Z miłości do psychopaty są w stanie zrobić wiele. Ślub w więzieniu, intymne spotkania, całowanie przez kraty
- I żyli długo i szczęśliwie – usłyszeli w listopadzie 2017 roku. On – najbrutalniejszy więzień, jakiego zna Wielka Brytania. Ona – zakochana w nim po uszy aktorka. Kilka dni temu Charles Bronson wyszedł z więzienia, by zatańczyć z ukochaną do "What a wonderful world".
- Wierzę, że Charlie wyjdzie z więzienia – mówi w najnowszym wywiadzie dla "Independent" Paula Salvador. – Nie poślubiłam mordercy. Poślubiłam człowieka, który został zniszczony przez media, którego życie zostało całkiem przerysowane. On nie jest taki naprawdę – przyznaje żona Charlesa Bronsona (a dokładniej Michaela Gordona Patersona), słynnego "więźnia-celebryty".
- Dziwnie słuchać historii innych kobiet, które mają mężów z wyrokami dożywocia. Wiedzą, że ich partnerzy nigdy nie wyjdą z więzienia. Nie rozumiem tego. A są przecież Brytyjki, które mają mężów w więzieniach amerykańskich. I nie mogą być z nimi nawet trochę. Smutne jest takie życie. Nie ważne, jak bardzo kochałabym tego mężczyznę, nie potrafiłabym z nim być na odległość – opowiada Paula.
"Co za wspaniały świat"
Wywiad żony Bronsona z dziennikarką "Independent" odbija się głośnym echem w sieci. Kobieta opowiada, że życie z więźniem do lekkich nie należy (któż by pomyślał?). Paula przyznaje, że codziennie zalewa ją fala negatywnych komentarzy, a są i Brytyjczycy, którzy uważają związek pary za – krótko mówią – ściemę. Bo Paula nie unika dziennikarzy. Wręcz przeciwnie – wszędzie opowiada, jak kocha Bronsona.
Mówi, że jest szykanowana w sieci, że otrzymuje przerażające wiadomości w mediach społecznościowych, że ktoś wkleja jej twarz do filmów pornograficznych, a na Facebooku powstały podobno grupy, w których użytkownicy dzielą się informacjami o jej życiu. Salvador przyznaje w rozmowie z "Independent" – życie żony słynnego więźnia jest trudne, ale ona zrobi wszystko, by być po jego stronie.
- Zakochałam się w tym człowieku, więc teraz się za nim wstawiam. Mój mąż siedzi za kratami przez 22 godziny na dobę. Gdybym nie mówiła o nas, jaką byłabym partnerką? – opowiada.
Kilka dni temu brytyjskie media obiegła informacja, że Bronson dostał pozwolenie, by spotkać się z żoną. W pokoju odwiedzin tańczyli, a Bronson śpiewał "What a wonderful world" Armstronga. – Wcześniej mogłam tylko pocałować męża przez kraty. Teraz mogliśmy w końcu pocałować się i przytulić jak normalne małżeństwo – zdradziła kobieta.
Zaczął od obrabowania kiosku
Bronson spędził na wolności tylko pierwsze 22 lata swojego życia. Urodził się w zamożnej, konserwatywnej rodzinie walijskiej jako Michael Gordon Peterson. Mógł mieć wszystko. Jego rodzice prowadzili prywatny klub dla torysów z rodzinnego Aberystwyth, a wujek i ciotka byli w latach 60. i 70. burmistrzami miasteczka. Ale Michael nie skończył nawet szkół, tylko wytrenował ciało i został siłaczem cyrkowym. Potem, już w Londynie, jego krzepa zaprowadziła go do podziemnych walk bokserskich na gołe pięści. To wtedy promotor zmienił mu nazwisko na Charles Bronson – od aktora znanego z "Życzenia śmierci". Charlie – jak się dziś każe tytułować – dobrowolnie i świadomie wybrał zawód rabusia. Już pierwsza praca – napad z bronią w ręku na kiosk, podczas którego
nikomu nie spadł włos z głowy, a łup wyniósł 26 funtów i 18 pensów – skończyła się dla niego paką. A wtedy zaczęła się jego historia.
Bronson zaliczył ponad 120 placówek, okaleczył kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Brał zakładników, organizował okupacje i akcje protestacyjne. W ramach okupu żądał między innymi: dmuchanej lalki, helikoptera, filiżanki herbaty, samolotu na Kubę, dwóch karabinów UZI, siekiery, kanapki z serem i ogórkiem oraz dwóch cheeseburgerów z keczupem. Mówi, że walczy z systemem, bo w więzieniach źle traktuje się złodziei. W 1999 roku Brytyjczyk porwał nauczyciela pracującego w zakładzie i przez 44 godziny prowadzał go na smyczy po bloku. Mężczyzna po wszystkim przeżył załamanie psychiczne, a Bronsonowi kolejny raz przedłużono wyrok.
Za kratami mężczyzna napisał 11 książek (jedna była np. budowaniu muskulatury), pisał też wiersze, malował. Stał się prawdziwym celebrytą, bo o Bronsonie jest mniej więcej tak głośno, jak o Adele czy innej brytyjskiej gwieździe. W końcu powstać musiał o nim film, a wtedy już sława sięgnęła zenitu.
Wydawałoby się, że z taką biografią żadna kobieta nie będzie nim zainteresowana. W końcu wystarczy zobaczyć film, by przekonać się, jak nieprzewidywalnym i brutalnym człowiekiem jest Bronson. I tu się można bardzo pomylić, bo Brytyjczyk przyciąga kobiety jak żarówka komary. W 2001 roku poślubił Saire Rehman, rozwódkę z Bangladeszu. Powtarzała, że zobaczyła zdjęcie Bronsona w gazecie, zauroczył ją, potem pisała do niego listy. Zanim się pobrali, widziała go tylko 10 razy. Rehman pracowała w schronisku dla kobiet, ale kiedy jej pracodawca dowiedział się o ślubie z psychopatą, natychmiast ją zwolnił.
Bronson dla wybranki serca nawet przeszedł na islam i zmienił na krótko nazwisko. Charles Ali Ahmed był z kobietą jednak tylko cztery lata. W 2014 roku kolejny raz zmienił nazwisko – tym razem był Charlesem Salvadorem. Tak, to na cześć Salvadora Dali. Tym nazwiskiem sprzedawał obrazy i… rozkochiwał w sobie kolejne kobiety.
Pauli oświadczył się w lutym 2017 roku. Znali się 5 miesięcy. Kobieta mówiła wtedy: - Charlie się zmienił. Mam nadzieję, że wyjdzie na wolność do moich 40. urodzin, to znaczy do sierpnia 2020 roku.
I dalej ma nadzieję, że są normalną parą.
Z miłości do terrorysty
- Naprawdę nie mogłabym bez niego żyć – pisała 20-letnia kobieta w listach miłosnych do Andersa Breivika, człowieka, który 22 lipca 2011 dokonał dwóch zamachów terrorystycznych: na siedzibę premiera Norwegii, w którym zginęło 8 osób, i na uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, w którym zginęło 69 osób.
Dziewczyna dziennikarzom kazała na siebie mówić Victoria. Swojego prawdziwego imienia nie zdradza. Każdy swój list do mordercy zaczyna słowami „Kochany Andersie”. Pochodzi z małej szwedzkiej miejscowości. Przyznaje, że poznali się w 2007 roku przez internet. Grali wspólnie online, nigdy się jednak nie spotkali. Kontakt zerwali po dwóch latach, Breivik prawdopodobnie szykował się już do ataków. W 2012 roku, gdy był już w więzieniu, postanowiła odnowić tę specyficzną znajomość.
O sprawie media pisały w 2015 roku. Victoria zwracała się do niego po imieniu, co tydzień wysyłała listy, obiecywała, że będzie na niego czekać. Jak donosiły norweskie media, to nie pierwsza taka historia, odkąd mężczyzna odsiaduje wyrok.
Odpowiedzialny za zamordowanie 77 młodych ludzi Breivik, jak wielu podobnych mu seryjnych zabójców, ma swoich wielbicieli. Często fascynacja taka ma podłoże erotyczne.
Victoria walczyła o to, by mogli się zobaczyć. Jej prośby, jak pisano, były sukcesywnie odrzucane. Choć kobieta wysłała do niego 150 listów, od niego dostała zaledwie dwa. Resztę miały zablokować władze więzienia. Breivik dostał już od różnych kobiet ponad 800 listów. Podczas procesu przyznał nawet, że pewna 16-latka chce go nawet poślubić.
Skąd ta fascynacja terrorystą? – To szansa dla kobiet, by móc kontrolować relację. Wcześniej najczęściej były molestowane przez ojców lub innych mężczyzn – mówi w jednym z wywiadów Sheila Isenberg, autorka rozmów z kobietami, które pokochały seryjnych zabójców.
Jak dodaje, dla pań taki romans to ekscytujący i powodujący dreszcze roller-coaster. Podkreśla też, że często przyciąga je bardziej sława, a nie czyny, jakich dopuścili się ich obiekty zainteresowań.
Victoria twierdziła na przykład, że odcina się od tego, co zrobił jej ukochany.
- Myślę o nim jako dwóch różnych osobach. Anders to mój stary przyjaciel, Breivik to osoba, która zrobiła te wszystkie rzeczy – przyznawała.
Psycholodzy nazywają to syndromem "Bonnie i Clyde’a". Kobiety, które wcześniej nie mogły stworzyć normalnego związku, zakochują się w "beznadziejnych przypadkach". Kochają morderców, psychopatów, nawet terrorystów. Bo historia Pauli od Bronsona, czy Victorii od Breivika to historie jedne z wielu.
Hybristofilia, czyli co na to nauka
Już nawet w Wikipedii czytamy, jak miłość Pauli i Victorii wyjaśniają eksperci. "Hybristofilia, parafilia, w której jedynym lub preferowanym obiektem pożądania seksualnego mogą być osoby, które popełniły przestępstwo. Często nakierowana na osoby, które w społecznym odczuciu popełniły szczególnie brutalne zbrodnie, np. morderstwo czy gwałt".
Charles Manson i Ted Bundy też mieli wiele hybristofilicznych zwolenniczek.Ten drugi nie tylko się ożenił, ale spłodził syna w więzieniu, zanim skazano go na krzesło elektryczne.
W Stanach Zjednoczonych działają cały czas portale, takie jak www.writeaprisoner.com, www.meet-an-inmate.com, gdzie więźniowie zamieszczają swoje ogłoszenia. Można przebierać w ofertach. Są zdjęcia więźniów, ich wiek, nazwiska, tylko o wyroku nic nie ma. Za to można się dowiedzieć, że 23-letni Casey z meet-an-inmate.com chętnie pozna kobietę, ale spotka się z nią poza więzieniem dopiero w 2033 roku. Jest trenerem fitness, chodzi na siłownię. Peter z Nowego Jorku ma 21 lat i szuka kogoś "z kim mógłby fajnie porozmawiać". Takich ofert są dziesiątki. Wystarczy kliknąć.
Propozycje romansu dostawał też przez lata Josef Fritzl, który przetrzymywał w piwnicy i gwałcił swoją córkę. Autorki listów do Fritzla twierdzą, że mężczyzna chciał tak chronić swoją córkę przed złem świata. Charles Tex Warson, członek niesławnej bandy Mansona, odpowiedzialnej m.in. za zabójstwo żony Romana Polańskiego Sharon Tate doczekał się trojga dzieci poczętych podczas więziennych wizyt. Susan Atkins, skazana za zamordowanie Tate, dwukrotnie wyszła za mąż za swoich oddanych wielbicieli.
Laura Elizabeth Woollett pisze o kobietach, które zakochały się w mordercach. – Wiele osób próbowało wyjaśnić hybristofilię. Niektórzy twierdzą, że to kwestia potrzeby bycia zdominowaną przez silnego samca. Inni, że to niema ewangeliczne przekonanie o tym, że miłość kobiety odkupi winy więźnia. Jeszcze inni, że to zwykłe uzależnienie od adrenaliny – mówiła w rozmowie z "Guardianem".
Woollett, która sama przeżyła podobną relację – szczegółów nie zdradza – napisała książkę "Miłość do złego mężczyzny". Pisze o groupies Hitlera, Jim Jonesa, Mansona.
- Rozmawiałam z kobietami, które pokochały morderców. Skąd ta ich miłość? Wiele z nich nie przyciąga wcale zło, które jest w tych mężczyznach. Przyciągają je te przebłyski czegoś dobrego. Krótki uśmiech, zainteresowanie, rozmowa. Próbowałam znaleźć coś, co je łączy. Ale historie zawsze się różnią. Czasem te kobiety są naiwne, czasem bardzo przyjazne, dobre. Czasem i one są złe. To pielęgniarki, studentki, sekretarki, kury domowe, scenarzystki. I często zadawałam sobie pytanie: czy ja też mogłabym się zakochać w tych złych mężczyznach, gdyby stanęli na mojej drodze? – przyznaje Woollett.