Zabiłam… Dlaczego kobiety mordują?
Jak wynika ze statystyk, co ósmy podejrzany o popełnienie zabójstwa jest kobietą. Zbrodnicze skłonności wciąż są domeną mężczyzn, ale specjaliści alarmują, że w ostatnich latach szybko rośnie liczba Polek, które dopuszczają się tego ciężkiego przestępstwa. – Często dokładnie je przygotowując i precyzyjnie przeprowadzając – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską dr Bogdan Lach, jeden z najlepszych psychologów śledczych, który rozwiązał wiele zagadek kryminalnych.
22.10.2015 | aktual.: 16.11.2015 13:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak wynika ze statystyk, co ósmy podejrzany o popełnienie zabójstwa jest kobietą. Zbrodnicze skłonności wciąż są domeną mężczyzn, ale specjaliści alarmują, że w ostatnich latach szybko rośnie liczba Polek, które dopuszczają się tego ciężkiego przestępstwa. – Często dokładnie je przygotowując i precyzyjnie przeprowadzając – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską dr Bogdan Lach, jeden z najlepszych psychologów śledczych, który rozwiązał wiele zagadek kryminalnych.
Dla pewnego mieszkańca Wrocławia miał być to miły spacer nad stawem w Leśnicy. Jednak sielanka skończyła się, gdy w brzozowym zagajniku mężczyzna znalazł fragment ludzkiego ciała. Badania genetyczne wykazały, że są to szczątki 38-letniego Grzegorza T., którego zaginięcie kilka tygodni wcześniej zgłosiła żona Katarzyna.
Policyjne śledztwo przyniosło szokujący finał. Okazało się bowiem, że sprawcą brutalnego morderstwa jest właśnie Katarzyna T. W jej związku od dawna się nie układało, ponieważ Grzegorz miał kłopoty ze znalezieniem pracy i nie akceptował pracy żony w jednej z wrocławskich agencji towarzyskich. W domu często dochodziło do awantur. Feralnego dnia doszło szamotaniny Grzegorza z Katarzyną i Olafem – jej 18-letnim synem z pierwszego małżeństwa. Kobieta udusiła męża, później razem z synem pocięła za pomocą piły ciało na kawałki, w kilku torbach wywiozła autobusem szczątki do Leśnicy i zakopała w zagajniku nad stawem.
Eksperci badający morderczynię uznali kobietę za pozbawioną empatii psychopatkę o skłonnościach do oszukiwania i manipulacji. Prokurator domagał się dla niej dożywocia, jednak sąd okazał się znacznie łagodniejszy. Katarzynę T. skazano na 15 lat więzienia, a syna Olafa na 8 lat.
Okoliczności tej zbrodni szokują, jednak nie dziwią specjalistów. – W ostatnich latach o ponad 600 procent wzrosła liczba tak zwanych twardych zdarzeń kryminalnych z udziałem kobiet, a to o czymś świadczy – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Bogdan Lach, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Katowicach, jeden z najlepszych polskich profilerów policyjnych (osób tworzących obraz sprawcy przestępstwa) i pierwowzór Huberta Meyera, bohatera książek „królowej polskiego kryminału” – Katarzyny Bondy.
Dlaczego kobiety zabijają?
Na to pytanie szuka się odpowiedzi od dawna, choć tak naprawdę do połowy XX wieku panowało przekonanie, że przedstawicielki płci pięknej wykazują się znacznie wyższą moralnością od mężczyzn, a akty przemocy, szczególnie morderstwa, zdecydowanie nie leżą w ich naturze. Ówczesny katalog przestępstw popełnianych przez kobiety ograniczał się do przerywania ciąży, dzieciobójstwa, porzucenia dziecka, oszustwa, kradzieży, nieumyślnego podpalenia, zniesławienia czy fałszywego zeznania.
Zabójstwa uznawano za typowo męskie. Co oczywiście nie oznacza, że panie nie popełniały niegdyś zbrodni. Jednak ówczesna opinia publiczna skłonna była wierzyć, że sprawczyni w chwili czynu była szalona. Jeżeli zaś dowody przestępstwa wskazywały na zabójstwo z premedytacją zwykło się uważać ją za istotę wynaturzoną, tzn. postępującą wbrew opiekuńczej, łagodnej i biernej naturze swojej płci.
W 1893 r. włoski lekarz więzienny i psychiatra Cesare Lombroso opublikował pracę „Kobieta jako zbrodniarka”, przekonując, że nadrzędnym celem morderczyni jest chęć upodobnienia się do mężczyzny. Badacz lansował nawet tezę, że występują u niej tzw. stygmaty zwyrodnienia fizycznego. Zaliczał do nich między innymi „żuchwę znacznej objętości, spojrzenie dzikie, policzki wydatne, fizjonomię męską, wargi cienkie, meszek na twarzy”. Do połowy XX wieku odpowiedzią na pytanie o przestępczość kobiet była teoria Sigmunda Freuda, który twierdził, że ich frustracje mają źródło w zazdrości o… penisa.
Męski typ kobiety
W 1950 r. ukazała się słynna książka „The Criminality of Women”, której autor, amerykański socjolog Otto Pollak, przekonywał, że kobiety rzadziej od mężczyzn bywają oskarżane o popełnianie morderstw, ponieważ wolą raczej podżegać mężczyzn do popełniania zbrodni niż podejmować się roli bezpośredniego sprawcy. Dlatego w wielu sprawach kryminalnych pozostają w cieniu ujawnionych wydarzeń.
Według obserwacji Pollaka kobiety są okrutniejsze od mężczyzn i częściej przejawiają skłonność do zemsty. Cechują się perfidią, są podstępne oraz chłodne emocjonalnie, a ich ofiarami padają osoby z najbliższego otoczenia: dzieci, partnerzy i dalsi członkowie rodziny. Powodów tego zjawiska badacz upatrywał w obyczajach związanych z seksualnością człowieka oraz w charakterystyce kobiecej psychiki i fizjologii.
Na fizjologiczne aspekty zjawiska zwracała też uwagę Katharina Dalton, która w latach 60. XX wieku opublikowała wyniki swoich badań – wynikało z nich, że kobiety wykazują skłonność do czynów agresywnych i zachowań antysocjalnych zwłaszcza w okresie PMS, czyli zespołu napięcia przedmiesiączkowego. W rezultacie upowszechnienia się tej teorii angielskie sądy przez lata zmniejszały odpowiedzialność karną zabójczyń, wskazując PMS jako okoliczność łagodzącą.
Obecnie najwięcej zwolenników ma teoria propagowana m.in. przez prof. Janinę Błachut z Katedry Kryminologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, która twierdzi, że wpływ na przestępczość kobiecą mają zarówno warunki biologiczne, jak i socjologiczne. „Będąc pewnym rodzajem zachowania, czyn przestępny jest możliwy do popełnienia tak przez mężczyznę jak i kobietę. I byłoby wręcz dziwne, gdyby kobiety w ogóle takich zachowań nie podejmowały” – pisze Błachut w głośnej pracy „Kobiety recydywistki w świetle badań kryminologicznych”.
Swoją teorię ma również dr Bogdan Lach. – Utarło się, że kobiety są zwykle uczuciowe, subtelne i wrażliwe. Generalnie tak jest, ale od kilku lat obserwuję, że pojawia się coraz więcej kobiet o męskich typach. Prawdopodobnie wiąże się to ze zmianami ról, które panie pełnią w społeczeństwie – tłumaczy psycholog.
Portret zabójczyni
Kim jest statystyczna polska morderczyni? Sprawdzili to badacze, którzy przyjrzeli się grupie 50 kobiet odbywających karę pozbawienia wolności więzieniu w Grudziądzu. Średnia wieku zabójczyni wynosi 39 lat (co ciekawe mężczyźni dokonują morderstw zwykle przed 30-tką). Zwykle nie wchodziła ona wcześniej w konflikt z prawem, a dokonane przestępstwo było pierwszym i jednocześnie najbardziej drastycznym wyjściem poza obowiązujące normy.
Statystyczna morderczyni pozbawia życia zwykle osobę dobrze sobie znaną, z najbliższego otoczenia. Najczęściej we wspólnym mieszkaniu ofiary i sprawcy, w godzinach popołudniowych lub wieczornych. Do zbrodni dochodzi przeważnie w weekend: piątek bądź sobotę.
Zazwyczaj używanym narzędziem jest nóż, w większości przypadków kuchenny. Zabójczyni zadaje nim jeden bądź kilka ciosów, rzadziej dźga ofiarę kilkanaście lub kilkadziesiąt razy. Na pytanie „dlaczego?” większość kobiet opowiada o partnerze, który wpadł w alkoholizm i związanych z tym libacjach domowych czy braku pieniędzy na najpilniejsze potrzeby. Późniejsze morderczynie zwykle są ofiarami przemocy, jeśli nie fizycznej, to psychicznej. Ich partner urządza awantury, niszczy sprzęty domowe, a niekiedy grozi także domownikom pozbawieniem życia.
Smak zbrodni
Zdaniem dr Lacha kobiety generalnie wykazują mniejszą skłonność do „twardych” zbrodni, zwłaszcza zabójstw. Jeśli jednak decydują się na taką zbrodnie, są do niej świetnie przygotowane. – Analizowane przypadki z ostatnich lat, które trafiły do mnie na biurko, wskazują na to, że morderczynie często potrafią bardzo skutecznie zacierać ślady, między innymi ukrywając zwłoki. Często kobiety same nie zabijają, wykorzystując do tego celu mężczyzn. Chcą w ten sposób nie tylko uniknąć odpowiedzialności, ale także paradoksalnie troszczą się o opinię – wyjaśnia dr Lach.
„(…) kobiety są niezwykle wyrachowane, mają wszystko zaplanowane, i to w kilku wariantach. Są też bardziej praktyczne niż mężczyźni, biorą pod uwagę znacznie więcej szczegółów. Smakują zbrodnię, zanim jeszcze ją popełnią. Charakteryzuje je też zimna krew, którą w momencie działania są w stanie zachować” – mówi prof. Zbigniew Lew Starowicz w książce Katarzyny Bondy „Polskie morderczynie”.
Zdaniem dr Bogdana Lacha kobiety rzadko zabijają dla pieniędzy czy wartości materialnych. Jeśli już to robią, zazwyczaj funkcjonują w grupach, zwykle z mężczyznami.
Czasem powód morderstwa bywa bardzo błahy. W „Polskich morderczyniach” znajdziemy opis przerażającej zbrodni dokonanej dwie kobiety i mężczyznę. „Po drodze Danuta powiedziała, że Ryszard K. oskarżył Janinę o kradzież kilkudziesięciu złotych. Janina wściekła się i oświadczyła, że go zabije za to kłamstwo. Potem Danuta dodała, że ten zbok zmusił ją właśnie do perwersyjnego seksu. To nastawiło agresywnie całą trójkę przeciwko Ryszardowi. Ustalili, że dadzą mu nauczkę. Bez problemu weszli do mieszkania – Danuta wychodząc, zostawiła drzwi otwarte. Ryszard nawet się nie poruszył, był pijany i spał, kołdrą miał nakrytą także głowę.
Danuta ściągnęła kołdrę i z całej siły uderzyła go w twarz. Przeklinała go, chciała się kłócić. Kiedy nadal nie reagował, ściągnęli go na podłogę i zaczęli bić. Robert bił go po twarzy kawałkiem płyty chodnikowej, którą wziął ze sobą po drodze. Danuta kopała go po genitaliach, a potem wzięła nóż i chciała je odciąć. Janina najpierw uderzyła go w głowę butelką, potem kaleczyła go odłamkiem szkła, a następnie zadawała ciosy nożem na oślep – w klatkę piersiową, ręce, brzuch. Potem wszyscy zaczęli po nim skakać. Janina i Robert stawali na jego klatce piersiowej i krtani. Janina kopała go obcasami szpilek po twarzy i klatce piersiowej".
Zdrada nie popłaca
Najwięcej kobiecych zbrodni jest popełnianych z pobudek emocjonalnych. – Rzadko się zdarza, żeby kobieta zabijała osobę, której nie zna. Zwykle ofiary pochodzą z najbliższego kręgu, jest to partner albo dziecko. Niekiedy może być to znajomy sprzed lat, nawet z wyimaginowanego związku, gdy kobieta bezskutecznie oczekiwała, że poprzez swoje zabiegi psychomanipulacyjne wywoła uczycie ze strony obiektu westchnień. Często najokrutniejsze zbrodnie są następstwem odkrycia zdrady partnera lub męża – opowiada dr Bogdan Lach.
Choć kobiecych morderstw nie cechuje szczególna brutalność, coraz częściej zdarzają się wyjątki od tej reguły. – Zaszokowała mnie historia dwóch młodych kobiet, które uwikłały się w miłosny trójkąt z chłopakiem, który z oboma sympatyzował. Pewnego dnia zwabiły go do mieszkania, skrępowały i uprawiały seks aż do wyczerpania ofiary. W końcu wcisnęły mu wkład od długopisu do członka, w wyniku czego mężczyzna zmarł – mówi dr Lach.
Mirosława, skazana na 12 lat więzienia za zabójstwo męża, opisuje Katarzynie Bondzie: „(...) Zaczęłam walić go tą rurką. W szyję uderzyłam chyba, gdzieś z boku w głowę, no nie wiem, gdzie. Uderzałam, gdzie popadnie, gdzie sięgnęłam, bardziej w jego lewą stronę, bo się prawą ręką zasłaniał. Musiało być tych ciosów sporo, bo ja jestem chucherko, a on był dużym mężczyzną i po tych ciosach przestał się ruszać. Po prostu już tak u mnie nerwy działały, jakbym się chciała na martwym przedmiocie wyżyć (...)”.
Zabójstwo rozszerzone
Jak już wspomnieliśmy, kobiety potrafią świetnie zaplanować zbrodnię i zatrzeć ślady, co mocno utrudnia zadanie śledczym. Jednak także one popełniają błędy. – Pamiętam historię pewnej pani doktor, która z chirurgiczną precyzją pozbyła się męża, ponieważ w ich związku niezbyt się układało. Ukryła ciało w lesie, a po roku poszła do sądu, by uzyskać rozwód. Tam dowiedziała się jednak, że osoba zaginiona przez 30 lat nie może zostać uznana za zmarłą. Wtedy morderczyni zaczęła się gubić. Przez sfabrykowane działanie doprowadziła do tego, że zwłoki zostały odkryte, a później badania kryminalistyczne pozwoliły udowodnić, że to ona jest winna zabójstwa – tłumaczy dr Bogdan Lach.
Jego zdaniem u kobiet dokonujących morderstwa dużo częściej pojawia się poczucie winy, niekiedy już na miejscu zbrodni, czego efektem bywa tzw. zabójstwo rozszerzone. – Uśmiercają też dzieci i inne osoby pojawiające się w otoczeniu, żeby nie być przez nie obwiniane – mówi dr Lach.
Czy na przyszłe zabójczynie wpływają doświadczenia nabywane w młodości, np. w środowiskach patologicznych? – Trudno dopatrzeć się takiej zależności. Zwykle kobiety, które dopuszczają się morderstwa, wychowują się w znacznie lepszych warunkach niż mężczyźni-zabójcy. Rzadziej jest stosowana wobec nich przemoc fizyczna, są za to bardziej narażone na przemoc psychiczną, która uderza w ich godność i wpływa na samoocenę, co w przyszłości może odegrać kluczową rolę w podejmowaniu decyzji o odebraniu komuś życia. Ujawniamy to później w trakcie badań psychologicznych sprawczyń zabójstw – dodaje dr Lach.
Rafał Natorski/(gabi)/WP Kobieta