Blisko ludziWszyscy chcieli, żeby kandydowała. Jej odpowiedź? Wielu zaskoczyła

Wszyscy chcieli, żeby kandydowała. Jej odpowiedź? Wielu zaskoczyła

Wszyscy chcieli, żeby kandydowała. Jej odpowiedź? Wielu zaskoczyła
Źródło zdjęć: © AFP
20.12.2016 16:17, aktualizacja: 21.12.2016 11:16

Michelle Obama razem z rodziną szykuje się powoli do opuszczenia Białego Domu. W najnowszym wywiadzie, którego udzieliła Oprze Winfrey, opowiada o tym, czy rzeczywiście kandydowałaby na prezydenta, jak chciała tego znacząca część internautów. Po raz pierwszy też przyznała, że mimo wszystko jest gotowa wspierać Donalda Trumpa.

Zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich w USA, tysiące ludzi pisało pod hasztagiem #michelleforpresident, często dosłownie błagając odchodzącą Pierwszą Damę o start za 4 lata.

Obama wydawała się idealną kandydatką dla wielu grup społecznych. Mogłyby na nią zagłosować zarówno feministki, jak i biedniejsze ciemnoskóre kobiety. Budzi zaufanie młodych i starych. Badania sprzed miesiąca pokazały, że jest jedną z najbardziej lubianych osób publicznych w historii Stanów Zjednoczonych. Pozytywnie postrzega ją prawie 60 proc. Amerykanów. To wynik lepszy niż te Clinton, Trumpa, a nawet… małżonka, czyli ustępującego prezydenta.

Startu Michelle Obamy w 2020 roku zdecydowanie oczekiwały młode Amerykanki. - Michelle Obama mogłaby być zdecydowanie lepszą kandydatką, dlatego że ma dużo lepszy kontakt z tak zwanymi “zwykłymi Amerykanami.” Jest szczera, pełna pasji, mówi prostym językiem i nie budzi kontrowersji, jakie pogrążyły kampanię Hillary – mówił Leszek Krawczyk, korespondent Wirtualnej Polski ze Stanów Zjednoczonych krótko po zakończonych wyborach.

Niestety, Michelle Obama rozwiała właśnie te nadzieje.

- Nic z tego. To jedna z tych rzeczy, których nie robię. Nie kombinuję. Nie jestem skromna, jestem bezpośrednia. Gdybym była zainteresowana kandydowaniem, to bym to wprost powiedziała. Nie pogrywam z nikim. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężkie jest takie życie. Nie prosisz rodziny ot, tak, żeby to powtórzyli – przyznała w rozmowie z Winfrey.

Michelle Obama opowiedziała także, że choć nie cofa swoich słów o tym, jak obrzydliwe było zachowanie Trumpa względem kobiet, jak bardzo obraziły ją jego słowa, to życzy mu sukcesów i że razem z mężem będzie go wspierać, bo „jeśli on odniesie sukces, wszyscy na tym skorzystają”.

Trzeba przyznać, Obama jest prawdziwą damą, nie tylko z urzędu.

Pokazuje klasę na każdym kroku, nawet jeśli ktoś mówi o niej jako „małpie” i „wściekłej czarnej babie”. – Na początku myślisz: „Człowieku, przecież nawet mnie nie znasz”. A potem: „To nie jest o mnie. To o tym, który to wypowiedział. Taka jest prawda”. Tak bardzo boimy się siebie nawzajem. Kolor skóry, zamożność – rzeczy, które nie powinny mieć znaczenia, wciąż pełnią tak ważną rolę w postrzeganiu ludzi. To smutne – mówi w wywiadzie.

Jak na razie nie zdradza swoich planów na dalszą przyszłość. Mówi z kolei o tej najbliższej. Teraz czeka ich wyprowadzka z Białego Domu, a jej mama jest przez to w siódmym niebie, bo nie mogła się już doczekać powrotu do swojego domu w Chicago. Dodaje też, życie z Białym Domu zbliżyło do siebie całą rodzinę, choć najciężej przeszły to córki. – Wyobraź sobie, że masz 18, 17, 16, 15 lat i za każdym razem przynajmniej ośmiu facetów z bronią wszędzie cię wozi. Wchodzą z tobą na imprezy. Nie pozwalają ci wsiąść do samochodu przyjaciółki. Musieliśmy przepracować wiele takich sytuacji – komentuje Obama.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (115)
Zobacz także