Wystarczy kilka sekund, by stracić dziecko z oczu. "To często trauma na długi czas"
- Świat zatrzymał się w miejscu. Dookoła był roześmiany tłum, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie ciężkim przedmiotem w tył głowy – mówi pani Katarzyna. Jest jedną z matek, której podczas wakacyjnego wypoczynku zdarzyło się zgubić dziecko na kilka minut. Gdy myśli o tej sytuacji, do dziś czuje na plecach ciarki.
29.06.2021 15:47
Wraz z początkiem wakacji po sieci zaczął krążyć "Wakacyjny manifest" zachęcający rodziców do zapewnienia dzieciom większej swobody. Obok niewinnych podpunktów, takich jak: "Smak truskawek z krzaczka to obowiązkowy element dzieciństwa", pojawiło się w nim zdanie, które oburzyło wielu internautów: "Zgubienie własnego dziecka nie jest niczym złym, o ile później je znajdziemy". Głos w tej sprawie postanowiła zabrać m.in. Dorota Zawadzka, znana jako "Superniania".
Ogromny stres dla obu stron
"Zgubienie dziecka jest czymś złym. Co roku na polskich plażach znajduję zgubione dzieci, przerażone, zapłakane, zdezorientowane. Mam poczucie humoru — gdyby ktoś pytał, ale zgubienie dziecka? Z jego perspektywy to często trauma na długi czas. Rodzicowi także nie życzę stresu związanego ze straceniem dziecka z oczu w tłumie".
Nad samym Bałtykiem ratownicy przyjmują co najmniej kilkanaście zgłoszeń o zaginięciu dziecka dziennie. Zdecydowana większość z nich kończy się szczęśliwym odnalezieniem, jednak i w tym przypadku zarówno maluch, jak i jego rodzice, przeżywają chwile grozy.
Pani Katarzyna straciła z oczu czteroletnią córeczkę tylko na chwilę. Wypoczywała z rodziną w Międzyzdrojach, spacerowała po deptaku. - Świat zatrzymał się w miejscu. Dookoła był roześmiany tłum, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie ciężkim przedmiotem w tył głowy. Ogłuszona stanęłam w miejscu, natychmiast pojawiło się przerażenie, miałam nadzieję, że śnię. Nikomu nie życzę tego potwornego uczucia – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Dziewczynka znalazła się szybko – postanowiła przejść na drugą stronę, do oddalonego o kilka metrów automatu z zabawkami. Usłyszała krzyk mamy i po prostu do niej wróciła. - Cała sytuacja trwała na tyle krótko, że potraktowała ją jak zabawę. Wiem jednak, że po kilku chwilach też zaczęłaby się bać i płakać – relacjonuje przejęta mama.
Panika matki, łzy syna
- Tak, zgubiliśmy dziecko. Na wycieczce. Co prawda wszystko trwało pewnie 10 minut, ale wstrząsnęło nami dość mocno. Każda sekunda była jak wieczność — przyznaje pani Marzena, która po tym zdarzeniu nie spuszcza pociechy z oczu nawet na chwilę.
- Najgorsza była niemoc. Kiedy już wiesz, że dziecka nie ma w tym miejscu, w którym powinno być. Łapiesz za telefon, żeby do kogoś zadzwonić i poprosić o pomoc. Wtedy pojawiają się jednak pytania: Jaki numer wybrać? Co robić? Biec i szukać? Tylko w którą stronę? Chociaż krzyczałam, miałam wrażenie, że nikt mnie nie słyszy. Ludzie dookoła chodzili, uśmiechali się, jak gdyby nigdy nic, a ja trwałam w niewiedzy, rozedrganiu, wewnętrznym horrorze – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Podobne emocje towarzyszyły dziecku, które zostało zaprowadzone przez obcą kobietę do punktu informacji turystycznej. – Syn był zapłakany i bardzo przestraszony całą sytuacją. Na szczęście zaufał tej pani. Gdy tylko zobaczył tatę, rozpromienił się i pytał: "Gdzie wy byliście?".
Zobacz także
Dziś pani Marzena kładzie szczególny nacisk na rozmowy z dzieckiem. Na wyjazdach powtarza, gdzie dokładnie przebywają, wskazuje na konkretne miejsca, tłumaczy. Jej syn w kieszonce nosi karteczkę z numerem telefonu. Otrzymał także instrukcję, zgodnie z którą w razie stracenia rodziców z oczu, ma zaczepić najbliższą osobę i stanowczo powiedzieć, że zgubił mamę i tatę oraz poprosić o pomoc. W razie czego głośno krzyczeć…
Dorośli się nie dogadali
Pani Marta wie, jakie emocje wiążą się ze zgubieniem dziecka — przydarzyło się to jej trzy razy: w ogrodzie zoologicznym, dużej restauracji i na terenie Magicznych Ogrodów. Podczas dwóch pierwszych sytuacji źródłem stresu był brak komunikacji między dorosłymi: w ZOO maluch znajdował się pod opieką wujka, w restauracji poszedł z ciocią do toalety.
- Przez te kilka minut czułam ogromny lęk, a wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Za trzecim razem synek oddalił się z placu zabaw. Miał wtedy cztery lata. Zachował zimną krew i dzielnie spacerował. O pomoc zwrócił się do człowieka, którego kojarzył – ten pan robił nam wcześniej zdjęcie. Dopiero gdy wpadł mi w ramiona, wybuchł płaczem. Nigdy nie zapomnę tego strachu w jego oczach – zwierza się w rozmowie z WP Kobieta.
Doświadczona mama nie zamierza się usprawiedliwiać – jej zdaniem zgubienie małego dziecka to zawsze wina rodzica i trauma dla obu stron. Dziś jej syn nosi na ręce opaskę z numerem telefonu, adres i numer do niej zna na pamięć. Uczula też wszystkich dorosłych z otoczenia, by informowali, gdy oddalają się z maluchem nawet na kilka metrów.
Krótkotrwałe zaginięcia dzieci nie zawsze wyglądają tak samo. - Kiedy maluch samodzielnie wychodzi ze żłobka czy przedszkola i rusza przed siebie, rzadko towarzyszą mu lęk i stres. Jednak taka sytuacja wiąże się z potworną traumą rodziców lub opiekunów i zostaje na stałe w psychice – wyjaśnia psycholog dziecięcy Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci.
Zasady i zimna krew
- Natomiast przypadki, gdy dziecko orientuje się, że nie widzi bliskich i nie wie, gdzie jest, a rodzice mają świadomość, że zniknęło z ich pola widzenia, są strasznym przeżyciem dla obu stron. Dorośli muszą jednak spróbować zachować zimną krew – także ci, którzy widzą takie zagubione dziecko. Wówczas należy wziąć je za rękę, zaopiekować się nim, zapewnić, że wszystko jest w porządku, a mama zaraz się znajdzie – dodaje.
Zdaniem Rościszewskiej-Woźniak wakacje z dzieckiem to nie jest czas na odpoczynek dla dorosłych. - Bardzo często widzę dorosłych leżących za parawanem, pogrążonych w rozmowie i dziecko samodzielnie bawiące się na brzegu. To sytuacja niedopuszczalna – podkreśla w rozmowie z WP Kobieta.
Podpowiada także, by przed każdym wyjściem w zatłoczone miejsce wybrać jeden punkt, przy którym w razie sytuacji awaryjnej dojdzie do spotkania, a na plaży oznaczyć dodatkowo swój parawan, np. balonikiem. Oprócz tego wprowadzić zasady – np., że dziecko ma mieć rodziców zawsze w zasięgu wzroku.
- Obserwacja dziecka z dystansu, np. na plaży, daje mu możliwość eksploracji przestrzeni, jest korzystna rozwojowo, zwiększa samodzielność, ale jednocześnie nie wprowadza paniki. Wakacje to świetny czas, żeby uczyć dzieci wychodzenia i wracania. Wymaga to jednak od rodzica czujności – uczula psycholog.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl