Wakacje 2020. O podróżowaniu z PKP. Pociąg pociągowi nierówny
Podróżowanie pociągami w dobie pandemii potrafi być uciążliwe. Dla niektórych pasażerów bilet to przepustka do jazdy w uprzywilejowanych warunkach – czyli bez maseczki lub chustki zakrywającej usta i nos.
11.08.2020 11:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– W komunikacji publicznej, w tym w pociągach, obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa. W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo – swoje oraz współpasażerów – PKP Intercity w komunikatach na pokładach pociągów przypomina o konieczności wypełniania tego obowiązku podczas trwania całej podróży, a także przypomina o tym m.in. podczas kontroli biletów – mówiła w rozmowie z WP Kobieta Anna Zakrzewska z PKP IC.
Relacja: Warszawa Centralna-Kraków Główny
Skorzystałam z usług PKP na trasie Warszawa Centralna-Kraków Główny i z powrotem. W pierwszą stronę jechałam Pendolino. Weszłam, miłe zaskoczenie: wagon prawie pusty, pasażerowie i konduktorzy w maseczkach. Ledwo przekroczyliśmy granicę stolicy, a każdy dostał od obsługi szczelnie zamknięty "pakiet ochrony osobistej". W jego skład wchodzą maseczka, rękawiczki jednorazowe i chusteczki dezynfekujące. Dodatkowo podczas całej podróży kilkakrotnie dezynfekowane były miejsca, z którymi najczęściej pasażerowie mają styczność: poręcze od siedzisk, klamki, uchwyty.
Trzeba przyznać – pełna kultura. Miła, a przede wszystkim bezpieczna podróż.
Relacja: Kraków Główny-Wraszawa Centralna
W drugą stronę nie było już tak kolorowo. Tym razem nie Pendolino, ale wciąż Intercity i wagon bezprzedziałowy. Pociąg na dworzec podstawiony przed czasem.
Pierwsza sytuacja – minikolonia jako pierwsza weszła do wagonu. Na moim miejscu siedziała nastolatka, a obok jej wychowawczyni. Kobieta zapytała mnie, czy mogę usiąść dalej, bo jako grupa chcą podróżować razem. Odpowiedziałam, że nie ma problemu. Dzieci jechały bez maseczek, więc pomyślałam, że może i lepiej...
Usiadłam więc na wolnym miejscu i rozglądałam się dookoła. Kolejni pasażerowie zajmowali miejsca. Wchodzili z zasłoniętymi twarzami, po czym zajmowali swoje (albo nieswoje) miejsca i zdejmowali maseczki. Przypominało to scenkę z restauracji – siadali przy stoliku, zdejmowali maseczkę i zaczynali jeść. Czyli klasyczna podróż pociągiem, gdzie aromat kanapki miesza się z McDonald’s (bo ten akurat jest tuż przy wyjściu z Galerii Krakowskiej).
Ruszyliśmy. Punktualnie.
Druga sytuacja – w połowie drogi rozpoczęło się sprawdzanie biletów. Wyglądało to naprawdę komicznie, jak zabawa kotka z myszką, połączona z odruchem Pawłowa. Kotkiem był kontroler, a myszkami – pasażerowie. Kontroler wszedł do wagonu, kilka osób założyło maseczkę i nagle wszyscy mieli je na twarzy. Wyszedł, więc pasażerowie je zdjęli.
Trzecia sytuacja – minikolonia zaczęła grać w "Państwa-Miasta". Na cały wagon słychać krzyki: "Kongo", "Kraków", "kalarepa". Pasażerom to zbytnio nie przeszkadza. Za mną jadą studenci, śmieją się i podpowiadają dzieciakom hasła.
Do czasu. Powraca kontroler – w maseczce rzecz jasna. Przechodzi pomiędzy pasażerami. Nic nie mówi. Zatrzymuje się tylko przy wycieczce. Jeden chłopiec dosiadł się do koleżanek, więc w trójkę siedzieli na podwójnym fotelu. To właśnie oni najgłośniej walczyli o wygraną. Patrząc na minę kontrolera, można było przypuszczać, że bardziej przeszkadzają mu krzyki niż brak maseczki. Głośno i wyraźnie wyrecytował w końcu: "proszę zasłonić usta".
Historia zatoczyła koło. Koloniści wytrzymali 20 minut, po czym zdjęli maseczki. I tak dojechaliśmy do Warszawy.
Morał?
Jak widać pociąg pociągowi nierówny, pasażer pasażerowi również. Zresztą cena biletu też robi swoje. Pendolino. Koszt: 150 zł i darmowy pakiet ochrony. Intercity: 139 zł bez pakietu, za to z dozą atrakcji. Czas przejechać się TLK. Zobaczymy, czy bezpieczeństwo zależy od wyboru pociągu.