na aptecznych półkach.
Rozumiem, że tak się nie stanie?
Laicy nie zdają sobie sprawy, że wprowadzenie na rynek nowego leku zajmuje kilkanaście lat i tylko w nielicznych przypadkach udaje się to zrobić wcześniej. W tym momencie jesteśmy dopiero na etapie badań podstawowych. Przypadkiem otrzymałam związek, który okazał się mieć silne właściwości hamowania aktywności acetylocholinoesterazy. Ale póki co, to jedynie atrakcyjny kandydat na lek, który powinien przejść dalsze badania – m.in. na zwierzętach, a potem kliniczne.
I, co najważniejsze, każdy etap musi się zakończyć sukcesem. Może się zdarzyć, że poświęcimy mnóstwo energii, pracy i środków, a po ośmiu latach okaże się, że np. konsekwencje stosowania leku przez dłuższy czas nie są dobre. Wtedy projekt kończy się niepowodzeniem, a my musimy zaczynać od nowa, szukając kolejnego związku.
Wspomniała pani, że związek otrzymała pani przypadkiem. Jak to możliwe?
Związek, który otrzymałam, powstał podczas innej syntezy, ale nie był jej głównym produktem, a jedynie ubocznym. Ok. dwa miesiące trwało zidentyfikowanie, co to jest za związek, określenie jego struktury i właściwości. Okazało się, że nowo otrzymany związek ma właściwości hamowania aktywności cholinoesterazy, i jest on aż pięć tys. razy silniejszy od stosowanej w leczeniu alzheimera rywastygminy.
Brzmi bardzo obiecująco. Jaki zatem jest optymistyczny scenariusz, zakładający, że nowa substancja przejdzie pozytywnie wszystkie etapy badań?
Chorzy na Alzheimera i ich rodziny zyskaliby nadzieję na lepsze życie. Silne działanie pozwoliłoby obniżyć znacznie skuteczną dawkę leku, a co za tym idzie, byłby on mniej toksyczny i można byłoby go stosować dłużej niż leki, które są w tym momencie dostępne na rynku.
Nowością, jaka pojawiła się podczas tego odkrycia, jest możliwość stworzenia koniugatów, czyli połączeń z nanocząstkami złota. Ich znakowanie pomoże śledzić drogę takiego leku, czyli może mieć szerokie zastosowanie przy obrazowaniu medycznym. Jednak do dalszych badań potrzebne jest zainteresowanie rynku farmaceutycznego czy innych podmiotów, które wsparłyby je finansowo.
I pewnie nie jest o to łatwo?
Firmy farmaceutyczne chętniej zainteresowałyby się tematem, gdybyśmy już mieli badania na zwierzętach, czyli zamknięty etap, który jest obarczony sporym ryzykiem. Dodatkowo, niechętnie wchodzą w finansowanie badań kolejnego inhibitora cholinoesteraz. O wiele bardziej łakomym kąskiem byłby lek, który działa bezpośrednio na przyczyny choroby. Wtedy chyba każda firma farmaceutyczna podjęłaby ryzyko, bo chciałaby zostać pionierem na tym polu.
Mnie samej zdarzyło się już zderzyć z taką ścianą, kiedy mnóstwo energii poświęciłam na opatentowanie nowych związków, po czym okazywało się, że druga strona oczekuje również wyników badań na zwierzętach. A tego nie jestem w stanie zrobić u siebie na uczelni. Moje rozgoryczenie było wtedy ogromne.
Z jakimi trudnościami mierzą się kobiety w świecie nauki?
Jestem żoną i mamą trojga dzieci, więc moja kariera naukowo-badawcza była przerywana kilkoma urlopami macierzyńskimi. To nie jest łatwa ścieżka zawodowa dla kobiet, ale daje ogromną satysfakcję. Przy organizacji konkursów na zatrudnienie nikt nie patrzy, że kobieta miała dwuletnią przerwę na wychowanie dziecka i dlatego jej dorobek publikacyjny jest mniejszy. Podobnie, gdy staramy się o finansowanie czy granty. Ale mimo to moje priorytety są jasne: najpierw jestem żoną i mamą, a dopiero później badaczką.
W plebiscycie organizowanym przez serwis WP Kobieta została pani nominowana w kategorii Wszechmocne w nauce. Jaka jest pani supermoc?
Kobieta wszechmocna w nauce musi znaleźć w sobie energię, by robić wiele rzeczy naraz, mieć podzielność uwagi i umieć łączyć aspekty związane z macierzyństwem, rodziną, codziennym życiem z pracą naukową i dydaktyczną. Mogę czuć się wszechmocna, bo daję radę.
Dr Anna Zawadzka jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii Wszechmocne w nauce. Swój głos na badaczkę możesz oddać TUTAJ.
Dr Anna Zawadzka stopień doktora uzyskała w roku 2003 w Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2006–2007 odbyła roczny staż podoktorski w College of Pharmacy University of Illinois w Chicago. Od grudnia 2007 do lutego 2009 była zatrudniona w Zakładzie Chemii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Obecnie pracuje w Pracowni Chemii Związków Naturalnych Wydziału Chemii UW na stanowisku adiunkta w grupie pracowników dydaktycznych.