Z jednej strony zahaczanie o wszystko brzuchem, z drugiej martwy płód. Irlandkom trzeba pomóc
Strącanie ciążowym brzuchem przedmiotów z szafek, gdziekolwiek się obróci – to sprawa, która irytuje jedną z bohaterek tego nagrania. Przy tym, co opowie później, problem ten wydaje się błahy.
22.05.2018 | aktual.: 22.05.2018 15:58
Bo problemy, które wymieniają kobiety w nagraniu Amnesty International, a przynajmniej do jego połowy, mogą męczyć, ale one wspominają je jakby z rozrzewnieniem. No i są niczym przy sprawach z drugiej części wideo.
Wspomniany brzuch może być problematyczny również podczas malowania paznokci u stóp lub wychodzenia z wanny – wymieniają bohateki. Mdłości związane z zapachami jedzenia, zmęczenie, opuchnięte kostki, a nawet rozdrażnienie, gdy nieznajomi chcą potrzeć brzuch ciężarnej (jak gdyby miało to spełnić życzenie macanta).
W połowie wideo zaczyna się robić gorzko. Grająca w tle muzyczka w rytm cymbałków cichnie. Kobiety przechodzą do sedna sprawy. Nacinanie krocza, podawanie leków wbrew pacjentce, noszenie martwego płodu. Do tego poczucie ubezwłasnowolnienia i konieczność knucia, by za granicą uzyskać oczekiwaną pomoc. Bo własny kraj pomóc nie może.
Dlatego Amnesty International edukuje i namawia Irlandczyków, by 25 maja zagłosowali w referendum za zmianami w konstytucji łagodzącymi przepisy antyaborcyjne. Organizacja podpowiada, aby przed referendum przeprowadzić tę jedną rozmowę i uświadomić znajomych oraz powiedzieć o szacunku, godności, równości, empatii wobec kobiet. Robią to również irlandzcy politycy.
Simon Harris, minister zdrowia, przyznaje: - Kiedy objąłem stanowisko, myślałem, że nie potrzebujemy zmiany w naszym kraju… A potem wziąłem udział w spotkaniu grupy „Przerywanie ciąży z powodów medycznych”. Były tam matki i ojcowie, którzy podczas ciąży dowiedzieli się, że płód jest poważnie, śmiertelnie uszkodzony. Żadne inne spotkanie nie poruszyło mną tak bardzo. Kocham mój kraj, bycie Irlandczykiem, uwielbiam reprezentowaniem kraju jako przedstawiciel rządu, ale w tamtej sytuacji było mi naprawdę wstyd, jak nasz kraj traktuje ludzi”.
Z kolei senatorka Lynn Ruane dodaje od siebie: - Moja zupełna niewiedza o kwestii aborcji trwała do dnia, kiedy przyjaciółka przyszła do mnie do domu… Rozmawiałyśmy o mojej ciąży, a ona wyznała, że rok wcześniej przerwała ciążę. Siedziałam, słuchałam i zrozumiałam. Zrozumiałam dlaczego i że każda aborcja to w rzeczywistości historia kobiety, dziewczyny. Ona była moją przyjaciółką i przyznałam, że dokonała najlepszego wyboru. Przez lata byłam przeciwna aborcji, ale wtedy zaczęłam wreszcie rozumieć tę kwestię”.
Irlandki można również wspierać w social mediach hasztagami #repealthe8th #itstime #voteyes oraz zdjęciami z podpisami „It’s time! Vote YES” czy dopiskami „Poland in Solidarity” lub „Solidarity with Irish Women”. Dla nich tak dużo, dla nas niewiele. Bo i tak do 25 maja pewnie wrzucisz jakąś fotę, prawda?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl