Miała 13 lat, gdy trafiła pod opiekę zakonnic. Mówi, co przeżyła
Marieta Żukowska w nowym wywiadzie wróciła pamięcią do dzieciństwa. Opowiedziała o szkole z internatem, w której znalazła się, gdy miała 13 lat. - Każdy dzień miał ustalony rytm - wspomina aktorka.
Marieta Żukowska to ceniona polska aktorka, którą widzowie z pewnością kojarzą z wielu ról telewizyjnych oraz filmowych. W "Twoim Stylu" gwiazda przyznała, że kiedy miała 13 lat, znalazła się w szkole muzycznej, oddalonej od rodzinnego domu.
- Wyszłam z domu, mając 13 lat, bo w Żywcu nie było szkoły muzycznej drugiego stopnia, a przecież miałam być skrzypaczką. Internat w Bielsku-Białej prowadziły siostry zakonne. Każdy dzień miał ustalony rytm. O siódmej budził nas dzwonek, potem śniadanie - wyznała.
- Godziny ćwiczeń na instrumentach, musiałyśmy udowadniać, że wykorzystujemy je efektywnie, bo czwórka z egzaminu to stanowczo za niski stopnień. Nie było miejsca na błędy. Ciągły wyścig z samym sobą i stres. Brakowało przestrzeni na spontaniczność, dziecięce emocje. I choć ta surowość miała cel, kształtowała charakter, uczyła wytrwałości, odbierała też radość dzieciństwa. A tej radości beztroskiej pragnę i chcę coraz więcej i więcej - wspomina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marieta Żukowska o macierzyństwie. "Mam wspaniałą córkę"
"Wyścig z samym sobą i stres"
Marieta Żukowska przyznała, że jej ojciec "cenił porządek oraz dyscyplinę". To mama była dla aktorki tym mniej surowym rodzicem.
- Zachowanie mamy przynosiło ulgę, pamiętam uczucie beztroski, jak chowałam się pod jej spódnicę. Mimo że była nauczycielką, dawała mi wolność. Ale wcześnie wymknęłam się spod ich opieki - wspomniała "Twojemu Stylowi".
Marieta Żukowska "wyszła z domu", kiedy miała zaledwie 13 lat. Mieszkanie w internacie, prowadzonym przez zakonnice, i szkoła muzyczna o dość rygorystycznych regułach, nie były najłatwiejszym doświadczeniem. Aktorka spędzała długie godziny na ćwiczeniu gry na instrumentach.
- Musiałyśmy udowadniać, że wykorzystujemy je efektywnie, bo czwórka z egzaminu to stanowczo za niski stopnień. Nie było miejsca na błędy. Ciągły wyścig z samym sobą i stres. Brakowało przestrzeni na spontaniczność, dziecięce emocje. I choć ta surowość miała cel, kształtowała charakter, uczyła wytrwałości, odbierała też radość dzieciństwa. A tej radości beztroskiej pragnę i chcę coraz więcej i więcej - wyznała w wywiadzie.
Wielka włoska przygoda
Już jako aktorka Marieta Żukowska marzyła o tym, aby pewnego dnia zagrać w filmie, kręconym we Włoszech. Nie robiła jednak nic w kierunku, aby spełnić to pragnienie. Okazja nadeszła niespodziewanie. Pewnego dnia gwiazda odebrała telefon od swojej agentki.
- "Marieta, masz rolę!". Jak to się stało? Była żona reżysera, która wiele lat asystowała Andrzejowi Wajdzie, uważała, że pasuję do roli polskiej lekko postrzelonej arystokratki, i powiedziała o mnie reżyserowi, a on się z nią zgodził. Radość nie trwała długo, przeczytałam scenariusz, a tam… gigantycznie długie monologi mojej postaci po włosku, a ja wtedy mówiłam parę słów w tym języku - tłumaczyła w "Twoim Stylu".
Mimo wielu obaw Żukowska podjęła trud wyzwania i wzięła się do pracy. Przez pół roku uczyła się na pamięć każdego zdania ze scenariusza, zważając uwagę na poprawny akcent.
- Wkuwałam codziennie po kilka godzin, ale nie żałuję ani chwili, zakochałam się we włoszczyźnie. Teraz czekają mnie tam kolejne dwa filmy - podkreśliła.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.