Idą pod nóż. Z Turcji wracają z płaczem
12.10.2023 06:00, aktual.: 12.10.2023 08:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Paulina przyznaje, że pochopnie zdecydowała się na tę operację, nie sprawdziła lekarza. Uległa reklamie z Instagrama. Lekarze w Polsce cudem uratowali jej życie - opowiada Magda Mieśnik, współautorka książki "Poprawione". Polacy coraz częściej idą pod nóż. Skutki bywają opłakane.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: W książce pada zdanie: "Jeśli chcesz coś znaczyć na Instagramie, musisz w siebie zainwestować". Czy ta inwestycja się opłaca?
Magda Mieśnik: To słowa jednej z naszych bohaterek, która poprawia urodę, a następnie monetyzuje to na Instagramie. Tak jest, że osoby atrakcyjne mają większe szanse na lepsze kontrakty reklamowe. Są przekonane, że jeśli poprawią kolejne rzeczy, będą mogły zarabiać jeszcze więcej. Często tak się dzieje.
Sporo operacji przeprowadzanych jest w Turcji. Influencerzy promują konkretne kliniki, za co dostają zniżki lub darmowe zabiegi. Takim poleceniom można ufać?
Magda Mieśnik: Na pewno trzeba dokładnie sprawdzać klinikę i lekarza. W Turcji – podobnie jak każdym innym kraju – jest sporo dobrych specjalistów, ale też wielu kiepskich. Niestety często jest tak, że dobry chirurg reklamuje klinikę, a na miejscu okazuje się, że operacje przeprowadzają "wyrobnicy", którzy robią zabiegi taśmowo - po kilka, kilkanaście dziennie. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak, jest duże. Wszyscy podkreślają, że kiedy widzimy niską cenę, powinna nam się zapalić czerwona lampka.
Piotr Mieśnik: Nawet polscy lekarze są podzieleni, co do jakości świadczonych tam usług. Na przykład dr Gojdź mówi, że włosy najlepiej robić w Turcji, bo tam zrobią to najlepiej i najtaniej. Z kolei inni mówią, że w Turcji rzeczywiście są wybitni specjaliści, ale są bardzo drodzy, na pewno nie są to ci, którzy kuszą cenami niższymi niż w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poruszająca jest sprawa Pauliny Werner, która z Turcji wróciła z sepsą. Omal nie przypłaciła operacji życiem. Podobnych historii jest więcej.
Magda Mieśnik: Jest wiele osób, które narzekają na jakość usług w Turcji, szczególnie jeśli chodzi o operacje piersi i BBL (z ang. Brazylian butt lift - powiększanie pośladków własnym tłuszczem - przypis red.). To jest najmniej bezpieczna operacja plastyczna. Lekarze w Polsce niechętnie wykonują ten zabieg, a wielu po prostu go odmawia. Paulina przyznaje, że pochopnie zdecydowała się na tę operację, nie sprawdziła lekarza. Uległa reklamie z Instagrama. Lekarze w Polsce cudem uratowali jej życie.
Piotr Mieśnik: Warto zauważyć, że w kwestii operacji plastycznych nie ma jednej prawdy. Liczba zabiegów, które wykonuje się w Turcji, przekłada się na liczbę powikłań czy nawet zgonów po operacjach. To jest niestety statystyka. Jednemu z bohaterów naszej książki to właśnie lekarz z Turcji uratował twarz po nieudanych zabiegach w Polsce.
Czynnikiem przekonującym, żeby poddać się operacji w Turcji, jest głównie cena?
Magda Mieśnik: Przede wszystkim tak. Dochodzi też to, że wyjazd na operację często powiązany jest z wypoczynkiem w Turcji. W reklamach pokazywane są piękne wille z basenami, w których pacjenci dochodzą do siebie po operacjach. Z lotniska pacjenci mają być odbierani limuzynami. Na miejscu okazuje się, że limuzyna to zwykły bus z przyciemnianymi szybami. Pamiętajmy, że za niską cenę dostaniemy niskiej jakości usługi.
Piotr Mieśnik: Oprócz ceny jest jeszcze jeden aspekt. W Turcji za jednym razem pacjent jest w stanie zrobić sobie wszystko, co chce. Często wykluczające się zabiegi, których lekarze w Polsce nie zrobią bez pewnego odstępu czasu.
Z czego to wynika?
Piotr Mieśnik: Tamtejsze kliniki to fabryki, które chcą dużo zarabiać, dlatego pozwalają sobie na praktyki, które w Polsce są niedopuszczalne.
Magda Mieśnik: To jest kwestia etyki lekarzy. Ci z Polski nie chcą narażać pacjentów i siebie na konsekwencje.
Rozmawialiście z dr. Krzysztofem Gojdziem, który podbija USA. Współpracuje z wielkimi gwiazdami, m.in. Paris Hilton. Jakie widzi różnice między Polską a Stanami w kwestii poprawiania urody?
Piotr Mieśnik: Gojdź twierdzi, że ciężko jest mówić o kanonach piękna w USA, ponieważ różnią się między poszczególnymi stanami. W Nowym Jorku kobiety poprawiają się bardzo subtelnie. W Miami, gdzie jest dużo ludności latynoskiej, zwraca się uwagę na to, by było widać, że kobieta jest "porobiona".
Korzystanie z medycyny estetycznej jest obecnie symbolem statusu społecznego?
Piotr Mieśnik: W pewnych kręgach na pewno tak. Trochę jak z torebkami LV. To temat rozmów: kto, co zrobił, u kogo i za ile. Natomiast dotyczy to głównie ludzi aspirujących do "bycia na salonach".
Magda Mieśnik: Są grupy, wśród których szok wywoływała osoba, która powiększyła sobie piersi. A obecnie szokiem jest to, że ktoś jeszcze tego nie zrobił.
A co z przeciętnymi Kowalskimi?
Piotr Mieśnik: Dostępność zabiegów jest tak duża, że niemal każdy może z nich korzystać. Zaskakujące jest to, że zaczynając pisać tę książkę, myśleliśmy, że będziemy pisać o pewnej bańce. Natomiast ta bańka zaczęła się już rozlewać.
Magda Mieśnik: Pozytywnym aspektem jest to, że dzięki temu z zabiegów mogą korzystać też osoby, którym operacja pomaga wrócić do życia np. po chorobie nowotworowej czy wypadku.
Jedna z bohaterek książki, Karolina, przyznaje, że ma 35 tys. zł długów. Mówi, że operacje plastyczne to dla niej nałóg.
Magda Mieśnik: Chirurdzy, z którymi rozmawialiśmy, mówili, że nawet co trzeci pacjent, który do nich trafia, ma jakieś zaburzenia na tle psychicznym. Jeśli czują, że coś jest nie tak, nie decydują się na operację od razu. Zapraszają na kolejne wizyty, wysyłają do psychiatry. Zdarza się, że odmawiają operacji.
Istnieje zaburzenie, które nazywa się dysmofrofobią, czy przekonaniem o własnej brzydocie. Cierpią na nią 2-3 osoby na 100. Nieleczona może prowadzić nawet do śmierci samobójczej.
Poruszyła mnie historia 70-letniej pani Zenobii, która poznała mężczyznę w Ciechocinku i zapragnęła oddać się w ręce Gojdzia, by podobać się wybrankowi.
Piotr Mieśnik: Pani Zenobia cierpiała na suchość pochwy. W sanatorium poznała partnera, z którym chciała cieszyć się seksem, więc zdecydowała się na zabieg. Dr Gojdź miał też 95-letniego pacjenta, który przyszedł zoperować sobie opadające powieki, bo poznał 15 lat młodszą partnerkę i chciał przez resztę życia móc podziwiać, jaka jest piękna.
Magda Mieśnik: Seniorki trafiają też do gabinetu dr Barbary Blicharczyk, do której przychodzą mówiąc "mąż powiedział, że źle wyglądam tam na dole". I ona im pomaga, np. jeśli mają przerost warg sromowych. Poznają nowych partnerów, chcą się cieszyć życiem intymnym.
Oprócz operacji hitem są również tzw. tureckie zęby. Rozmawialiście ze stomatologiem, który ratuje pacjentów tureckich specjalistów.
Magda Mieśnik: Wielu trafia do dr. Tomasza Zarańskiego, niestety często z zaawansowanymi powikłaniami. Po raz kolejny są to ofiary pokusy wykonania zabiegu kilka razy taniej niż w Polsce. Takie zęby robione są w Turcji w kilka dni, podczas kiedy w Polsce to trwa.
Dr Zarański mówi, że zęby przed zabiegiem nie są leczone, nakładki robione są w automatach, nie są dobierane indywidualnie. Pod spodem zęby są mocno spiłowane. Później często dochodzi do stanów zapalnych, pacjenci nie mogą jeść, dziąsła im krwawią. Niekiedy zęby nawet odpadają. Później w Polsce takie zęby trzeba usunąć i zrobić nowe.
Operacje plastyczne potrafią też ratować życie.
Magda Mieśnik: Mnie poruszyła historia Kuby, który przeżył wypadek samochodowy, w którym zginęli członkowie jego rodziny. On doznał zmiażdżenia twarzy, w wyniku którego nos był wgnieciony w środek czaszki. Trafił do dr. Tomasza Dębskiego, który - jak mówi sam Kuba - uratował mu życie.
Kiedy spotkałam się z Kubą, a nie widziałam go wcześniej, nie miałam pojęcia, że to ten mężczyzna. Obecnie wygląda jak model, nie da się zauważyć, że doznał takich urazów. Dzięki chirurgii rekonstrukcyjnej zyskał nowe życie.
Chirurgia plastyczna przynosi ukojenie też w problemach o mniejszej skali, jak choćby odstające uszy.
Magda Mieśnik: Dr Dębski, opierając się na doświadczeniach amerykańskich, stoi na stanowisku, że najlepiej zoperować odstające uszy dziecku w wieku 6-7 lat, zanim dzieci w szkole zaczną to zauważać i wyśmiewać. Oczywiście nie każdy rodzic się na to zdecyduje, chociaż takie operacje już się robi w Polsce. Pozostali zwykle trafiają do niego już jako dorośli.
Sama mam takie doświadczenia, bo miałam odstające uszy i przeszłam w szkole przez to piekło. Bardzo się tego wstydziłam, miałam ogromne kompleksy. Zrobiłam operację na pierwszym roku studiów i mogę powiedzieć, że odmieniła ona moje życie.
Piotr Mieśnik: Część operacji plastycznych dotyczy ciała, ale tak naprawdę są to operacje na psychice, na duszy.
Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Magda Mieśnik jest dziennikarką WP, Piotr Mieśnik był redaktorem naczelnym WP