Blisko ludziWybrać moment przeprowadzki

Wybrać moment przeprowadzki

Dwa lata temu wyjechaliśmy z Polski – ja, mój mąż oraz nasze córki, wówczas dwuipółletnia oraz półroczna. Zamieszkaliśmy we Francji. Dość często bywali u nas dziadkowie, z którymi dziewczynki są silnie związane.

Wybrać moment przeprowadzki

16.01.2008 17:02

Dwa lata temu wyjechaliśmy z Polski – ja, mój mąż oraz nasze córki, wówczas dwuipółletnia oraz półroczna. Zamieszkaliśmy we Francji. Dość często bywali u nas dziadkowie, z którymi dziewczynki są silnie związane. Starsza, Kasia, szybko odnalazła się w przedszkolu i całkiem sprawnie zaczęła porozumiewać się po francusku. Po upływie roku zdecydowaliśmy się na kolejną przeprowadzkę, tym razem do Hiszpanii. Nowy dom, nowy język, nowe przedszkole. Wbrew naszym obawom dzieci zniosły tę zmianę dobrze, polubiły otoczenie, tu jest ich dom. Młodsza córka chodzi do żłobka, codziennie z radością wita panie i dzieci. Starsza, teraz czteroipółlatka, ma już pierwszą przyjaciółkę, a przedszkolanka zajmuje w jej życiu miejsce niemal tak samo ważne, jak członkowie rodziny – tak mi się przynajmniej wydaje. Ale znowu czeka nas rewolucja – wracamy do Francji. Asia przez ostatni rok miała kontakt z językiem, więc francuski nie wyparował jej całkiem z pamięci. Młodsza przy okazji nauczyła się kilku zwrotów. Jednak język nie będzie
raczej problemem, bo dzieci uczą się błyskawicznie. Boję się, jak wpłynie – zwłaszcza na Kasię – brutalne rozstanie z otoczeniem i przeniesienie jej w połowie roku do przedszkola francuskiego. Czy młodsza zaadaptuje się w nowym żłobku? Chciałabym, aby ta przeprowadzka była dla moich dzieci jak najmniej bolesna. Istnieją dwa rozwiązania sytuacji. Pierwsze: mój mąż wyjeżdża do Francji na początku roku, a ja wraz z dziewczynkami (i prawdopodobnie moją mamą, która zgodziłaby się pomóc) zostajemy w Hiszpanii do czerwca. Potem wakacje w Polsce, w czasie których tęsknota starszej za przedszkolem słabnie, a młodsza tak czy inaczej przygotowuje się do zmiany środowiska (od września bowiem, jako trzylatka, pójdzie do przedszkola). Ta opcja oznacza jednak nie tylko problemy czysto techniczne, ale także wielomiesięczną rozłąkę z mężem – i tatą. Widywalibyśmy się nie częściej, niż jeden-dwa razy w miesiącu. Plan B, czyli wspólny wyjazd w lutym, służy więzi rodzinnej, ale koszty poniesione przez dzieci mogą się okazać
bardzo wysokie. Oczywiście, ojciec jest ważniejszy niż przedszkole, jednak tata pracujący po czternaście godzin na dobę i tak widuje dzieci stosunkowo rzadko. Nie umiem podjąć decyzji.

Sytuacja jest trudna. Decyzję może jednak podjąć wyłącznie Pani, ponieważ właśnie Pani najlepiej zna córki, najwięcej wie o waszym życiu oraz o ewentualnych zagrożeniach wynikających z kolejnych zmian. Wydaje mi się, że bycie razem jest najważniejsze. Tata jest w życiu córek zdecydowanie ważniejszy od przedszkola.

Wyobraziłam też sobie trzeci wariant, o którym Pani nie wspomniała. Może udałoby się na początku nie wysyłać od razu dziewczynek do żłobka i przedszkola, ale poświęcić im czas w domu, w rodzinie, wśród znanych i bliskich osób. Mimo że tata długo pracuje, to przecież widywałby dziewczynki, miałby dla nich czas w weekendy i uczestniczyłby w rozwiązywaniu bieżących problemów. Gdyby się okazało, że dziewczynki dobrze zniosły kolejną zmianę, można byłoby pomyśleć o żłobku i przedszkolu. Wydaje się, że każda decyzja oznacza pewne ryzyko, jednak nie należy tego ryzyka wyolbrzymiać. Bywają przecież sytuacje znacznie trudniejsze – jak choroba i rozłąka związana z pobytem w szpitalu – które nie zależą od naszych decyzji (pozostają zatem poza naszą kontrolą), z którymi jednak musimy sobie poradzić. W tym kontekście nie trzeba się raczej obawiać o psychikę i rozwój dziewczynek, zwłaszcza że do tej pory dobrze znosiły przeprowadzki.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)