Wyniki matury 2020. Tłumy pod szkołami, długie kolejki, część osób bez maseczek
Dziś ogłoszono wyniki matury 2020. Ze względu na epidemię koronawirusa tegoroczna sesja egzaminacyjna była inna niż kiedykolwiek wcześniej. Egzaminy odbywały się w nowym, specjalnym reżimie sanitarnym i tak też w teorii miało wyglądać odbieranie świadectw. A jak było naprawdę?
11.08.2020 15:42
Dziesiątki tysięcy maturzystów przybyły do szkół, aby odebrać swoje świadectwa dojrzałości. Ze względu na trwającą pandemię COVID-19 świadectwa miały być przekazywane w sposób bezpieczny. Czy faktycznie tak było? O tym, jak wyglądał odbiór wyników, opowiadają maturzyści.
Matura w czasie pandemii. Jak wygląda odbiór świadectw maturalnych?
W związku z pandemią koronawirusa od 12 marca w całej Polsce w zawieszone zostały stacjonarne zajęcia dydaktyczne. Ostatecznie, uczniowie nie wrócili do szkół, a rok szkolny dobiegł końca.
24 kwietnia tegoroczni maturzyści zakończyli naukę w szkołach ponadgimnazjalnych, a same egzaminy maturalne odbyły się terminie 8-29 czerwca. Teraz przyszedł czas na wyniki i ponowną wizytę w szkole po to, by odebrać świadectwa. Maturzysta z Warszawy pokazał, w jakich warunkach obywała się procedura wydawania dokumentów.
– Do samego odbierania świadectw nie można mieć uwag: własna teczka, długopis, maseczka, po dwie osoby w środku, dezynfekcja rąk przy wejściu – przyznaje uczeń warszawskiego liceum w rozmowie z WP Kobieta.
– Problemem jest dostanie się do szkoły. W kolejce było ok. 80 osób. Dopóki nie przyjechała policja, część osób stała bez maseczek, niektórzy palili też papierosy. Obecnie maseczki noszą prawie wszyscy, lecz odstęp 1,5 m jest nierealny. Każdy stoi tak, jak to widać na zdjęciach – relacjonuje tegoroczny maturzysta.
Przyznaje również, że sytuację można było przewidzieć i jej zapobiec. – Mam żal do szkoły, bo spokojnie mogła zaangażować min. 5 pracowników, podzielić świadectwa/aneksy nazwiskami i zrobić 5 stanowisk – ocenia.
Podobna sytuacja miała miejsce w Krakowie, gdzie maturę w jednym z liceów zdawała Ola. – Wchodziliśmy do szkoły praktycznie pojedynczo i mieliśmy linie wyznaczone, a przy odbieraniu dokumentów byliśmy w maseczkach i rękawiczkach. Przed szkołą wyglądało to inaczej. Tak naprawdę social distancing nie obowiązuje, a maseczki to chyba nikt nie miał – przyznaje maturzystka.